czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 1

– Czy naprawdę muszę tam wracać? – zapytał Draco wygodnie rozkładając się na czarnej kanapie skórzanej kanapie. Odruchowo poprawił przydługą platynową grzywkę irytująco opadającą mu na czoło i spojrzał na swoją rozmówczynię znużonym wzrokiem. Narcyza spojrzała na syna zmęczonym wzrokiem i oparła się wychudzonym ramieniem o framugę drzwi. Niegdyś długie i lśniące blond włosy związała w kok, by ukryć jak bardzo przerzedziły się i zmatowiały w ostatnim czasie. Oczy koloru szaroniebieskiego były przepełnione smutkiem, którego Pani Malfoy nie starała się już ukrywać.  
– Już o tym rozmawialiśmy, Draco - westchnęła. - Musisz tam jechać. Za kilka miesięcy będziesz przesłuchiwany, wyjdzie na twoją korzyść, jeżeli…
Malfoy Junior przerwał matce, głośno ziewając. Kobieta spojrzała na syna ze złością, a ręce zacisnęła się w drobne piąstki.
– To, że nie ma tu ojca, nie oznacza, że możesz przestać odnosić się do mnie z szacunkiem. Gdyby był tu Lucjusz…
Draco zerwał się z kanapy i zupełnie nie panując nad emocjami wykrzyczał to, co od kilku dni siedziało mu w głowie.
– Zrozum to, nie ma go tutaj! Pewnie nigdy nie wróci, będzie gnić do końca życia w Azkabanie! Dobrze wiesz, że na to zasłużył i jedyne, co ci pozostaje, to się z tym pogodzić! Przestań się w końcu użalać nad tym potworem. 
Draco wyminął matkę i wbiegł po schodach na górę, do swojego pokoju. Narcyza opadła na stojący obok fotel i nawet nie próbowała zatrzymać łez. Mimo że część niej nienawidziła Lucjusza, to ta druga tęskniła za nim. Nie był dobrym człowiekiem i wyrządził jej wiele krzywd, jednak i tak kochała go. Próbowała przestać, ale był jej mężem i na zawsze nim pozostawał. 
Bez niego była zupełnie sama.
Co prawda miała Dracona, jednak po bitwie chłopak się zmienił. Widać, że żałował tego, co zrobił. Nienawidził jej, widział w niej ojca, który zmuszał go do wykonywania rozkazów Czarnego Pana. A ona przecież zawsze go broniła, dbała o niego, kochała… Teraz to wszystko przykryła nienawiść, najgorsza odmiana, jaka istniała. Nienawiść dziecka do matki.


