wtorek, 24 grudnia 2013

All I want for Christmas is you - miniaturka

Hermiona zatrzasnęła za sobą mosiężne drzwi, wychodząc tym samym na zewnątrz. Kilka razy wciągnęła do płuc mroźne powietrze. Jednym ruchem nadgarstka zamknęła biuro, odwracając się w stronę ulicy.
Atmosfera świąt była wręcz namacalna. Wszędzie porozwieszano kolorowe lampki, które radośnie iskrzyły się w mroku, mrugając do nielicznych przechodniów. Gdzieniegdzie stały pięknie ubrane choinki, częściowo pokryte białym puchem. Z daleka dało się słyszeć wesołą kolędę, śpiewaną przez okoliczne dzieciaki. Hermiona spojrzała na granatowe niebo, z którego sypały się maleńkie płatki śniegu. Dziewczyna westchnęła cichutko, mocniej naciągając czapkę na głowę, po czym ruszyła do furtki. Opuściła wzrok, nie chciała patrzeć na radosnych Londyńczyków, rodzinnie świętujących Boże Narodzenie. Zimna łza spłynęła po jej policzku, pozostawiając po sobie mokry ślad.  
- Granger? – usłyszała i ze zdziwieniem podniosła głowę. Była pewna, że znała ten głos, skądś go kojarzyła, jednak za nic nie mogła sobie w tej chwili przypomnieć skąd. Spojrzała na mężczyznę stojącego parę metrów od niej. Jego twarz skryta była w mroku i mimo zmrużonych oczu, Hermiona nie rozpoznawała go. Po chwili chłopak zrobił krok w przód, a na jego zimne oblicze padło delikatne światło ulicznej latarni.
- Malfoy? – zapytała zupełnie zbita z tropu. Spodziewała się każdego, tylko nie jego. Od razu, z przyzwyczajenia, na jej ustach pojawił się grymas niezadowolenia. 
-  Jest Wigilia, gdzie zgubiłaś swoją przybłędę? – zapytał, krzyżując ręce na piersi. Spojrzał na nią z góry, uśmiechając się ironicznie. Udał, że nie zauważył niebezpiecznych ogników, które nagle zapaliły się w jej czekoladowych oczach.
- Nie twoja sprawa – mruknęła, spuszczając na chwilę wzrok z jego zimnych oczu. Nie miała ochoty na konfrontację ze szkolnym wrogiem. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, przebrać w luźne dresy i napić kieliszka wina. Może nawet dwóch.
- Chociaż, wydaje mi się… - kontynuował blondyn, podchodząc bliżej niej. – Wiedziałem niedawno Wieprzleja z jakąś blondynką. Rozstaliście się? – zaśmiał się szyderczo, wkładając ręce do kieszeni kurtki. – Przykro mi.
Jednak w jego głosie nie było słychać współczucia, jedynie czystą złośliwość. Hermiona wierzchem dłoni otarła kolejną spływającą po policzku łzę i uniosła głowę. Nie będzie się nad sobą użalać i płakać po tym dupku. I żaden zadufany w sobie arystokrata nie będzie z niej szydził! Dziewczyna poczuła napływ pewności siebie i zrobiła krok w jego stronę.
- Jakoś ty też włóczysz się po ulicach Londynu bez większego celu, Malfoy. Nie tylko ja mam takie nudne życie towarzyskie – zaśmiała się ironicznie, patrząc mu hardo w oczy. Chłopak zmrużył niebezpiecznie powieki, zmniejszając jeszcze bardziej odległość miedzy ich ciałami.
- Nie muszę ci się tłumaczyć ze swojego życia, Granger – warknął, jednak na jego ustach zagościł uśmiech. Lubił jej zadziorny charakterek.
- Ty zacząłeś ten temat, Malfoy – odpowiedziała, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Nieważne – mruknął, unosząc obie dłonie w geście kapitulacji. – Mój błąd, Granger. Pozwól, że go naprawię. Zapraszam cię na kolację.
