sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 9 cz. II

Wyszedł na boisko szybkim, równym krokiem. Jego szarobłękitne oczy ciskały błyskawice na wszystkie strony, a szczególnie w kierunku Notta, który jak gdyby nigdy nic stał oparty o miotłę.
- Mecz, który odbędzie się w sobotę, musimy wygrać. Ravenclaw, pomimo gównianego Szukającego, ma niezłych Ścigających – Malfoy zmrużył oczy, uśmiechając się złośliwie. – Dwadzieścia okrążeń wokół boiska, tak dla rozgrzewki – sam ruszył jako pierwszy, wybierając sobie odpowiednie tempo. Jako że on biegał regularnie, z wykonaniem tego zadania nie miał żadnego problemu.
Niestety, w głowie nadal huczały mu słowa Teodora. Przecież to niemożliwe, żeby on, czystokrwisty, szanujący zasady arystokrata, poczuł cokolwiek do szlamy Granger. Żadna dziewczyna, ani nikt inny,  nie zmieni go. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, co takiego mogłaby mieć w sobie ta kujonka. Nie można jej nazwać pięknością, o jakiej on marzył. Jej włosy nadal były szopą z rozdwojonymi końcówkami – chociaż wyglądały lepiej niż przed wojną, tego zaprzeczyć nie mógł. Twarz prezentowała się zwyczajnie – okrągła, z delikatnymi piegami. Oczy miała duże i w kolorze mlecznej czekolady, schowane za wachlarzem ciemnych rzęs. Nosek – irytująco zadarty, jednak mały i zgrabny. Usta chociaż pełne, nie wyróżniały się w tłumie. Granger nie była ani wysoka ani długonoga. Dzieliła ich przepaść w postaci dwudziestu centymetrów! O jej ciele nie wiedział zbyt wiele – chowała je pod swetrami, mimo że jej styl zmienił się na lepszy, prawdopodobnie przez Weasley.
W jej wyglądzie nie było przecież nic nadzwyczajnego! Jak Nott w ogóle mógł pomyśleć, że on się w niej zakocha! Malfoy prychnął pod nosem, ukradkiem patrząc na zegarek. Urządzenie pokazywało, że przebiegł właśnie dwudzieste piąte okrążenie. Zatrzymał się, spoglądając w stronę drużyny. Blaise opierał się o miotłę, patrząc na niego pobłażliwie, a Teodor uśmiechał się zagadkowo, co tylko rozjuszyło Dracona.
- Co tak stoicie?! – wrzasnął, otwierając pudło z piłkami do gry. Tłuczek z zawrotną prędkością poszybował w powietrze, a Złoty Znicz po chwili zniknął z oczu wszystkim graczom. – Na miotły! Już!
Trening przebiegał sprawnie. Każdy zdawał sobie sprawę z nastroju Malfoya i nikt nie chciał go pogarszać. Tylko Nott pozwalał sobie na zagadkowe spojrzenia i złośliwe uśmiechy. Nawet Diabeł siedział cicho, pochłonięty własnymi myślami. O w pół do siódmej gracze wylądowali na ziemi, a Draco pokiwał z uznaniem głową.
- Dobry trening – powiedział tylko i jako pierwszy ruszył w stronę szatni. W zawrotnym tempie wziął prysznic, przebrał się i nie zamieniając z nikim słowa poszedł do Wielkiej Sali na kolację. Przybył jako jeden z pierwszych, chociaż pomieszczenie powoli zapełniało się głodnymi, zmęczonymi uczniami. Usadowił się koło Pansy, która ze znudzeniem bawiła się widelcem, mieszając nim nietkniętą sałatkę. Widząc karcące spojrzenie Malfoya, z trudem włożyła kawałek papryki do buzi.
- Musisz jeść – powiedział Smok, szykując własne jedzenie. Jego talerz, w przeciwieństwie do dziewczyny, wypełniony był po brzegi różnymi smakołykami. Chwilę później pojawili się Blaise i Nott, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali, ale zamilkli, gdy tylko doszli do stołu.    
- Gapi się – powiedział Nott, pochylając się w stronę Dracona, gdy tylko usiadł naprzeciwko niego. – Rozmawia o tobie z Wiewiórką.
Malfoy spojrzał przez ramię, odnajdując przy stole Gryffindoru  Granger. Dziewczyna siedziała z nosem w książce, ale uniosła spojrzenie dokładnie w tym momencie, kiedy Smok na nią patrzył. Posłała mu nieśmiały uśmiech, po czym znowu zatopiła się w interesującej lekturze. A koło niej wcale nie siedziała Weasley. Ruda stała przy wejściu, dyskutując o czymś z bratem.
- Mówiłem o Wieprzleju– zaśmiał się Teodor, posyłając mu rozbawione spojrzenie i przekrzywiając głowę w bok.