Wielka Sala powoli zapełniała się uczniami, którzy w dobrych humorach zasiadali do stołów i witali się z przyjaciółmi, z którymi jakimś sposobem nie spotkali się w pociągu. Hermiona, odkąd dowiedziała się że ma szansę skończyć naukę w Hogwarcie, skreślała dni w kalendarzu odliczając je do września. Czuła się jak za pierwszym razem, gdy jako jedenastolatka niepewnie przekroczyła próg zamku. To podekscytowanie, lekki niepokój i delikatne motylki w brzuchu tańczyły w jej ciele walca. 
Dziewczyna, po zajęciu miejsca pomiędzy Harrym i Ronem spojrzała na stół nauczycielski. Z radością stwierdziła, że wszyscy są: Hagrid, profesor Flitwick, McGonagall, Slughorn, Sprout, Snape, Trelawney… 
Nagle Hermiona zamarła. Jej wzrok z niedowierzaniem powrócił do Snape’a. Jak to możliwe, że Mistrz Eliksirów jeszcze żył? Na własne oczy widziała jego śmierć!
Gryfonka szybko szturchnęła Harry’ego i brodą wskazała stół nauczycieli. Wybraniec zakrztusił się sokiem dyniowym, gdy odstawił szklankę szepnął:
– To niemożliwe, przecież… Ja nie wyczuwałem jego tętna! On dosłownie umarł w moich ramionach!
Severus, jakby zorientował się, że o nim rozmawiają posłał mi groźnie spojrzenie i szybko wstał ze swojego miejsca. Zdecydowanym krokiem podszedł do mównicy – mównicy, przy której zawsze przemawiał Dumbledore.
– Cisza! – krzyknął, a każdy uczeń momentalnie zwrócił na niego swoje spojrzenie. – Witam was, uczniowie, na kolejnym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wyjątkowo mamy więcej roczników, gdyż niektórzy osiemnastoletni czarodzieje wspaniałomyślnie postanowili ukończyć swoją edukację.  Przypominam, że wchodzenie do Zakazanego Lasu po zmroku jest surowo zabronione. W tym roku razem z innymi nauczycielami postanowiliśmy urządzić Bal Bożonarodzeniowy na cześć wygranej bitwy. A teraz, skoro w skupieniu i w ciszy wysłuchaliście mojego przemówienia, w takiej samej atmosferze zachęcam do zjedzenia kolacji, a do dwudziestej drugiej wszyscy mają znaleźć się w łóżkach.
Snape po raz ostatni omiótł spojrzeniem Wielką Salę, po czym wrócił na swoje miejsce. Jego kroki echem odbijały się od podłogi, wprowadzając mroczny nastrój. Jednak gdy na stołach pojawiły się wykwintne dania przygotowywane przez skrzaty, młodzi czarodzieje odzyskali humor i rzucili się na nie z apetytem. Tak też zrobił wiecznie głodny Ron, wpychając do budzi kiełbaskę i nakładając już sobie trzy kolejne.
– Opanuj się – powiedziała radośnie Ginny, a brat zmierzył ją nienawistnym spojrzeniem, na co Wybraniec cicho się zaśmiał. Hermiona nie podzielała ich entuzjazmu. Cały czas zastanawiała się jak to możliwe, że Severus nadal żył. Może wąż Voldemorta nie zabił go, ale osobę pod wpływem Eliksiru Wielosokowego… Tylko kto zaryzykowałby własne życie,  by ocalić Nietoperza?
– Coś się stało? – spytał Ronald po przełknięciu mięsa, patrząc na dziewczynę z lekkim niepokojem.
– Nic – mruknęła, jednak po chwili dodała. – Po prostu ciekawi mnie, jakim cudem on żyje, przecież…
– Oj, Mionka. – Rudzielec szturchnął ją w ramię i posłał delikatny uśmiech. – Przecież to nie jest takie ważne, prawda?
Gryfonka spojrzała na niego wzrokiem „to, że ciebie coś nie interesuje, nie znaczy to, że wszyscy inni są na to obojętni”. Chłopak powrócił więc do zajadania kurczaka, nie chcąc prowokować kłótni.

