sobota, 2 maja 2015

Są takie chwile... cz.II

Rozdział 14: 9 maja 2015

Hermiona stanęła przed drzwiami małego domu. Wzięła kilka głębokich wdechów i otarła resztki łez. Nieśmiało zapukała.
- Już otwieram! - usłyszała dźwięczny głos i przygryzła dolną wargę. Drzwi otworzyły się powoli, a za nimi stanęła drobna blondynka.
- Hermiono! - krzyknęła Luna i wyściskała dziewczynę. - Tak dawno cię u mnie nie było - powiedziała z urazą w głosie i wciągnęła ją do domu.
- Przepraszam - mruknęła Hermiona i nerwowo rozejrzała się wokół. - Jest Neville?
Luna zmarszczyła brwi.
- Nie, wyszedł wcześnie rano. Co się stało?
Hermiona usiadła na sofie i podciągnęła nogi pod brodę.
- Malinka! - mały skrzat pojawił się z cichym trzaskiem. - Zrób nam, proszę, herbaty i do jednej dodaj dwie kropelki eliksiru uspokajającego.
Malinka ukłoniła się nisko i zniknęła. Hermiona spojrzała na Lunę zdziwiona.
- Skąd...?
- Latają wokół ciebie Sarpanity* i ćwierkają tak radośnie, że uśmiech sam ciśnie się na usta.
Hermiona przewróciła oczami i zaśmiała się na słowa przyjaciółki.
W tej samej chwili pojawiła się Malinka i postawiła tacę na stole. Luna podziękowała jej grzecznie, na co skrzat ukłonił się nisko i zniknął.
- Gdzie jest Draco?
Hermiona głośno przełknęła ślinę i wzięła łyk gorącej herbaty, by zyskać na czasie.
- Muszę odpocząć – westchnęła w końcu. – Na początku było tak idealnie, a teraz… Nie spędza już ze mną w ogóle czasu. Nie ma tej namiętności, co kiedyś.
Luna pogłaskała ją po głowie i posłała pokrzepiający uśmiech.
- On cię kocha. Wiesz, że chce dla ciebie, dla was, jak najlepiej – szepnęła jej do ucha, opierając czoło o jej głowę. – Ale rozumiem, że potrzebujesz czasu. Co zamierzasz zrobić?
- Zarezerwowałam bilet na samolot do Bułgarii. Wylot jest dopiero jutro rano, dlatego chciałam zapytać, czy…
- Nie ma sprawy, Hermionko – powiedziała Luna. – Spróbuję przekonać Neville’a, żeby nie mówił Draconowi o tym, że u nas byłaś, ani gdzie się wybierasz. Tu jesteś bezpieczna – dodała szeptem, a jej słodki oddech owiał twarz Hermiony. Dziewczyna przymknęła oczy i mocniej wtuliła się w przyjaciółkę. Nim się spostrzegła, została przeniesiona na górę, gdzie oddała się w troskliwe objęcia Morfeusza.

Drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem.
-Czego? – warknęła Ginny, gdy tylko zobaczyła go u progu swojego domu. Malfoy oparł dłoń o framugę i zajrzał jej przez ramię.
- Jest Hermiona? – zapytał poddenerwowanym głosem, na co brwi dziewczyny powędrowały wysoko w górę.
- Czyżby kłopoty w raju? – uśmiechnęła się zajadle i zmrużyła oczy.
- Zawsze miła i pomocna – warknął, odpychając ją na bok i bezceremonialnie wchodząc do domu.  Rozejrzał się wokół i wszedł do salonu.
- Wynocha stąd, Malfoy! – krzyknęła i wskazała mu drzwi.
-Bo co mi zrobisz? – zaśmiał się podle. - Mała, bezbronna Weasley w gronie wrzeszczących rudzielców nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia.
- Zdziwiłbyś się – wycedziła i wyciągnęła z kieszeni dżinsów różdżkę.
- Kto to jest, mamusiu? – do pokoju weszła mała dziewczynka, ściskająca w ręku pluszowego misia. Wielkimi fiołkowymi oczami świdrowała Malfoya wzrokiem.
- To, kochanie, jest bardzo niemiły pan, który właśnie wychodzi – Ginny uśmiechnęła się do dziecka przyjaźnie. Draco nie zwrócił uwagi na jej słowa i kucnął, by jego twarz znalazła się na wysokości twarzy dziewczynki.
- Jak masz na imię? – Ginny aż podskoczyła na dźwięk jego głosu. Zniknęła pogarda i chłód, gdyby nie fakt, że widziała tą sytuację na własne oczy, nigdy by w nią nie uwierzyła i wyśmiała każdego, kto by twierdził inaczej.
- Lily – powiedziała nieśmiało dziewczynka, mocniej ściskając zabawkę.
- Powiedz mi, Lily, czy nie była u was przypadkiem taka śliczna pani z brązowymi włosami, która dawno temu przyjaźniła się z twoją mamą?
Lily uśmiechnęła się smutno.
- Ma pan na myśli Hermionę? – Draco kiwnął głową. – Niestety, proszę pana, od dawna się z nią nie widziałam. Czy jeżeli pan ją znajdzie, to przekaże jej pan, że bardzo za nią tęsknię? I, że chciałabym, żeby przychodziła do nas częściej?
- Oczywiście, że jej przekaże, Lily i dopilnuję, żeby się z tobą skontaktowała – powiedział, po czym wstał z kucek.  - Jak to możliwe, że dwoje tak niewychowanych rodziców ma taką uprzejmą córkę?
- Chyba powinieneś już iść – warknęła Ginny i ponownie pokazała mu ręką drzwi. Gdy Malfoy wychodził usłyszał jeszcze cichy głos Lily.
- Mamusiu, ten pan wcale nie był taki niemiły.
Komentarz dziewczynki wywołał na jego ustach szeroki uśmiech, a w głowie pojawiła się dziwna myśl, że jego dziecko również będzie takie urocze.  