- Wkurwiasz mnie – odpowiedział Malfoy, w pełni zajmując się swoim jedzeniem.
~*~
Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego, zaczytana w książce. Starała się nie marnować czasu na coś tak bezsensownego jak powrót z Wielkiej Sali do dormitorium. Zrozumiała, że egzaminy zbliżają się wielkimi krokami, a ona tak naprawdę, dokładnie zaczęła się uczyć dopiero teraz.
Na chwilę oderwała wzrok od tekstu, rozglądając się po pomieszczeniu. Jej ulubiony fotel stał pusty, więc z radością do niego podbiegła zostawiając książkę. Wróciła sekundę później, w rękach niosąc kolumnę ogromnych woluminów, czysty pergamin i atrament. Zabrała się do pracy, przedtem zbierając burzę włosów z niedbałego koczka.
- Hermiono? – Ron podszedł do niej, uśmiechają się przyjaźnie. – Masz wolną chwilkę?
- Widzisz, że jestem zajęta – odpowiedziała, nie podnosząc wzroku.
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- A może to zaczekać? – zapytała, otwierając kolejną opasłą księgę. Ron zatrzasnął ją szybkim ruchem ręki.
- Nie może! – krzyknął. – Nie masz czasu na swojego chłopaka, a masz czas pieprzyć się z Malfoyem? – dopiero po wypowiedzeniu tego zdania, zrozumiał, co powiedział. Hermiona zerwała się z miejsca, opuszczając głowę. Po jej policzku spłynęło kilka łez, jednak nie chciała, by on je widział. Wybiegła z Pokoju Wspólnego, pozwalając słonym kroplom wypływać z oczu. Słyszała, ze za nią biegnie i że ją woła. Musiała znaleźć miejsce, w którym on jej nie znajdzie. Miejsce, którego by się po niej nie spodziewał. Przystanęła na chwilę, nabierając powietrza. Już wiedziała, gdzie iść. Biegiem ruszyła w stronę błoni.
~*~
Wiedział, że nie powinien tu być. Z drugiej jednak strony nic na ten temat nie było w regulaminie, a dwudziesta druga jeszcze nie wybiła. Z uśmiechem na ustach  wsiadł na miotłę, by po chwili odbić się od ziemi. Zimny wiatr muskał go po twarzy i mierzwił włosy. Latania nie da się porównać do niczego. Człowieka ogarnia spokój, czuje się wolny i szczęśliwy. Spełniony.
Draco zawisł w powietrzu, patrząc na zamek. Nigdy nie powiedział tego na głos, ale Hogwart był jego domem, jedynym domem. To miejsce dawało mu poczucie bezpieczeństwa, którego, mimo pozorów, bardzo potrzebował. Jego myśli znów zawędrowały w stronę tego, co powiedział Nott. Teodor był mądry i bardzo spostrzegawczy. Widział wiele szczegółów, na które normalny człowiek nie zwracał uwagi. I najgorsze. Zawsze miał rację.
Malfoy wzdrygnął się, wznawiając lot. Szybował coraz szybciej, czując buzującą w żyłach adrenalinę. Dlaczego Nott to powiedział? Dlaczego, do cholery?
Nagle go olśniło. Zatrzymał miotłę, znów wisząc w powietrzu.
Teodor zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy ufają jego przepowiednią i osądom. To, co on powiedział, zawsze się sprawdzało i każdy o tym wiedział. A gdyby zrobił to specjalnie? Gdyby z pełną premedytacją skłamał, zrobił okropny żart? Przecież go na to stać. Teodor doskonale wiedział, że Draco zacznie to analizować. Że zacznie myśleć o Granger, wymieniając wszystkie jej plusy. A wtedy naprawdę się zakocha.
Malfoy zaśmiał się sam do siebie, zadowolony z własnego geniuszu. Przechytrzył skubańca! Z tą myślą skierował miotłę w dół, lądując bezpiecznie na ziemi.
I wtedy zobaczył jakiś ruch na trybunach. Szybko skierował tam swoje spojrzenie,  nieświadomie ruszając w tamtym kierunku. Zmrużył oczy, chcąc zobaczyć więcej. Dzięki zaklęciu, którego użył intruz, Malfoy mógł doskonale zobaczyć, kto to taki.
Na ławce siedziała Granger. W słabym świetle widział jej podpuchnięte oczy i płynące łzy. Bez zastanowienia wskoczył na miotłę, unosząc się wysoko nad ziemię. Przeleciał za nieświadomą niczego dziewczynę, by bezszelestnie wylądować za nią. Ona nadal nie miała pojęcia o jego obecności, co tylko go ucieszyło.