- Chyba żartujesz! – oburzyła się Hermiona, jednak na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. – Nigdzie z tobą nie pójdę, Malfoy!
Draco wzruszył ramionami, a jego oblicze przeszył udawany grymas smutku.
- Łamiesz moje serce, Granger! – krzyknął, przykładając dłoń do klatki piersiowej, jakby dla potwierdzenia własnych słów. Dziewczyna zaśmiała się, patrząc na blondyna z politowaniem. Wtedy również zauważyła, że w jego platynowych włosach iskrzyły się malutkie płatki śniegu, a jego idealnie wyprofilowany nos zaczerwienił się pod wpływem mrozu. Szarobłękitne oczy blondyna błyszczały delikatnie w świetle okolicznej latarni. Wyglądał… dobrze.
- Co mi się tak przyglądasz, Granger? – zapytał, unosząc brwi, które podjechały aż pod samą blond grzywkę.  Speszona, opuściła na chwilę głowę, a jej policzki przybrały odcień ciemnej purpury.  Draco uśmiechnął się pod nosem, widząc jej reakcję. – To co? Idziesz?
Hermiona spojrzała na niego pytająco, jednak po chwili przypomniała sobie powód pytania. Co miała do stracenia? Zmienił się, widziała to w jego oczach. Nie stanowiły już bramy do jego wnętrza, przynajmniej nie w takim stopniu. Wojna dawno się skończyła, status krwi więcej się nie liczył. Poza tym, wydawał się być zabawnym chłopakiem.
- A co proponujesz? – zapytała zadziornie. Blondyn podrapał się po głowie, zastanawiając się nad odpowiedzią. Szczerze mówiąc, nie miał pojęcia. Nie pomyślał o tym wcześniej. Nagle pewne miejsce zaświtało mu w głowie. Był tam bardzo dawno temu, ale pamiętał wyśmienite jedzenie, które tam podawali.
- Może Notre Amour*. Wiesz gdzie to jest? – doskonale wiedziała, co to za miejsce. Jej ulubiona restauracja. Elegancka, ale nie za wykwintna. Wręcz idealna. Kiwnęła głową na znak zgody, jednak odsunęła się od niego na klika kroków.
- Muszę się przebrać po pracy – wyjaśniła, widząc jego pytające spojrzenie. – Spotkajmy się tam o dwudziestej, ok?
Draco kiwnął głową, uśmiechając się łobuzersko. Bez słowa odwrócił się na pięcie i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Hermiona również skierowała się w stronę domu. Miała ponad pół godziny, a to nie było dużo czasu.  Szybko wbiegła w wąską uliczkę, sprawdzając, czy nikt nie patrzy w jej stronę, po czym wyciągnęła różdżkę i teleportowała się z cichym trzaskiem. Do mieszkania wpadła niczym burza, rzucając torebkę na stół. Stanęła przed lustrem, zwinnie wyciągając wsuwki z ciasnego koka. Z ulgą poczuła, jak brązowe loki opadły jej na ramiona. Szybko wbiegła do sypialni, otwierając szafę. Zaśmiała się ironicznie, wiedząc, że stroi się na spotkanie ze szkolnym wrogiem. Nerwowo przebierała ubrania, rzucając na podłogę garsonki, koszule i biurowe sukienki. Po przymierzeniu miliona różnych strojów, stanęła na środku pokoju, tupiąc nóżką niczym mała dziewczynka. To był chyba pierwszy raz w życiu, gdy nie miała się w co ubrać. W geście kapitulacji rzuciła się na łóżko, jednak od razu zerwała się z niego jak oparzona. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała? Opadła na kolana, szukając beżowego pudełka na dnie szafy. Jaka ulga wstąpiła na jej twarz, gdy wreszcie je znalazła! Zamaszystym ruchem otworzyła je, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Kupiła tą sukienkę bardzo dawno temu, jednak nie miała jeszcze okazji jej założyć. Ron nigdy jej nigdzie nie zapraszał. Hermiona delikatnie pogłaskała czarny materiał, wiedząc, że ten wieczór będzie wyjątkowy.  W zawrotnym tempie przebrała się, siadając przy białej toaletce. Bardzo rzadko robiła sobie makijaż, również tego dnia nie zamierzała nakładać go zbyt dużo. Korektorem poprawiła wszystkie czerwone plamki oraz cienie pod oczami, a rzęsy pociągnęła czarnym tuszem. Już miała wstać, gdy spostrzegła czerwoną szminkę stojącą na blacie. Chwyciła ją łapczywie, powoli nakładając na usta. Popsikała się jeszcze swoimi ulubionymi i bardzo drogimi perfumami, których używała tylko na wyjątkowe okazje.  Z zadowoleniem opuściła sypialnię i biorąc torebkę oraz płaszcz, ruszyła w stronę wyjścia.