– Padam z nóg. – Hermiona rzuciła się na łóżko i przyciągnęła najbliższą poduszkę do siebie, by po chwili ją objąć.
– Ja też – mruknęła Ginny rozpakowując kufer.  – A jutro zaczynam dwugodzinnymi Eliksirami, dobrze, że nie…
Monolog rudej przerwało miarowe walenie do drzwi. Hermiona uniosła brwi i zsunęła się na podłogę. Szybkim krokiem podeszła do nich i otworzyła je szeroko. Za nimi stali Harry i Ron, obaj wyraźnie zdenerwowani i podirytowani.
– Co się stało? – zapytała Ginny, patrząc na nich ze zdziwieniem.
– Malfoy się stał – warknął Ron wchodząc nerwowo do pokoju. – Szyliśmy korytarzem, a nagle pojawiła się ta tleniona glizda. Oczywiście przypieprzył się do nas bez powodu, więc zaczęliśmy mu odpowiadać i szło nam naprawdę dobrze, ale usłyszeliśmy mamroczącego pod nosem Nietoperza. Fretka nagle gdzieś zniknęła i mamy teraz miesięczny szlaban za włóczenie się po nocach.
– Jest po 22.00 Snape wyraźnie mówił, że…
– A ty jeszcze go bronisz! – wrzasnął Ronald podchodząc do niej zamaszystym krokiem. – Ja przychodzę, prosząc cię o wsparcie, zrozumienie, a ty jeszcze masz czelność mnie krytykować?!
Hermiona wzdrygnęła się lekko, cofając się do tyłu.
– Ron, ja tylko stwierdzam fakty. Poza tym, czemu łazicie po zamku po ciszy nocnej?
Ron zaczerwienił się jeszcze bardziej i posłał jej zmęczone spojrzenie.
– Mionka – szepnął wyciągając do niej rękę. – Przecież nie jest to takie ważne, prawda?
Hermiona prychnęła jak rozjuszona kotka na ten tak znienawidzony przez nią tekst. Z nadzieją przeniosła swoje spojrzenie na Wybrańca. Chłopak czując na sobie jej wzrok, opuścił głowę, nagle zafascynowany kolorem i krojem swoich tenisówek.
– Harry? – zapytała miękko, podchodząc do przyjaciela. – Dlaczego nic nie mówisz? Co się stało? – Gryfonka położyła mu dłoń na ramieniu, uśmiechając się, by dodać chłopakowi otuchy. Co stało się z dawnym, walecznym, wiecznie radosnym Harrym Potterem, obrońcą świata, zawsze śpieszącym wszystkim z pomocą? Dlaczego uśmiech nie gościł już na jego twarzy? Te pytania przemknęły przez głowę Hermiony bardzo szybko. Coś musiało go trapić, przecież to on zawsze pocieszał ją, a nie odwrotnie. Tylko co to było?
– Musimy już iść – warknął Ron w stronę Wybrańca. Chłopak spojrzał na przyjaciółki przepraszającym wzrokiem i powlókł nogami za Weasleyem.
– To było... dziwne – powiedziała Ginny, gdy zamknęły się za nimi drzwi.
Hermiona kiwnęła głową i zaczęła rozpakowywać kufer. Między dziewczętami panowała cisza, której żadna z nich nie chciała przerwać. W głowie panny Granger rodziły się różne scenariusze dotyczące zachowania Chłopca– Który– Przeżył. Każdy nowy pomysł był jeszcze bardziej absurdalny od poprzedniego, co znacznie dobiło Gryfonkę. Nic nie mogła poradzić, że zalicza się do altruistów. W przeciwieństwie do Rona, który zawsze patrzył tylko na czubek własnego nosa, robił to, co w danej chwili mu odpowiadało, zupełnie nie liczył się z innymi. Podobno przeciwieństwa się przyciągają…
– Idziesz do łazienki? – Przerwała jej rozmyślania Ginny. Hermiona spojrzała na nią lekko zamglonym wzrokiem i pokręciła głową. Weasley posłała jej delikatny uśmiech i zniknęła za drzwiami łazienki. Kiedy wróciła od razu położyła się do łóżka i szczelnie opatuliła kołdrą.
– Jak myślisz, o co chodziło z Malfoyem? – zapytała, chcąc przerwać ciszę. – Uważam, że nie powinien robić sobie wrogów. Rozmawiałam z tatą, niedługo Draco ma przesłuchanie. Podobno jest na przegranej pozycji.  Czeka go Azkaban.


– Witamy, panno Granger. Jak miło, że zaszczyciła nas pani swoją obecnością. – Profesor Snape uśmiechnął się złośliwie i wskazał jej miejsce obok Malfoya.  – Gryffindor traci 20 punktów.
Hermiona spojrzała na Ślizgona, który uśmiechał się do niej szelmowsko. Zaczęła wodzić wzrokiem po sali, jednak wszystkie inne miejsca były już pozajmowane. Z rezygnacją spojrzała na jedyne wole krzesło i usiadła na nim z cichym jękiem.
– I co, Granger? Podnieca cię fakt, że ze mną siedzisz? – szepnął w jej stronę Malfoy, robiąc przy tym staranne notatki z lekcji.
– Chyba śnisz – prychnęła, zaglądając mu przez ramię. Chłopak posłał jej pobłażliwe spojrzenie i zasłonił dłonią swój pergamin.
–  Mogę od ciebie spisać notatki z początku lekcji? – zapytała cicho, lekko już podenerwowana.
– Nie – odpowiedział krótko, a Hermiona zacisnęła dłonie w pięści i wzięła kilka głębokich wdechów. Odsunęła się od Malfoya jak najdalej mogła i po prostu zaczęła go ignorować. Blondyn co jakiś czas zerkał na nią, nawet zaczął coś szeptać, jednak ona zupełnie się tym nie przejmowała. Dopiero gdy usłyszała imiona swoich przyjaciół mimowolnie spojrzała na chłopaka.
– Trzymaj ich na smyczy, Granger. Ciesz się, że szedł wtedy Nietoperz. Przynajmniej mają szlaban, a nie pogrzeb…
– Nie musiałeś ich atakować, Malfoy – warknęła, przenosząc swój wzrok z powrotem na profesora.
Ślizgon prychnął cicho, co zwróciło uwagę Hermiony. On również wlepił w nią swoje oczy. Zawsze były dla niej niedostępne, puste, jednak teraz w tych szaroniebieskich tęczówkach czaiły się jakieś uczucia… Strach, ból… Nie, to musi być jakaś jego gra, podstęp, przecież on nic nie czuje, nie ma serca…
– Widzę, że dobrze się bawicie!