- Co ty tu robisz, Granger? – zapytał, a jego ciepły oddech musnął płatek jej ucha.  Hermiona podskoczyła w miejscu, szybko odwracając głowę i wypuszczając różdżkę z dłoni. Obojgu przypomniała się w sytuacja w bibliotece, przez co Gryfonka zarumieniła się  delikatnie, a chłopak podrapał po głowie.
- Siedzę, Malfoy, siedzę – wycedziła, odrywając od niego wzrok i schylając się po zgubę. 
- A może przyszłaś mnie podglądać, jak jakaś zwariowana fanka – uśmiechnął się złośliwie, przeskakując ławkę i stając naprzeciwko dziewczyny.
- Przestać brać to, co bierzesz, bo już ci się na mózg rzuciło – odpowiedziała po czym wstała i zgrabnie go wyminęła.
- Albo mi zazdrościsz… - powiedział cicho, na co dziewczyna szybko się odwróciła.
- Niby czego?
- Talentu, precyzji… Tego, że w ogóle umiem latać na miotle – zaśmiał się.
- Coś sugerujesz? – warknęła, krzyżując ręce na piersi.
- Tak. Nie umiesz latać.
Hermiona prychnęła pod nosem, przewracając oczami.
- Czyżbym się mylił?
- Tak, fretko – odpowiedziała, odwracając się i idąc w stronę wyjścia z trybun.
- To mi to udowodnij – krzyknął za nią, a Hermiona przystanęła w miejscu, jednak nie odwróciła się. – Udowodnij mi, że się mylę. Tu. Teraz.
- Jest późno… - zaczęła, ale Malfoy zaśmiał się złośliwie.
- Nie umiesz latać! – krzyknął z triumfem wypisanym na twarzy.
Granger podeszła do niego, wyrywając mu miotłę z dłoni. Usta zacisnęła w wąską linię, a ręce trzęsły jej się niemiłosiernie, gdy schodziła po schodkach na boisko. Malfoy szedł cały czas za nią, uśmiechając się perfidnie. Będąc na zielonej murawie, Hermiona stanęła w miejscu, bojąc się cokolwiek zrobić, a już w szczególności usiąść na miotle.
- Rusz się, Granger! Nie mam zamiaru sterczeć tutaj całą noc!
Hermiona niepewnie przełożyła nogę, mocno zaciskając dłonie na rączce. Draco spojrzał na zegarek i ziewną teatralnie.
Reszta potoczyła się bardzo szybko. Miotła wystrzeliła niczym z procy, a Granger piszczała niemiłosiernie, co prawdopodobnie postawiło na nogi cały Hogwart.  Malfoy ruszył za nią, dziękując Salzarowi za swoją szybkość i jednym zwinnym ruchem wskoczył na lecący nad ziemią patyk. Jego dłonie zacisnęły się na miotle zaraz przed rękoma Gryfonki, co z daleka wyglądało, jakby ją przytulał. Hermiona w ataku paniki pociągnęła rączkę w dół, co spowodowało przechylenie się, stracenie równowagi i spadek z miotły ich obojga. Tak niefortunnie się stało, że Malfoy wylądował wprost nad nią. Gdyby nie jego szybki refleks, przygniótł by ją swoim ciałem. Hermiona otworzyła oczy, które wcześniej miała mocno zaciśnięte, napotykając szare tęczówki Ślizgona.
- Nie umiesz latać, Granger – szepnął, a jego ciepły oddech owiał jej twarz.

- Co tu do jasnej cholery się dzieje?! 

Aktualizacja: 14/04/2020

Wiem, że miałam dodać wczoraj, jednak zamiast pisać rozdział, zaczęłam tworzenie fanficku o Jamesie Arthurze. Tak po prostu pomysł siedział mi w głowie i nie byłam nawet w stanie myśleć o niczym innym.  A już szczególnie, jak przeczytałam jeden po angielsku (niestety nie natknęłam się na polskie). Poszłam więc spać o czwartej rano, pisząc tym samym pięć stron. Niby to mało, ale jak się co chwila przerywa, ponieważ zaczynasz tańczyć i nucić piosenkę , której słuchasz na słuchawkach...  
W tym tygodniu w środę są moje urodziny, więc uznałam, ze wtedy dodał miniaturkę Magiczne Eastbourne. Chcę by to był bardzo, bardzo długi tekst, nie podzielony na części ani rozdziały. Niestety, pisanie tego idzie mi jak krew z nosa (głupi James), ale postaram się wyrobić.
Przepraszam, ze znowu krótki, ale nie chciałam rozwijać nowego wątku i zostawić tak, jak na samym początku zaplanowałam. 
I jeszcze powiem, na zakończenie tej długiej przemowy, której pewnie nikt nie przeczytał, że dostałam się do wymarzonej szkoły do klasy dwujęzycznej!
Pozdrawiam magicznie
~hope~