Rozdział 14: 9 maja 2015
Hermiona stanęła przed drzwiami małego domu. Wzięła
kilka głębokich wdechów i otarła resztki łez. Nieśmiało zapukała.
- Już otwieram! - usłyszała dźwięczny głos i
przygryzła dolną wargę. Drzwi otworzyły się powoli, a za nimi stanęła drobna
blondynka.
- Hermiono! - krzyknęła Luna i wyściskała
dziewczynę. - Tak dawno cię u mnie nie było - powiedziała z urazą w głosie i
wciągnęła ją do domu.
- Przepraszam - mruknęła Hermiona i nerwowo
rozejrzała się wokół. - Jest Neville?
Luna zmarszczyła brwi.
- Nie, wyszedł wcześnie rano. Co się stało?
Hermiona usiadła na sofie i podciągnęła nogi pod
brodę.
- Malinka! - mały skrzat pojawił się z cichym
trzaskiem. - Zrób nam, proszę, herbaty i do jednej dodaj dwie kropelki eliksiru
uspokajającego.
Malinka ukłoniła się nisko i zniknęła. Hermiona
spojrzała na Lunę zdziwiona.
- Skąd...?
- Latają wokół ciebie Sarpanity* i ćwierkają tak
radośnie, że uśmiech sam ciśnie się na usta.
Hermiona przewróciła oczami i zaśmiała się na słowa
przyjaciółki.
W tej samej chwili pojawiła się Malinka i postawiła
tacę na stole. Luna podziękowała jej grzecznie, na co skrzat ukłonił się nisko
i zniknął.
- Gdzie jest Draco?
Hermiona głośno przełknęła ślinę i wzięła łyk
gorącej herbaty, by zyskać na czasie.
- Muszę odpocząć – westchnęła w końcu. – Na
początku było tak idealnie, a teraz… Nie spędza już ze mną w ogóle czasu. Nie
ma tej namiętności, co kiedyś.
Luna pogłaskała ją po głowie i posłała
pokrzepiający uśmiech.
- On cię kocha. Wiesz, że chce dla ciebie, dla was,
jak najlepiej – szepnęła jej do ucha, opierając czoło o jej głowę. – Ale
rozumiem, że potrzebujesz czasu. Co zamierzasz zrobić?
- Zarezerwowałam bilet na samolot do Bułgarii.
Wylot jest dopiero jutro rano, dlatego chciałam zapytać, czy…
- Nie ma sprawy, Hermionko – powiedziała Luna. –
Spróbuję przekonać Neville’a, żeby nie mówił Draconowi o tym, że u nas byłaś,
ani gdzie się wybierasz. Tu jesteś bezpieczna – dodała szeptem, a jej słodki
oddech owiał twarz Hermiony. Dziewczyna przymknęła oczy i mocniej wtuliła się w
przyjaciółkę. Nim się spostrzegła, została przeniesiona na górę, gdzie oddała
się w troskliwe objęcia Morfeusza.
Drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem.
-Czego? – warknęła Ginny, gdy tylko zobaczyła go u
progu swojego domu. Malfoy oparł dłoń o framugę i zajrzał jej przez ramię.
- Jest Hermiona? – zapytał poddenerwowanym głosem,
na co brwi dziewczyny powędrowały wysoko w górę.
- Czyżby kłopoty w raju? – uśmiechnęła się zajadle
i zmrużyła oczy.
- Zawsze miła i pomocna – warknął, odpychając ją na
bok i bezceremonialnie wchodząc do domu.
Rozejrzał się wokół i wszedł do salonu.
- Wynocha stąd, Malfoy! – krzyknęła i wskazała mu
drzwi.
-Bo co mi zrobisz? – zaśmiał się podle. - Mała,
bezbronna Weasley w gronie wrzeszczących rudzielców nie stanowi dla mnie
żadnego zagrożenia.
- Zdziwiłbyś się – wycedziła i wyciągnęła z
kieszeni dżinsów różdżkę.
- Kto to jest, mamusiu? – do pokoju weszła mała
dziewczynka, ściskająca w ręku pluszowego misia. Wielkimi fiołkowymi oczami
świdrowała Malfoya wzrokiem.
- To, kochanie, jest bardzo niemiły pan, który
właśnie wychodzi – Ginny uśmiechnęła się do dziecka przyjaźnie. Draco nie
zwrócił uwagi na jej słowa i kucnął, by jego twarz znalazła się na wysokości
twarzy dziewczynki.
- Jak masz na imię? – Ginny aż podskoczyła na
dźwięk jego głosu. Zniknęła pogarda i chłód, gdyby nie fakt, że widziała tą
sytuację na własne oczy, nigdy by w nią nie uwierzyła i wyśmiała każdego, kto
by twierdził inaczej.