~*~
Malfoy siedział przy stoliku, nerwowo stukając opuszkami palców po blacie. Nie wiedział, co go podkusiło, by zaprosić Granger na kolacje. Wydała mu się taka smutna i znudzona życiem. Ostatnio widział ją, gdy po wojnie wręczano Świętej Trójce Order Merlina I klasy. To było jednak trzy lata temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. On się zmienił. Rozstał się z Astorią, przestał  każdy wieczór spędzać z inną panienką. Wydoroślał, tak przynajmniej mówili wszyscy starzy znajomi. Przez pracę w Ministerstwie Magii ludzie zaczęli go szanować, nie patrzyli już na niego krzywo. Z każdym kolejnym dniem zdobywał ich zaufanie.  
Rozmyślania chłopaka przerwała piękność, która właśnie pojawiła się w restauracji. W pierwszej chwili jej nie poznał, gapiąc się na nią bezwstydnie. Ubrana była w zwiewną, czarną sukienkę bez ramiączek. Dekolt, uwydatniający kobiece atuty, miała w kształcie serca. Do bioder materiał przylegał ścisło go ciała, podkreślając jej piękną talię. Dół sukienki był zwiewny, z przodu sięgał prawie do kolan, a z tyłu do kostek. Włosy rozpuściła, pozwalając brązowym puklom swobodnie opaść na ramiona. Makijaż pozostawiła naturalny, jednak dodała ostrości czerwoną szminką.
Dracon wstrzymał oddech, gdy spojrzała w jego stronę. Uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w kierunku jego stolika. Oczarowany, wstał z miejsca i odsunął dla niej krzesło. Hermiona podziękowała grzecznie, rumieniąc się pod wpływem jego spojrzenia.
- Ładnie wyglądasz – skomentował, poprawiając platynową grzywkę.  Granger odgarnęła zagubiony kosmyk za ucho, spuszczając wzrok speszona. – Każdy mężczyzna na sali zazdrości mi twojego towarzystwa– powiedział pewnie, pochylając się w jej stronę.
- Przesadzasz – machnęła ręką, ukazując rząd białych zębów. W tej samej chwili przyszedł kelner z kartami. Był to młody chłopak o brązowych włosach i błękitnoszarych oczach. Co chwila zerkał na Hermionę z podziwem. Dziewczyna mało nie parsknęła śmiechem, widząc jego reakcję na jej obecność. Zadarła głowę do góry, czytając jego imię z plakietki.
- Co nam proponujesz, Matt? – zapytała delikatnym głosem, opierając brodę na dłoniach. Kelner przez chwilę stał jak słup soli, zapominając języka w gębie, ale po chwili zreflektował się.
- Szef kuchni serdecznie poleca tego wieczoru łososia w papilotach – odpowiedział tak, jakby kilkusetny raz recytował ten sam, nudny wiersz, rumieniąc się przy tym delikatnie. Malfoy zacisnął usta, by nagłos się nie roześmiać. Jednak spojrzenie Matta w kierunku Hermiony mocno go irytowało.
