Rozdział dedykuję dwóm bardzo ważnym dla mnie osobom.
Oldze i Julii - za to, że... że po prostu jesteście :*
Minerwa McGonagall stała na środku sali z
założonymi rękoma. Niecierpliwie stukała obcasem o parkiet, czekając, aż
wszyscy uczniowie usiądą na swoich miejscach. Obok niej ustawiony został sprzęt
grający, a Hermiona rozpoznała w nim gramofon, którego używali kilka lat temu
przygotowując się na Bal Bożonarodzeniowy. Granger uśmiechnęła się na samo
wspomnienie tamtego wieczoru – należał zdecydowanie do jednego z jej
ulubionych. Żałowała, że po wyjeździe jej stosunki z Krumem nieco się
ochłodziły.
Hermiona spojrzała na przeciwną stronę sali, gdzie
swoje miejsca zajmowali chłopcy ze wszystkich czterech domów. Z niewielkim
entuzjazmem spostrzegła, że dokładnie naprzeciwko niej siedział Malfoy. On
również ją zauważył i posłał w jej kierunku szelmowski uśmiech.
- Możemy już zaczynać – powiedziała McGonagall i
klasnęła w dłonie, chcąc tym gestem uciszyć trzech chłopców z Gryffindoru,
którzy śmiali się z jakiegoś niezwykle sprośnego żartu. – To wam przypadł
zaszczyt otwarcia Balu Bożonarodzeniowego. W tradycji naszej szkoły dotychczas nigdy nie
było corocznych imprez w tym stylu. Ministerstwo podsunęło nam pomysł, by
zorganizować bal ku czci bitwy, która rozległa się w murach naszego zamku kilka
miesięcy temu. Po kilku naradach postanowiliśmy, że uroczystość rozpocznie wasz
taniec, później wszyscy uczniowie i nauczyciele zbiorą się w Wielkiej Sali i
minutą ciszy uczczą pamięć poległych. Do Hogwartu przybędą goście z
Ministerstwa i dziennikarze z Proroka Codziennego.
Hermiona z
zażenowaniem spostrzegła reakcję innych uczniów, którzy na wieść o prasie
niczym małe dzieci zaczęli chichotać i podskakiwać w miejscu. Po przeciwległej
stronie sali siedział Malfoy, na którym ta informacja również nie zrobiła zbyt
dużego wrażenia. Wyglądał, jakby odpłynął gdzieś daleko, pozostawał na miejscu tylko ciałem, podczas gdy jego myśli wędrowały w przestworzach. Dziewczyna szybko zorientowała
się, o co chodzi. Bal miał się odbyć tydzień po rozprawie sądowej. Nagle Draco
ocknął się z amoku i spojrzał wprost na nią. Hermiona posłała mu niepewny
uśmiech, którym miała nadzieję rozwiać jego wątpliwości. Wygrają ten proces.
Razem.
- Mam nadzieję, że pamiętacie cokolwiek z ostatniego
razu – westchnęła McGonagall i ręką dała znać Filtchowi, żeby włączył muzykę.
Dziewczyny szybko wstały ze swoich miejsc, jednak chłopcy patrzyli po sobie z
niemałym niezadowoleniem. Kobieta złapała się za głowę.
- Nie mamy czasu na zabawę! – krzyknęła
podirytowana. – Zrobimy więc tak… Każdy podchodzi do osoby, która jest
naprzeciwko niej. No już, już, panie Weasley, idzie pan wprost przed siebie,
proszę nie zmieniać trasy!
Hermiona z lękiem spostrzegła, że jej partnerem
będzie Malfoy. Spojrzała na Ginny, chcąc podzielić się swoim żalem i udręką,
ale Ruda z zadowoleniem patrzyła na stojącego przed nią Zabiniego. Ślizgon
również nie wyglądał na pokrzywdzonego. Granger bardzo się to nie spodobało.
- Kogo my tu mamy? – Malfoy zaśmiał się i zmierzył
dziewczynę wzrokiem, przez co ona delikatnie się zarumieniła. – Mam nadzieję,
że umiesz tańczyć. Nie chcę źle przez ciebie wyglądać.
- Mogłabym tobie powiedzieć to samo – powiedziała,
chcąc ukryć czerwone policzki.