- Lily – powiedziała nieśmiało dziewczynka, mocniej
ściskając zabawkę.
- Powiedz mi, Lily, czy nie była u was przypadkiem
taka śliczna pani z brązowymi włosami, która dawno temu przyjaźniła się z twoją
mamą?
Lily uśmiechnęła się smutno.
- Ma pan na myśli Hermionę? – Draco kiwnął głową. –
Niestety, proszę pana, od dawna się z nią nie widziałam. Czy jeżeli pan ją
znajdzie, to przekaże jej pan, że bardzo za nią tęsknię? I, że chciałabym, żeby
przychodziła do nas częściej?
- Oczywiście, że jej przekaże, Lily i dopilnuję,
żeby się z tobą skontaktowała – powiedział, po czym wstał z kucek. - Jak to możliwe, że dwoje tak niewychowanych
rodziców ma taką uprzejmą córkę?
- Chyba powinieneś już iść – warknęła Ginny i
ponownie pokazała mu ręką drzwi. Gdy Malfoy wychodził usłyszał jeszcze cichy
głos Lily.
- Mamusiu, ten pan wcale nie był taki niemiły.
Komentarz dziewczynki wywołał na jego ustach szeroki
uśmiech, a w głowie pojawiła się dziwna myśl, że jego dziecko również będzie
takie urocze.
W Bułgarii świeciło słońce, kiedy samolot z Londynu
wylądował na lotnisku w Sofii. Wiktor czekał na nią z bukietem tulipanów i
wielką kartką z jej imieniem.
Tak dawno go nie widziała!
Rzuciła mu się na ręce, nareszcie znajdując dla
siebie bezpieczne schronienie. Krum uniósł ją nad ziemię i obrócił kilka razy,
sprawiając, że zaczęła się śmiać. Kiedy postawił ją powrotem pocałował ją w oba
policzki i wziął pod rękę.
- Tak się cieszę, że wreszcie do mnie przyjechałaś
– powiedział, kiedy szli do mugolskiej taksówki. Jego angielski, ku uciesze
Hermiony, uległ znacznej poprawie. W głębi zawsze ją irytowało, kiedy
przekręcał różne wyrazy, a już w szczególności jej imię!
- Wiem, Wiktorze, jakoś nie mogłam się zebrać. Ale,
oto jestem.
W liście, który wysłała mu poprzedniego wieczoru,
nie wyjaśniła mu zbyt wiele. Napisała tylko, że potrzebuje chwili wytchnienia
daleko od domu. Zdawała sobie jednak sprawę, że prędzej czy później musi mu
powiedzieć.
Okazja do tego nadarzyła się jeszcze tego samego
dnia, kiedy siedzieli nad basenem w jego rezydencji. Wiktor zaproponował jej
drinka, ale ona grzecznie odmówiła.
- Dlaczego, Hermiono? Widzę, że jesteś spięta, to
cię zrelaksuje – powiedział pewnym głosem i wstał z leżaka, by mimo odmowy i
tak przygotować napój.
- Jestem w ciąży.
Mina Wiktora zmieniła się diametralnie. Jego twarz
pokryła maska szoku, smutku i niedowierzania.
- Z Malfoyem? – zapytał, a jego głos stał się nagle
oschły.
Hermiona skinęła głową.
- To czemu przyjechałaś do mnie, a nie zostałaś z
nim?
Opowiedziała mu o wszystkim. Kiedy zaczęła płakać,
Wiktor podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Malfoy nie jest ciebie wart – powiedział w końcu,
ścierając łzy z jej policzków. – Co będzie, kiedy urodzisz dziecko, a on znowu
popadnie w wir pracy? Zostaniesz wtedy sama.
- Naprawdę myślisz, że byłby do tego zdolny? - załkała.
- Łudzisz się, że dziecko coś zmieni, prawda?
Mylisz się, Hermiono. Może być nawet jeszcze gorzej. Dlatego... mam dla ciebie
propozycję. Zostań tutaj, ze mną. Razem wychowamy to dziecko, będę dla niego
dobrym ojcem, będę kochał jak swoje. A ty, Hermiono, już nigdy nie zapłaczesz,
dam ci wszystko, czego potrzebujesz.
Hermiona wyrwała się z jego objęcia.
- O czym ty mówisz? – krzyknęła z niedowierzaniem.
- Proponuję ci lepsze życie. Pomyśl o sobie, o
dziecku. Ja was nie porzucę i nigdy nie odłożę na dalszy plan. Przyrzekam, że
dam ci wszystko. Kocham cię i zawsze kochałem. Stworzymy razem szczęśliwą
rodzinę.