Aktualizacja: 13/04/2020
EDIT: Aithne

Przepraszam, że dopiero teraz!! Ale wczoraj mamusia zrobiła mi dzień bez komputera, więc nawet nie miałam jak wysłać tego mojej becie <3
Dzisiaj dedykuję ten rozdział mojej Przyjaciółce i becie jednocześnie Earine S. (http://single-light-in-the-darkness-dramione.blogspot.com/ <--- jej pierwszy blog i http://magic-of-dramione.blogspot.com/ <--- drugi równie genialny blog <3)
I jeszcze raz przepraszam, że nie wstawiłam wcześniej :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Prolog

To już naprawdę był koniec. Wiele lat zmagań z Lordem Voldemortem nareszcie dobiegło końca kiedy to dwa miesiące temu dobro zwyciężyło nad złem w Bitwie o Hogwart. Dzięki zaangażowaniu całej społeczności świat powoli wracał do normalności.
A Hermiona Granger? Wreszcie zaczynała postrzegać życie w kolorowych barwach, w końcu szczęście zapukało również do jej drzwi, trzymając pod ramię najpiękniejsze z uczuć – miłość. 
Ronald Weasley. Tak, jej przyjaciel od siedmiu lat od zawsze znaczył dla niej coś więcej. Najpierw próbowała ignorować uczucie ciepła na jego widok, nie chciała zepsuć relacji między ich trójką, ale szybko się poddała. Walka z uczuciami była uciążliwa i nie przynosiła żadnych skutków. Za każdym razem, kiedy Ron patrzył w jej stronę, jej serce robiło fikołka a brzuch wypełniał się chmarą kolorowych motyli. Nie mogła na to nic poradzić.
Nawet po latach, wspomnienie Rona z Lavender wywoływało w jej sercu ogromny smutek. Kiedy widywała tą dwójkę na korytarzach szkoły, zazdrość wypełniała jej wnętrze w zawrotnym tempie.Co jeżeli ta pusta dziewczyna rozkocha go w sobie, by zostawić go ze złamanym sercem i urazem do wszystkich innych kobiet?  
Podczas czwartego roku ich nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie zorganizowano Turniej Trójmagiczny. Gdy McGonagall poinformowała wszystkich o Bożonarodzeniowym Balu, Hermiona żywiła się nadzieją, że Ronald ją zaprosi, że w końcu dostrzeże ją jako kobietę. Specjalnie dla niego kupiła śliczną, różową suknię, która wywoływała okrzyki zachwytu u każdego, kto tylko ją zobaczył. Jednak wtedy Ron uganiał się za Fleur, to ona stanowiła dla niego idealną partnerkę. Biegał za nią po całej szkole a nawet pytał Hermionę o zdaniem, co zrobić by rozkochać w sobie piękną Francuzkę. Na szczęście Fleur nie interesował młodszy Anglik, którego zbywała niedbałym machnięciem ręki.
Po licznych niepowodzeniach Rona, Hermiona nabrała pewności, że poprosi właśnie ją. Często z nim przebywała, pomagała w nauce, próbowała skierować ich rozmowę na temat balu, ale Ron za każdym razem wracał wspomnieniami do nieodwzajemnionej miłości Fleur i na tym temat się kończył
Hermiona w końcu nie wytrzymała ciągłego odrzucenia, złość przemieszana z zazdrością i wstydem przysłoniła chęć dalszych prób. Dziewczyna coraz więcej czasu spędzała samotnie w bibliotece pośród ukochanych książek, których lektura działała na nią kojąco. Pewnego wieczoru koło niej usiadł Wiktor Krum, bułgarski gracz quidditcha o nieskazitelnej urodzie, za którym uganiała się żeńska część obu szkół. I to właśnie on, po kilku wspólnie spędzonych popołudniach poprosił ją by towarzyszyła mu na balu. W pierwszej chwili Hermiona chciała odmówić, jednak chłopak skradł jej serce jako wspaniały rozmówca, więc po chwili niepewności, zgodziła się.
Przed wejściem do Wielkiej Sali Hermiona z niepokojem wypatrywała przyjaciół. Nie powiedziała im, że znalazła partnera i coś podpowiadało jej, że nie będą oni zadowoleni z obrotu sprawy - w końcu Wiktor był przeciwnikiem Harry'ego w turnieju. Jednak ich reakcja zdecydowanie ją zaskoczyła. Kiedy Ron zobaczył ją w towarzystwie Wiktora, zrobił się cały czerwony i o mało nie wypadł z Wielkiej Sali jeszcze przed rozpoczęciem imprezy. 
Jednak Wiktor nie pozwolił jej by tego wieczoru czymkolwiek się martwiła. Sprawiał, że czuła się niesamowicie, jak dziewczyna, piękna dziewczyna, a nie kujonka i przyjaciółka sławnego Pottera. 
Mimo wszystko Hermiona uważała go tylko za dobrego przyjaciela, jej zdaniem nic więcej ich nie łączyło. Chciała, by to Ron zajął jego miejsce, by to on trzymał ją za rękę i czule patrzył w oczy.