- A teraz… - zaczęła McGonagall, chodząc wzdłuż
par. – Na początku potrenujemy proszenie do tańca. Ostatnim razem widziałam
dużo sposobów, a zdecydowana większość była nie na miejscu. Panowie, szybkim
ruchem złączcie nogi i ukłońcie się partnerce, wyciągając przed siebie prawą
dłoń…
Malfoy zrobił tak, jak poleciła profesor. Jednak,
gdy większość chłopców opuściła głowę, on tego nie zrobił i cały czas
utrzymywał kontakt wzrokowy z Hermioną. Jego
oczy wpatrywały się w jej bardzo intensywnie. Ona oddawała spojrzenie z
równą pasją. Jak przez mgłę słyszała dalsze polecenia, wykonywała je
machinalnie: ręce odsunęła na bok delikatnym ruchem, prawą nogę postawiła na
palcach za lewą stopą, zgięła kolana i lekko schyliła głowę. Wszystko to robiła
patrząc blondynowi w oczy. Następnie podała mu prawą dłoń, którą on ujął
delikatnie, jakby była z porcelany. Hermiona pozwoliła, by przysunął ją bliżej
do siebie. Jedną rękę położył na jej plecach, drugą zaś, nadal trzymając jej
dłoń, uniósł na wysokość jej głowy.
McGonagall podchodziła do każdej pary, poprawiała
pozycję, karciła niektórych chłopców, których ręka była zdecydowanie za blisko
pośladków partnerki.
- Panno Granger, panie Malfoy, bardzo dobra robota
– pochwaliła ich, nieświadomie przerywając tą magiczną chwilę. Hermiona
odchrząknęła znacząco i przeniosła spojrzenie w bok.
Czuła się dziwnie. Reakcja jej organizmu na dotyk
Malfoya była… nieodpowiednia. Nie rozumiała, co się dzieje, dlaczego jego
bliskość tak na nią działała. Na plecach czuła przyjemne mrowienie, a jednocześnie
ogień, jakby ktoś przykładał do jej zimnej skóry gorące łuczywo. Jej dłoń mała
i zgrabna, spleciona z jego - znacznie większą, zdawała się być na swoim miejscu.
Długie palce chłopaka obejmowały ją delikatnie, jakby bał się, że może coś w niej uszkodzić.
Nie wiedziała, że u Malfoya w głowie również
pojawiły się niebezpieczne myśli. Sięgnął myślami do czasów, kiedy oboje, tak
blisko siebie, chowali się za zbroją przed patrolującym korytarze nauczycielem.
Teraz te wszystkie uczucia zdawały się żywsze, płonęły mocniej i raźniej. Nie
mógł się nadziwić, jaką przyjemność sprawiało mu trzymanie jej w ramionach.
Powtarzanie, że to szlama, której nienawidził od pierwszego wejrzenia, szlama,
której ból sprawiał mu radość, nie pomagało. Ba, nawet wypowiedzenie tego słowa
w myślach przychodziło mu z trudem.
Hermiona odsunęła się od Malfoya. Bała się, że z
jej zachowania wyczyta, że coś się zmieniło. Z mocnym postanowieniem
stwierdziła, że dopóki sama nie rozwiąże tego problemu, będzie trzymała się od
niego z daleka. A już w szczególności, jak najmniej go dotykała.
Kolejnym zadaniem wyznaczonym przez McGonagall był
po prostu taniec. Po wstępie, w którym objaśniała teorię, nadszedł czas na
praktykę. Hermiona prychnęła, orientując się, że swoje postanowienie musi
odłożyć na później. W końcu znowu musi go dotknąć.
Malfoy był wyjątkowo niezłym tancerzem. Chociaż
„niezłym” to za mało powiedziane. Sprawiał wrażenie, jakby muzykę miał we
krwi. Krążyli po sali w ciszy. Żadne z
nich początkowo nie chciało jej przerywać.
- Nie jesteś zazdrosna o Wieprzleja? – zapytał
znienacka Draco. Hermiona spojrzała mu w oczy, a na jej twarzy malowało się
zaskoczenie.
- Niby czemu miałabym być zazdrosna o Rona? – odpowiedziała pytaniem, kładąc
nacisk na imię chłopaka. Chciała tym pokazać, jak bardzo nie lubi tego
określenia.
- Brown wygląda tak, jakby zaraz miała dostać
orgazmu – powiedział i głową wskazał w kierunku tańczącej niedaleko pary.
Hermiona zerknęła w tamtą stronę, po czym wybuchła śmiechem. Mina Rona
wskazywała, że najchętniej uciekłby daleko stąd. A Lavender… Granger musiała zgodzić
się z określeniem Malfoya. Na jej twarzy widniała taka rozkosz, że nawet
McGonagall postała jej zniesmaczone pojrzenie.
- Więc?
- Z Ronem postanowiliśmy zrobić sobie przerwę.
Serce Malfoya z niewiadomych przyczyn zabiło
mocniej.
- Na jak długo? – zapytał, siląc się na obojętny
ton głosu.
- Na ile będzie potrzeba.