- To poprosimy dwie porcje tego łososia i butelkę wytrawnego, czerwonego wina – Draco przejął inicjatywę, przypominając o swoim istnieniu i uśmiechając się z wyższością. Chłopak kiwnął głową na znak zgody i zniknął w tłumie. Po chwili wrócił, trzymając w dłoniach butelkę.
- Czy to państwu odpowiada? – zapytał, pokazując nazwę Malfoyowi. Blondyn pokręcił głową, marszcząc czoło.
- To nie jest najdroższe wino, jakie tu macie, prawda? – jego głos przesycony był złośliwością. Matt posłał mu zirytowane spojrzenie, zabierając butelkę sprzed nosa blondyna. – Przecież ta piękna pani naprzeciwko mnie nie będzie piła czegoś tak okropnego w Wigilię, nie uważa pan? – Malfoy upajał się zakłopotaniem kelnera, który posłał Hermionie przepraszające spojrzenie. Znów oddalił się od ich stolika, udając się po inny trunek.
- Najdroższe wino? – zapytała Granger, z niedowierzaniem patrząc na blondyna. Nie mogła uwierzyć, że jej dawny szkolny wróg zamierzał tak dużo płacić za sam alkohol. Malfoy pokiwał głową, uśmiechając się łobuzersko. Po chwili Matt wrócił, trzymając w dłoniach kolejną butelkę. Draco z uśmiechem spojrzał na plakietkę i kazał nalać sobie troszkę do kieliszka. Gdy spróbował, kiwnął głową z aprobatą. Uwielbiał delektować się dobrym, drogim winem.
- Idealne – skomentował z uśmiechem. Gdy kelner odszedł od ich stolika, Malfoy uniósł swój kieliszek, a Hermiona zrobiła to samo. Delikatnie stuknęli szkłem, posyłając sobie przepiękne uśmiechy.
- Wesołych świąt, Granger.
- Wesołych świąt, Malfoy.
Czas mijał im nieubłaganie szybko. Oboje zgodnie stwierdzili, że świetnie się dogadują i bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Oczywiście nie zabrakło dużej ilości alkoholu, samego wina wypili aż trzy butelki. Jedzenie również było przepyszne i wykwintnie podane. Po prostu idealnie. Niestety, restaurację zamykano o północy, więc młodzi czarodzieje musieli ją opuścić. Hermiona z żalem nasunęła na ramiona czarny płaszcz i ostatni raz spojrzała w stronę ich stolika.
- Wspaniały wieczór – wyszeptała, po chwili śmiejąc się głośno. W głowie jej szumiało, a podłoga wydawała się lekko kołysać. Gdy tylko wyszli na zewnątrz spostrzegli, jak pięknie wyglądał Londyn nocą. Większość ludzi siedziała w domach, w rodzinnym gronie, tylko czasem przejeżdżał jakiś samochód. Drzewa zostały przyozdobione białymi lampkami, a z nieba sypał się biały puch, który pokrywał cały świat.  
- To co teraz robimy? – zapytał blondyn, łapiąc dziewczynę, gdy ta poślizgnęła się. Obcasy na oblodzonym chodniku nie były dobrym pomysłem. – Odprowadzić cię do domu?
- Żartujesz! – oburzyła się, stając na pasach na środku ulicy. Skrzyżowała ręce na piersi, robiąc obrażoną minę. – Noc jeszcze młoda!! – krzyknęła, rozkładając ramiona niczym mała dziewczynka. Uniosła głowę do góry i wystawiła język, pozwalając tym samym płatkom śniegu na niego spadać.
- Jesteś wariatką, wiesz o tym? – zapytał rozbawiony Malfoy, uśmiechając się łobuzersko.
- Wiem – odpowiedziała panna Granger, przenosząc wzrok na blondyna. Nagle jej usta wykrzywiły się w szatańskim uśmiechu. – Chodźmy do klubu! – zaproponowała, podbiegając do chłopaka i łapiąc go za rękę.