W Bułgarii świeciło słońce, kiedy samolot z Londynu wylądował na lotnisku w Sofii. Wiktor czekał na nią z bukietem tulipanów i wielką kartką z jej imieniem.
Tak dawno go nie widziała!
Rzuciła mu się na ręce, nareszcie znajdując dla siebie bezpieczne schronienie. Krum uniósł ją nad ziemię i obrócił kilka razy, sprawiając, że zaczęła się śmiać. Kiedy postawił ją powrotem pocałował ją w oba policzki i wziął pod rękę.
- Tak się cieszę, że wreszcie do mnie przyjechałaś – powiedział, kiedy szli do mugolskiej taksówki. Jego angielski, ku uciesze Hermiony, uległ znacznej poprawie. W głębi zawsze ją irytowało, kiedy przekręcał różne wyrazy, a już w szczególności jej imię!
- Wiem, Wiktorze, jakoś nie mogłam się zebrać. Ale, oto jestem.
W liście, który wysłała mu poprzedniego wieczoru, nie wyjaśniła mu zbyt wiele. Napisała tylko, że potrzebuje chwili wytchnienia daleko od domu. Zdawała sobie jednak sprawę, że prędzej czy później musi mu powiedzieć.
Okazja do tego nadarzyła się jeszcze tego samego dnia, kiedy siedzieli nad basenem w jego rezydencji. Wiktor zaproponował jej drinka, ale ona grzecznie odmówiła.
- Dlaczego, Hermiono? Widzę, że jesteś spięta, to cię zrelaksuje – powiedział pewnym głosem i wstał z leżaka, by mimo odmowy i tak przygotować napój.
- Jestem w ciąży.
Mina Wiktora zmieniła się diametralnie. Jego twarz pokryła maska szoku, smutku i niedowierzania.
- Z Malfoyem? – zapytał, a jego głos stał się nagle oschły.
Hermiona skinęła głową.
- To czemu przyjechałaś do mnie, a nie zostałaś z nim?
Opowiedziała mu o wszystkim. Kiedy zaczęła płakać, Wiktor podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Malfoy nie jest ciebie wart – powiedział w końcu, ścierając łzy z jej policzków. – Co będzie, kiedy urodzisz dziecko, a on znowu popadnie w wir pracy? Zostaniesz wtedy sama.
- Naprawdę myślisz, że byłby do tego zdolny?  - załkała.
- Łudzisz się, że dziecko coś zmieni, prawda? Mylisz się, Hermiono. Może być nawet jeszcze gorzej. Dlatego... mam dla ciebie propozycję. Zostań tutaj, ze mną. Razem wychowamy to dziecko, będę dla niego dobrym ojcem, będę kochał jak swoje. A ty, Hermiono, już nigdy nie zapłaczesz, dam ci wszystko, czego potrzebujesz.
Hermiona wyrwała się z jego objęcia.
- O czym ty mówisz? – krzyknęła z niedowierzaniem.
- Proponuję ci lepsze życie. Pomyśl o sobie, o dziecku. Ja was nie porzucę i nigdy nie odłożę na dalszy plan. Przyrzekam, że dam ci wszystko. Kocham cię i zawsze kochałem. Stworzymy razem szczęśliwą rodzinę.
Hermiona wpatrywała się w niego wielkimi oczami. To, co teraz się działo wyglądało na jakiś nieprzyzwoity żart. Miała nadzieję, że Wiktor zaśmieje się zaraz i zapyta, jak mogła pomyśleć, że to prawda. Ale, on stał i patrzył na nią z powagą i pożądaniem.
- Wiktor… - zaczęła. Krum złapał ją za rękę i delikatnie pogłaskał po policzku.
- Wiem, że tak nagle wyskoczyłem z tą propozycją, Hermiono. Nie będę na ciebie naciskał. Zastanów się, kto da ci więcej szczęścia, ja czy on. Dla mnie odpowiedź jest banalna.