Hermiona wpatrywała się w niego wielkimi oczami.
To, co teraz się działo wyglądało na jakiś nieprzyzwoity żart. Miała nadzieję,
że Wiktor zaśmieje się zaraz i zapyta, jak mogła pomyśleć, że to prawda. Ale,
on stał i patrzył na nią z powagą i pożądaniem.
- Wiktor… - zaczęła. Krum złapał ją za rękę i
delikatnie pogłaskał po policzku.
- Wiem, że tak nagle wyskoczyłem z tą propozycją,
Hermiono. Nie będę na ciebie naciskał. Zastanów się, kto da ci więcej
szczęścia, ja czy on. Dla mnie odpowiedź jest banalna.
Draco jak burza wpadł do ministerstwa. Nie zważając
na zdziwione spojrzenia innych czarodziejów wbiegł do windy i, na swoje
nieszczęście, stanął oko w oko ze swoją sekretarką, Melanie.
- Draco! Myślałam, że dzisiaj wziąłeś sobie wolne –
pisnęła ucieszona i złożyła na obu jego policzkach soczyste buziaki. Malfoy
wzdrygnął się i odsunął na drugi koniec windy.
- Bo wziąłem – powiedział niezadowolony,
przeklinając Merlina, że też musiał trafić akurat na nią.
- Wyglądasz na zdenerwowanego, co się stało? –
zapytała, uśmiechając się do niego przymilnie.
- Nic – odpowiedział krótko, przestępując z nogi na
nogę. Kiedy wreszcie znalazł się na piętrze, gdzie znajdował się Departament
Transportu Magicznego, wybiegł z windy, uciekając od Melanie i jej mdlących
perfum. W ekspresowym tempie dostał się do Urzędu Teleportacji Międzynarodowej**.
- Tak? – blondynka o brązowych oczach spojrzała na
niego znad magazynu plotkarskiego i filuternie zatrzepotała rzęsami. – W czym
mogę służyć, panie Malfoy?
-Chciałemsiędowiedzieć,czybyłatutajmożeHermionaGranger?
Kobieta roześmiała się i odłożyła gazetę.
- Panie Malfoy, nie zrozumiałam ani słowa!
- Hermiona Granger – powiedział, na co brwi
Katherine – jeżeli ufać napisowi na plakietce – powędrowały wysoko do góry.
- Co z Hermioną Granger?
- Czy była tutaj, dzisiaj lub wczoraj?
- Nie mogę udzielić panu takiej odpowiedzi, nie
jestem do tego uprawniona.
- A co mogę zrobić, by było inaczej? – zapytał filuternie.
Na policzkach Katherine wykwitły dwa soczyste rumieńce.
- Wydaje mi się, że dobiega pora lunchu, jeżeli
zaprosisz mnie na obiad, to powiem ci wszystko, co wiem, o Hermionie Granger.
Malfoy zamyślił się na chwilę, ale uznał, że musi
spróbować. Jak dotąd nie miał żadnego pojęcia, gdzie Hermiona mogła się udać. Nikt
nie umiał udzielić mu odpowiedzi na to pytanie, a teraz pojawiła się nadzieja.
Draco podczas obiadu z Katherine był mało rozmowny
i patrzył na zegarek, chcąc jak najszybciej skończyć. Kate okazała się naprawdę
uroczą osóbką i gdyby okoliczności były nieco inne, prawdopodobnie spędziłby
miło czas.
- Zależy ci na niej? – zapytała, gdy wracali już do
urzędu.
- Tak – nie musiał dodawać nic więcej.
- Była tutaj wczoraj, mniej więcej około
dziesiątej. Pytała, czy będąc w ciąży może teleportować się poza granice Anglii.
Odpowiedziałam, że tylko w granicach kontynentu i po uprzedniej konsultacji z
magomedykiem.
- I co ona na to? – zapytał Malfoy, nieświadomie
wbijając paznokcie w krzesło.
- Kiwnęła głową i dopytała tylko, czy na pewno po
konsultacji nie mogłaby teleportować się do Bułgarii. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam,
że tak, bo możliwość rozszczepienia wzrasta nawet do 70% dla kobiet przy nadziei,
a…
Ale Malfoy dalej jej nie słuchał. Bułgaria! Jak on
mógł na to nie wpaść.
- Czy moje papiery są jeszcze ważne?
Kate kiwnęła głową.
- Możesz teleportować się nawet zaraz.
Hermiona siedziała przed kominkiem z kubkiem
herbaty w ręku. Nie mogła uwierzyć, że propozycja Kruma była na poważnie.