Z roku na rok Granger zakochiwała się w Ronie coraz bardziej. Nie podejrzewała, że obdarzy kogoś tak silnym i w dodatku nieodwzajemnionym uczuciem. W myślach idealizowała rudzielca, wybaczała mu dosłownie wszystko, pisała za niego eseje, podczas gdy on zawzięcie trenował Quidditcha. Niestety, chłopak wydawał się ślepy na wysyłane przez nią sygnały, co więcej rzadko dziękował za jej pomoc. Nawet Ginny zauważyła, że coś jest na rzeczy. Próbowała przekonać Hermionę do rozmowy z Ronem, a szczególnie do zaprzestania odrabiania za niego prac domowych.
Ale Hermiona zdawała się nie słyszeć głosu przyjaciółki w tej sprawie. Jej serce wzięło górę nad rozumem i nie zamierzało puścić.
Lata mijały. Hermiona, skupiona w końcu na pokonaniu Voldemorta, odłożyła na bok swoje uczucia, które tylko czasami dawały o sobie znać. Wraz z wiekiem Granger zaczęła zdawać sobie sprawę, że są rzeczy ważniejsze niż jej zauroczenie przyjacielem.
Kiedy Bitwa o Hogwart zbliżała się nieubłaganie, życiem Hermiony zawładnął niepokój. A co jeżeli zginie Ron, Harry, Ginny lub ktokolwiek inny z jej przyjaciół? Jak będzie wyglądało wtedy jej życie?
Wojna się skończyła, zbierając za sobą ogromne żniwa. Wielu młodych czarodziejów i czarownic zakończyło życie walcząc w imię dobra. Hermiona nie mogła uwierzyć, że tyle osób, z którymi chodziła na zajęcia, z którymi śmiała się i uczyła, odeszło na zawsze.
Z jej najbliższych, Fred ucierpiał najbardziej. Stan, w jakim się znajdował na długo odebrał wszystkim dobry humor. Wiele ran i obrażeń wewnętrznych sprawiło, że przez długi okres walczył o życie. Dopiero po burzliwym miesiącu magomedyk zapewnił ich, że wszystko powoli wraca do normy, a chłopak na pewno wyzdrowieje. Każdy odetchnął z nieukrywaną ulgą na tę wiadomość.
W końcu nadszedł dzień, w którym bliźniak miał wrócić do domu. Pani Weasley przygotowała ogromną ucztę i zaprosiła wszystkich przyjaciół, by wspólnie świętować. Hermiona, kiedy tylko dowiedziała się o imprezie, od razu zaoferowała swoją pomoc. 
Gdy kładła dzbanek z sokiem pomarańczowym na stole, ktoś złapał ją w pasie i ułożył brodę na jej ramieniu. Wiedziała, że to Ron. Ostatnimi czasy spędzali ze sobą dużo czasu, zbliżyli się do siebie. Ron zdawał się nie widzieć świata poza nią, w końcu po tylu latach dostrzegł w niej kobietę. Starał się być jak najbliżej niej, często ją przytulał, gładził po ramieniu. Hermiona każdy jego dotyk przyjmowała z radością, w końcu spełniało się to, o czym marzyła przez ostatnie lata. Ron musnął delikatnym zarostem jej policzek i poprosił, żeby z nim poszła, zanim ktoś zauważy, że rozmawiają. Hermiona czuła, że jest spięty i z niepewnością wróciła z nim do domu. Kiedy przekroczyli próg pokoju Rona, on odwrócił się nagle z pożądaniem. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, jego usta dotknęły jej, łącząc się w upragnionym pocałunku. 