Draco jak burza wpadł do ministerstwa. Nie zważając na zdziwione spojrzenia innych czarodziejów wbiegł do windy i, na swoje nieszczęście, stanął oko w oko ze swoją sekretarką, Melanie.
- Draco! Myślałam, że dzisiaj wziąłeś sobie wolne – pisnęła ucieszona i złożyła na obu jego policzkach soczyste buziaki. Malfoy wzdrygnął się i odsunął na drugi koniec windy.
- Bo wziąłem – powiedział niezadowolony, przeklinając Merlina, że też musiał trafić akurat na nią.
- Wyglądasz na zdenerwowanego, co się stało? – zapytała, uśmiechając się do niego przymilnie.
- Nic – odpowiedział krótko, przestępując z nogi na nogę. Kiedy wreszcie znalazł się na piętrze, gdzie znajdował się Departament Transportu Magicznego, wybiegł z windy, uciekając od Melanie i jej mdlących perfum. W ekspresowym tempie dostał się do Urzędu Teleportacji Międzynarodowej**.
- Tak? – blondynka o brązowych oczach spojrzała na niego znad magazynu plotkarskiego i filuternie zatrzepotała rzęsami. – W czym mogę służyć, panie Malfoy?
-Chciałemsiędowiedzieć,czybyłatutajmożeHermionaGranger?
Kobieta roześmiała się i odłożyła gazetę.
- Panie Malfoy, nie zrozumiałam ani słowa!
- Hermiona Granger – powiedział, na co brwi Katherine – jeżeli ufać napisowi na plakietce – powędrowały wysoko do góry.
- Co z Hermioną Granger?
- Czy była tutaj, dzisiaj lub wczoraj?
- Nie mogę udzielić panu takiej odpowiedzi, nie jestem do tego uprawniona.
- A co mogę zrobić, by było inaczej? – zapytał filuternie. Na policzkach Katherine wykwitły dwa soczyste rumieńce.
- Wydaje mi się, że dobiega pora lunchu, jeżeli zaprosisz mnie na obiad, to powiem ci wszystko, co wiem, o Hermionie Granger.
Malfoy zamyślił się na chwilę, ale uznał, że musi spróbować. Jak dotąd nie miał żadnego pojęcia, gdzie Hermiona mogła się udać. Nikt nie umiał udzielić mu odpowiedzi na to pytanie, a teraz pojawiła się nadzieja.
Draco podczas obiadu z Katherine był mało rozmowny i patrzył na zegarek, chcąc jak najszybciej skończyć. Kate okazała się naprawdę uroczą osóbką i gdyby okoliczności były nieco inne, prawdopodobnie spędziłby miło czas.
- Zależy ci na niej? – zapytała, gdy wracali już do urzędu.
- Tak – nie musiał dodawać nic więcej.

- Była tutaj wczoraj, mniej więcej około dziesiątej. Pytała, czy będąc w ciąży może teleportować się poza granice Anglii. Odpowiedziałam, że tylko w granicach kontynentu i po uprzedniej konsultacji z magomedykiem.
- I co ona na to? – zapytał Malfoy, nieświadomie wbijając paznokcie w krzesło.
- Kiwnęła głową i dopytała tylko, czy na pewno po konsultacji nie mogłaby teleportować się do Bułgarii. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że tak, bo możliwość rozszczepienia wzrasta nawet do 70% dla kobiet przy nadziei, a…
Ale Malfoy dalej jej nie słuchał. Bułgaria! Jak on mógł na to nie wpaść.
- Czy moje papiery są jeszcze ważne?
Kate kiwnęła głową.
- Możesz teleportować się nawet zaraz.