- Po co? – zapytał głupio.
- Potańczyć, idioto – zaśmiała się i zaczęła ciągnąc go w tylko sobie znanym kierunku.
- Granger?
- Co?
- To nie jest dobry pomysł.
 - Czemu?
- Bo jesteś pijana – na jego słowa wzruszyła ramionami, nie zwalniając kroku.
- Granger?
- Co?
- Gdzie my idziemy?
- Na Street Avenue. Tam jest najlepszy klub w całym mieście – wykrzyknęła radośnie, klaszcząc w dłonie.
- Granger?
- CO? – wrzasnęła, stając na środku chodnika i krzyżując ręce na piersi. Miała go dosyć! Nagle zrobił się taki porządny i sztywny. A ona chciała się zabawić, potańczyć, wyszaleć!
- Street Avenue jest w drugą stronę – odpowiedział, wskazując palcem jakby na potwierdzenie własnych słów.
- Przecież wiem! – krzyknęła, pokazując mu język. Draco posłał jej pobłażliwe spojrzenie i złapał pod ramię. Szli koło siebie, głośno rozmawiając. Co chwila ciszę londyńskiej nocy przerywał donośny śmiech panny Granger, który był reakcją na żarty odpowiadane przez jej towarzysza. Po kwadransie wreszcie stanęli przed wejściem do klubu.
- Czas na zabawę – wykrzyknęli jednocześnie, ramię w ramię, niczym małe dzieci, wbiegając do budynku.
~*~
Nie liczyli minut, godzin, dni. Zatracili się w muzyce, która zawładnęła ich umysłami i połączyła w jeden. Tańczyli, skacząc i śmiejąc się. Ręce błądziły po ciałach partnerów, które ocierały się o siebie. Byli jednością.
Hermiona dotknęła opuszkiem palca policzek blondyna, przybliżając swoją twarz do jego. Jej usta znajdowały się zaledwie parę milimetrów od jego warg. Czuła jego perfumy, połączone z potem i alkoholem. Ten zapach upajał ją, doprowadzał do szaleństwa. Nareszcie porzuciła skorupę, w której siedziała 23 lata. Stała się sobą, odnalazła siebie. Przy nim. Jego dłonie zjechały niebezpiecznie nisko, prawie dotykając jej pośladków. Przyciągnął ją mocniej do siebie, patrząc głęboko w oczy. Chciał jej. Pragnął całym sercem.
I feel so close to you right now** zawył tłum, gdy z głośników wypłynęła nowa piosenka. Hermiona musnęła ustami jego, po czym złapała go za rękę, ciągnąc na sam środek parkietu. Jej ruchy stały się odważniejsze, pewniejsze, jej sprawne dłonie błądziły po jego klatce piersiowej.

 - And there’s no stopping us right now, I feel so close to you right now- krzyknęła Granger, wpijając się w usta Malfoya. Dłonie wplotła w jego blond włosy, upajając się smakiem jego warg. Chciała zatrzymać ten moment, zrobić zdjęcie i wkleić do albumu na honorową stronę. Coś połączyło ją z tym nieziemsko przystojnym blondynem. Nie wiedziała, co to dokładnie było, ale zamierzała się dowiedzieć. W końcu to dzięki niemu spędziła niezapomnianą Wigilię Bożego Narodzenia.

*Notre amour (z francuskiego) – nasza miłość
** Feel so close - Calvin Harris

Postanowiłam zrobić Wam świąteczny prezent. Napisałam dwie miniaturki, jedna jest na tym blogu, druga na moim drugim (link do bloga jest na bocznym pasku).
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia! Dużo szczęścia, miłości! Abyście miały wspaniałych przyjaciół i kochającą rodzinę, abyście zawsze się uśmiechały! A jeżeli prowadzicie blogi to życzę dużo weny i wspaniałych czytelników!
Pozdrawiam magicznie 
~hope~