Przecież… nigdy nie dał po sobie znać, że żywi do niej głębsze uczucia. Ba,
jako jedyny mówił jej, żeby słuchała głosu serca i jeżeli tego pragnie,
związała się z Draconem. Pozostał prze niej, gdy większość jej przyjaciół bez
wahania się od niej odwróciła.
Nie kocha Kruma, nie może więc przyjąć jego
propozycji. Nie miała żadnych wątpliwości, że przy nim dziecko będzie w pełni
szczęśliwe, ale nie mogła skreślić Malfoya. To jemu oddała swoje serce i mimo
że mijał dopiero drugi dzień, ona już chciała się z nim zobaczyć. Przeżyli
razem wiele cudownych chwil, które nie mogły zostać ot tak skreślone.
W końcu oddała się w objęcia Morfeusza, tam
szukając schronienia. Pogrążona we śnie nie usłyszała dzwonku do drzwi, ani
zdenerwowanego głosu swojego narzeczonego. Nie zdawała sobie sprawy, że Wiktor
właśnie w tej chwili kłamie i mówi, że wybrała pozostanie w Bułgarii.
Malfoy poczuł, jakby dostał w twarz, ale szybko się
otrząsnął. Już dawno zauważył pożądliwe spojrzenie Kruma, za każdym razem gdy
przyjeżdżał do Anglii. Wiedział też, że Wiktor jest zdolny do wszystkiego.
- Chcę to usłyszeć od niej – warknął, popychając
Bułgara do tyłu i wchodząc do domu. Nie zważając na jego protesty wbiegł na
górę.
- Hermiono! – krzyknął, ale nie doczekał się odpowiedzi.
Mocno podenerwowany, z dużą dawką adrenaliny we krwi wbiegł do ostatniej
sypialni na piętrze, gdzie zastał ją leżącą na kanapie z zamkniętymi oczami.
Stanął w drzwiach i przez chwile przyglądał się jej spokojnej twarzy. W końcu
cicho do niej podszedł i wziął na ręce. Hermiona mruknęła przez sen i
przytuliła się do jego torsu.
Malfoy zszedł na dół, gdzie w towarzystwie
pracownika ministerstwa Bułgarii stał Wiktor Krum. Draco uśmiechnął się
zajadle.
- Chyba nie mamy zamiaru jej budzić, prawda
panowie? – zapytał, brodą wskazując na śpiącą Hermionę. – I ja już zmykam,
przyszedłem tylko po swoją narzeczoną.
- Nie masz prawa jej stąd zabierać – syknął Wiktor.
- Ależ mam i właśnie to robię – odpowiedział Draco
i posyłając Krumowi ostatnie spojrzenie wyszedł z domu.
- A ty, co się tak szczerzysz? – warknął Wiktor do
towarzyszącego mu kolegi.
- Ładnie razem wyglądają.
Hermiona obudziła się z przeświadczeniem, że ktoś
się na nią patrzy. I nie myliła się, o gdy tylko uchyliła powieki zobaczyła
parę stalowych oczu.
- Draco – szepnęła z ulgą.
- Jestem tutaj, kochanie – mruknął, przyciągając ją
do siebie i całując ją w czoło. – Przepraszam, że nie było mnie dla ciebie.
Masz moje słowo, Granger, że już nie będę pracował ponad godziny. W końcu
niedługo narodzi się mój dziedzic, muszę go dobrze wychować – zaśmiał się.
- Nie chcę cię rozczarować, Malfoy, ale to będzie
dziewczynka – powiedziała, całując go w nos.
- A więc dziedziczka – szepnął, udając załamanego. –
Mam przynajmniej nadzieję, że trafi do Slytherinu.
*Stworzenia wymyślone przeze mnie na potrzebę opowiadania; nazwa: Sarpanitu
– bogini mitologiczna, czczona jako bogini ciąży i narodzin
** Urząd wymyślony przeze mnie na potrzebę opowiadania; żeby
teleportować się do innych krajów trzeba mieć uprawnienia
EDIT: na razie brak
No cóż, ten tekst powinien był pojawić się tydzień temu...
Przepraszam, ale w szkole miałam straszne urwanie głowy! Dopiero teraz mam trochę czasu, bo są matury. A moja szkoła wpadła na wspaniały pomysł, żeby cały kolejny tydzień zrobić nam wolny. Więc wydaje mi się, że przez ten tydzień siedzenia w domu (^^) uda mi się napisać rozdział 14 :)
Pozdrawiam magicznie
~hope~
No cóż opowiadanie troszkę spóźnione, ale i tak się cieszę, że mogę je przeczytać. Rozdział świetny, piszesz cudownie <3
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Mashiro
Super! Bardzo fajne opowiadanie wyszło :3 Moja idolką jest Lily ze swoim misiem xD
OdpowiedzUsuń