Hermiona siedziała przed kominkiem z kubkiem herbaty w ręku. Nie mogła uwierzyć, że propozycja Kruma była na poważnie. Przecież… nigdy nie dał po sobie znać, że żywi do niej głębsze uczucia. Ba, jako jedyny mówił jej, żeby słuchała głosu serca i jeżeli tego pragnie, związała się z Draconem. Pozostał prze niej, gdy większość jej przyjaciół bez wahania się od niej odwróciła.
Nie kocha Kruma, nie może więc przyjąć jego propozycji. Nie miała żadnych wątpliwości, że przy nim dziecko będzie w pełni szczęśliwe, ale nie mogła skreślić Malfoya. To jemu oddała swoje serce i mimo że mijał dopiero drugi dzień, ona już chciała się z nim zobaczyć. Przeżyli razem wiele cudownych chwil, które nie mogły zostać ot tak skreślone.
W końcu oddała się w objęcia Morfeusza, tam szukając schronienia. Pogrążona we śnie nie usłyszała dzwonku do drzwi, ani zdenerwowanego głosu swojego narzeczonego. Nie zdawała sobie sprawy, że Wiktor właśnie w tej chwili kłamie i mówi, że wybrała pozostanie w Bułgarii.

Malfoy poczuł, jakby dostał w twarz, ale szybko się otrząsnął. Już dawno zauważył pożądliwe spojrzenie Kruma, za każdym razem gdy przyjeżdżał do Anglii. Wiedział też, że Wiktor jest zdolny do wszystkiego.
- Chcę to usłyszeć od niej – warknął, popychając Bułgara do tyłu i wchodząc do domu. Nie zważając na jego protesty wbiegł na górę.
- Hermiono! – krzyknął, ale nie doczekał się odpowiedzi. Mocno podenerwowany, z dużą dawką adrenaliny we krwi wbiegł do ostatniej sypialni na piętrze, gdzie zastał ją leżącą na kanapie z zamkniętymi oczami. Stanął w drzwiach i przez chwile przyglądał się jej spokojnej twarzy. W końcu cicho do niej podszedł i wziął na ręce. Hermiona mruknęła przez sen i przytuliła się do jego torsu.
Malfoy zszedł na dół, gdzie w towarzystwie pracownika ministerstwa Bułgarii stał Wiktor Krum. Draco uśmiechnął się zajadle.
- Chyba nie mamy zamiaru jej budzić, prawda panowie? – zapytał, brodą wskazując na śpiącą Hermionę. – I ja już zmykam, przyszedłem tylko po swoją narzeczoną.
- Nie masz prawa jej stąd zabierać – syknął Wiktor.
- Ależ mam i właśnie to robię – odpowiedział Draco i posyłając Krumowi ostatnie spojrzenie wyszedł z domu.
- A ty, co się tak szczerzysz? – warknął Wiktor do towarzyszącego mu kolegi.
- Ładnie razem wyglądają.

Hermiona obudziła się z przeświadczeniem, że ktoś się na nią patrzy. I nie myliła się, o gdy tylko uchyliła powieki zobaczyła parę stalowych oczu.
- Draco – szepnęła z ulgą.
- Jestem tutaj, kochanie – mruknął, przyciągając ją do siebie i całując ją w czoło. – Przepraszam, że nie było mnie dla ciebie. Masz moje słowo, Granger, że już nie będę pracował ponad godziny. W końcu niedługo narodzi się mój dziedzic, muszę go dobrze wychować – zaśmiał się.
- Nie chcę cię rozczarować, Malfoy, ale to będzie dziewczynka – powiedziała, całując go w nos.
- A więc dziedziczka – szepnął, udając załamanego. – Mam przynajmniej nadzieję, że trafi do Slytherinu.

*Stworzenia wymyślone przeze mnie na potrzebę opowiadania; nazwa: Sarpanitu – bogini mitologiczna, czczona jako bogini ciąży i narodzin

** Urząd wymyślony przeze mnie na potrzebę opowiadania; żeby teleportować się do innych krajów trzeba mieć uprawnienia

EDIT: na razie brak

No cóż, ten tekst powinien był pojawić się tydzień temu...
Przepraszam, ale w szkole miałam straszne urwanie głowy! Dopiero teraz mam trochę czasu, bo są matury. A moja szkoła wpadła na wspaniały pomysł, żeby cały kolejny tydzień zrobić nam wolny. Więc wydaje mi się, że przez ten tydzień siedzenia w domu (^^) uda mi się napisać rozdział 14 :) 
Pozdrawiam magicznie
~hope~