Znowu zapanowała między nimi cisza. Hermiona
zaczęła rozglądać się po sali, szukając wzrokiem przyjaciółki. Ginny razem z
Blaisem tańczyła kilka metrów dalej. Wyglądała na bardzo zrelaksowaną i
zadowoloną. Granger zmarszczyła brwi, a po chwili przyszła jej do głowy
absurdalna myśl.
- Czy Zabini zachowywał się ostatnio inaczej? –
zapytała, nadal wpatrując się w Ginny. Malfoy posłał jej pytające spojrzenie.
- W jakim sensie inaczej?
Hermiona ciężko westchnęła.
- Zaczął częściej wychodzić, nie mówił, gdzie
idzie, chodził zamyślony…?
Draco spojrzał na przyjaciela, a potem znowu na
Hermionę.
-Możliwe. Do czego pijesz, Granger?
- Gdzie ty masz oczy? – mruknęła. – Ginny również
się zmieniła. Ale wszystko wyszło na jaw, kiedy przyznała się, że „jest pewien
chłopak”. Nie chciała mi nawet powiedzieć, z którego jest domu. Teraz, jak tak
na nią patrzę, to chyba już wiem.
- Granger, chyba upadłaś na głowę! Weasley i
Zabini? Razem? – chłopak zaśmiał się, jednak widząc wyraz twarzy Hermiony,
przyjrzał się jeszcze raz tańczącej niedaleko parze.
- O kurwa – wyrwało mu się. – Chyba masz rację.
Do końca zajęć Hermiona nie spuszczała Ginny z
oczu. Nie mogła pogodzić się z myślą, że jej najlepsza przyjaciółka nie
powiedziała jej o tym od razu. To był Blaise Zabini, Ślizgon i najlepszy
przyjaciel Malfoya! Może nigdy nie wstąpił w szeregi Voldemorta, ale był złym
człowiekiem. Razem z Draconem uwielbiał uprzykrzać jej, Harremu i Ronowi życie.
Jak zareagują chłopcy, gdy dowiedzą się, z kim zadaje się mała Weasley?
Właśnie dlatego Hermiona zgodziła się na plan
Malfoya. W tej kwestii się z nim zgadzała – oni nie mogli być razem.
Po skończonych zajęciach Granger szybkim krokiem
podeszła do Ginny.
- Widziałam, że tobie przytrafił się Zabini. To
musiał być koszmar – zaczęła, przyglądając się jej uważnie.
- Yhm – skinęła głową Ruda i posłała jej blady
uśmiech.
- Pójdziesz ze mną do Pokoju Życzeń? – zapytała bez
ogródek Hermiona. – Zostawiłam tam kilka książek, a niedługo muszę oddać je do
biblioteki.
Zamyślona Weasley nie pojęła absurdu wypowiedzi
przyjaciółki – przecież Hermiona uczyła się albo u Malfoya, albo u siebie.
Połknęła haczyk z zadziwiającą łatwością.
Po chwili dziewczyny stanęły przed ścianą, która
skrywała Pokój Życzeń. Granger przeszła wzdłuż niej trzy razy, aż pojawiły się
drzwi.
W środku panował półmrok. Pomieszczenie było duże i
przestronne - Hermiona rozpoznała w nim pokój wspólny śliozgonów, jednak w
trochę mroczniejszej wersji.
Ginny ze zdziwieniem rozejrzała się wokół siebie.
Dopiero teraz dotarły do niej ostrzegawcze sygnały.
- Nie jesteśmy tu po twoje książki, prawda?
- Nie.
To nie Hermiona odpowiedziała. Z mroku wyłonił się
Malfoy, a za nim jak cień posuwał się Blaise. On już wiedział.
- To dla twojego dobra – szepnęła Granger i
ścisnęła dłoń przyjaciółki. Zaprowadziła ją na szmaragdową kanapę i stanęła z
założonymi rękoma.
- To ma się skończyć – powiedział sucho Malfoy
stając obok Hermiony. Zabini stanął za sofą i położył obie dłonie na ramionach
Weasley.
- To nie ty masz o tym decydować – warknął. Zawsze
pogodny i zabawny Blaise w jednej chwili zmienił się nie do poznania.
Rozbawienie zniknęło z jego oczu, a wyraz twarzy stał się chłodny i
nienaturalny.
- Hermiono – jęknęła Ginny. – Miałam ci o tym
powiedzieć, przysięgam. Bałam się, że będziesz na mnie zła.
- I miałaś rację, Ginewro. Powinnaś była mi o tym
powiedzieć już na samym początku.
- Wiem i przepraszam – mruknęła, spoglądając na
swoje dłonie.
Hermiona przygryzła dolną wargę, po czym złapała
przyjaciółkę za rękę i pociągnęła na drugi koniec pomieszczenia.
- Kochasz
go? – zapytała, patrząc Ginny w oczy.