***
Hermiona siedziała na ganku, czytając jedną ze swoich ulubionych książek. W dłoni trzymała parujący kubek z malinową herbatą, a obok, na stole, na białym talerzu, leżały ciasteczka. Dziewczyna co jakiś czas sięgała po nie rozkoszując się pysznym smakiem domowych wypieków.
 – Cześć, kochanie. – Usłyszała za sobą i uśmiechnęła się mimowolnie. Szybko odłożyła kubek i książkę na stół, i odwróciła głowę.
 – Jak było? – zapytała łagodnie, powoli wstając i delikatnie się przeciągając.
 – Dobrze – mruknął, obejmując dziewczynę w pasie. – A ty? Co robiłaś?
 – Dostałam list z Hogwartu – odpowiedziała, a w jej brązowych oczach pojawiły się iskierki radości.
 – Miona… – jęknął chłopak, krzywiąc się nieznacznie.
 – Proszę, Ron, wiesz jak bardzo chcę tam pojechać i skończyć naukę w szkole. – Hermiona pogłaskała Ronalda po policzku. – Ty też taki dostałeś.
 – Rozmawialiśmy o tym, Hermiono. Nie i koniec dyskusji.
Hermiona zrobiła słodkie oczy, jednak widząc, że to nie działa, pochyliła się w jego stronę.
 – W takim razie pojadę sama – westchnęła teatralnie. Miała nadzieję, że Ron nie pozwoli jej pojechać samej i spędzą ten rok razem, jednak wiedziała również, że będzie żałować do końca życia, jeżeli nie skorzysta z  tej okazji. Ostatni rok w Hogwarcie. Normalny, pełen nauki i błahych spraw, a nie uganiania się za horkrusksami.
 – Nie ma mowy – Ron warknął w odpowiedzi i posłał dziewczynie ostre spojrzenie. – Nie wracamy do Hogwartu,
 – Dlaczego nie? – zapytała Hermiona, nawet nie siląc się na miły ton głosu. Złożyła ręce na piersi i spojrzała mu w oczy.
 – Związki na odległość się nie sprawdzają. Ja chcę w końcu zacząć własne, dorosłe życie, razem z tobą, kochanie, a nie cofać się w tył. A sama nie możesz pojechać. Jak wtedy będę wiedział, co dokładnie robisz?
Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy, że zranił ją swoimi słowami, które brzmiały tak, jakby zwyczajnie jej nie ufał.
 – Teraz wszystko rozumiem, Ronaldzie! Przynajmniej widzę w jakim świetle mnie stawiasz. – Oczy Hermiony zaszkliły się, jednak nie popłynęła z nich ani jedna łza. – Zostanę z tobą w Norze, będę całe dnie siedzieć w zamknięciu, bo jeszcze uznasz, że się puszczam na prawo i lewo! Myślałam, że masz o mnie lepsze zdanie. - Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem. Wyminęła Rona i już miała wejść do środka, gdy on złapał ją za łokieć i przyciągnął do siebie.
 – Wiesz, że nie to miałem na myśli – mruknął.
 – Właśnie nie jestem tego taka pewna, kochanie. – Hermiona prychnęła  i wyszarpnęła się z jego uścisku. – Dobranoc – powiedziała oschle i odwróciła się na pięcie.
 – Pojadę z tobą do Hogwartu! – krzyknął za nią, a Hermiona spojrzała na niego z uśmiechem, by po chwili rzucić się mu w ramiona. – Ale tylko na pół roku – szepnął w jej usta i nie czekając na odpowiedź słodko ją pocałował.

EDIT: Aithne 
PIERWSZA DATA DODANIA: 19/04/2013

NAJNOWSZA AKTUALIZACJA: 13/04/2020 

Jest już prolog :) Wiem , że początek przynudza, ale jak siadam przed laptopem to nagle nie wiem co zmienić. Więc zostało tak jak jest. Pierwszą notkę dedykuję Mionce M. (http://dramione-historia.blogspot.com <--- kocham jej bloga)

A i od razu życzę wszystkim trzecioklasistom (czyli mojemu braciszkowi i chłopakowi) by Wasze egzaminy za kilka dni poszły Wam genialnie i dzięki temu, byście mogli iść do wymarzonego liceum. A mnie czeka to za rok :/~hope~