- Tak – odpowiedziała dziewczyna i spojrzała
błagalnie na Hermionę. – Proszę, pozwól mi być szczęśliwą.
- Właśnie na tym mi zależy, kochanie - szepnęła i
przytuliła ją mocno do siebie. – Nie ufam mu. To Ślizgon. Nie chcę, żeby cię
zranił.
- Nie zrani mnie. Blaise jest dobrym człowiekiem. Przy nim odżyłam.
- Zabini, ogarnij się – warknął Malfoy, gdy
dziewczyny oddaliły się na stosowną odległość. – To zdrajczyni krwi, do jasnej
cholery. Mała, irytująca wiewióra.
- Nie mów tak o niej. Wcale jej nie znasz –
odpowiedział chłodno mulat. – Kocham ją.
Draco prychnął zażenowany.
- Miłość? – zaśmiał się ironicznie. – Miłość nie
istnieje. To, co zapewne was łączy to pożądanie i seks – nic więcej.
- Nie spałem z nią jeszcze, Malfoy. Nie jestem taki
jak ty – odpowiedział mocno już poddenerwowany.
Tego Draco się nie spodziewał.
- Jak zareagują twoi rodzice?
- Będą musieli się z tym jakoś pogodzić.
Nagle obok pojawiła się Hermiona.
- Jeżeli Ginny uroni przez ciebie chociaż jedną łzę
to, Merlin świadkiem, rozerwę cię na strzępy – warknęła, przykładając różdżkę
do jego klatki piersiowej. Na twarzy mulata pojawił się cień rozbawienia.
- Czy to oznacza, że mamy twoje błogosławieństwo?
Hermiona niepewnie kiwnęła głową i zabrała różdżkę.
- Co ty robisz, Granger? – wrzasnął Malfoy. –
Pozwolisz im tak po prostu odjechać w stronę tęczy na białym rumaku? –
zironizował, zaciskając mocno pięści.
- To nie nam o tym decydować – powtórzyła słowa
Zabiniego.
- Wszyscy jesteście popieprzeni – powiedział i
schował twarz w dłoniach. Po chwili odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju
trzaskając drzwiami.
- Draco, nie możesz ot tak zakazać im się spotykać
– powiedziała Pansy, próbując ukryć rozbawienie. – To dorośli ludzie, mogą
robić co chcą.
- Wiem, ale to niewłaściwe. Jakbym ja zaczął umawiać
się z Granger. Wyobrażasz sobie mnie i Granger? – prychnął i zrobił minę, jakby
miał zaraz zwymiotować. Parkinson wyprostowała się i podrapała po głowie,
próbując ukryć lekki uśmiech.
- Nie – jęknął Malfoy. – Błagam, nie zostawiaj mnie
w tym wariatkowie. Nie daj się w to wszystko wkręcić. A teraz powtarzaj za mną:
Malfoy i Granger nigdy, przenigdy nie mogliby być razem.
- Nigdy nie mów nigdy – szepnęła zadziornie. – Ale
tak na serio, to jestem zdania, że jakbyście przestali się nienawidzić i złą
energię przenieśli na seks, bylibyście najgorętszą parą w szkole.
- Bierzesz za dużo leków – warknął Malfoy i
zrozpaczony rzucił się na łóżko. – Merlinie, powiedz, że to sen.
- Widziałam ciebie i Granger podczas próby tańca.
Wokół was roztaczała się magiczna aura.
McGonagall nawet zauważyła, że coś między wami się pojawiło. Widziałeś te jej
tajemnicze uśmiechy?
- Idę – powiedział Draco i zerwał się z łóżka.
Pansy zaśmiała się i złapała go za rękę, ale on ją wyrwał. – Idę poszukać
kogoś, kto jest normalny.
Otworzył drzwi, stając oko w oko z Astorią. Jęknął.
Nie miał ochoty na rozmowę z kimś jej pokroju. Zatrzasnął je, czując jak
ogarnia go bezsilność. Osunął się na ziemię.
- Granger nie jest taka zła – szepnęła Pansy i
usiadła obok niego. – Pomaga ci. Dzięki niej podciągnąłeś się w nauce i jesteś
przygotowany do rozprawy. Widziałeś jej uśmiech w wielkiej sali. Ona w ciebie
wierzy. Przemyśl to.
EDIT: Aithne
Aktualizacja: 05/05/2020
Aktualizacja: 05/05/2020
Tak jak obiecałam, w lutym ukazał się rozdział 11. Nareszcie. Co do "Są takie chwile" i "Obliviate" to nie wiem, czy pojawią się w ty miesiącu. Jest możliwe, że napiszę jeszcze jedną notkę, ale na pewno nie dwie. W końcu luty kończy się w przyszłą sobotę.
Pozdrawiam magicznie
~hope~