niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 6

- W jakim sensie? – zapytała lekko zdziwiona. Z drugiej strony spodziewała się tej rozmowy, wiedziała, że Hermiona zorientuje się, że parę spraw uległo zmianie.
- Coś się stało i ja to widzę, Gin. Przede mną nie ukryjesz takich rzeczy, znam cię na wylot i wiem kiedy coś nie gra – powiedziała panna Granger, siadając na łóżku obok przyjaciółki. Odgarnęła jej włosy z ramienia i spojrzała na najmłodszą latorośl Weasleyów z wyczekiwaniem.
- Masz rację – westchnęła Ruda. – Już od jakiegoś czasu między mną a Harry’m nie układa się tak jak dawniej. To nie jest jego wina, raczej moja. On jest wspaniałym chłopakiem, ale nie dla mnie. Tyle lat biegałam za nim jak szalona, zakochana byłam po uszy.
- Pamiętam to – zaśmiała się Hermiona, uśmiechając się ze zrozumieniem do przyjaciółki.
- Wydaje mi się, że moje uczucie wypaliło się i od początku nie było trwałe. Muszę ci to powiedzieć, Hermiono. Zakochałam się w kimś innym. On jest dla mnie ogromnym wsparciem, a gdy z Harry’m pokłóciłam się, właśnie on mnie pocieszał. A od jakiegoś czasu przerodziło się to w coś więcej, niż koleżeństwo, czy przyjaźń.
- Powiesz mi, kto to jest? – zapytała z nadzieją Hermiona.
- Przepraszam cię, Mionka, ale nie jestem pewna, czy ten związek ma jakąś przyszłość. Poza tym nie jestem jeszcze gotowa, by wyjawić to komukolwiek.
Granger pokiwała ze zrozumieniem głową. 
- Powinnaś porozmawiać o tym z Harry’m. Nie możesz go tak wiecznie zwodzić i oszukiwać. Ja uszanuję każdą twoją decyzję i poczekam, aż zdecydujesz się mi powiedzieć, kto to jest, ale proszę cię, byś dała znać Harry'emu co się dzieje.
Ginny przytuliła się do panny Granger, wzdychając przy tym cicho.
- Wiem, to nie jest wytłumaczenie ale najzwyczajniej w świecie się boję. Ale dziękuję ci, że jak zawsze mogłam się tobie wygadać. Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem – mruknęła.
-Wiem – odpowiedziała Hermiona uśmiechając się przy tym delikatnie.
~*~
Nadszedł kolejny dzień w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nie był on tak słoneczny ani ciepły jak poprzednie. Słońce całkowicie zniknęło za ciemnymi chmurami i nawet na chwilę nie chciało pokazać się światu. Po błoniach huczał wiatr poruszając ciemne korony drzew i sprawiając, że tafla wody na jeziorze delikatnie się marszczyła.
Hermiona zaspanym krokiem weszła do Wielkiej Sali, w której panował niebywały gwar. Wszyscy krzyczeli, śmiali się i pokazywali jakiś artykuł w gazecie. Nawet nauczyciele z zadowoleniem kiwali głowami.
- Hermiono!! - usłyszała głos Rona i spojrzała w jego stronę z lekkim zainteresowaniem. Rudzielec również wymachiwał najnowszym wydaniem Proroka Codziennego na wszystkie strony.
             - Co się stało? - zapytała, biorąc od niego gazetę.


MISTRZOSTWA ŚWIATA W QUIDDITCHU ZNÓW W ANGLII

Wczoraj, dokładnie o godzinie czwartej trzydzieści cztery rano brytyjska drużyna Błękitne Jastrzębie wygrała mecz z Bułgarią 330 do 180, co oznacza, że w czerwcu przyszłego roku zagra z Iralndią o tytuł Mistrza Świata! Ostatnia taka impreza nie skończyła się pomyślnie, dlatego postanowiono jeszcze raz urządzić ją w Anglii! ,,Teraz, gdy wszyscy najgroźniejsi Śmierciożercy zostali wyłapani i zamknięci w Azkabanie, nie ma żadnych przeszkód. Jednakże, biorąc pod uwagę ostatnie mistrzostwa, zamierzamy z szczególną starannością zabezpieczyć ten teren, co oznacza przesunięcie daty wydarzenia do czerwca." powiedział Minister Magii w rozmowie z nami. Mamy nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie po naszej myśli i zwyciężymy!
                                                                                                                                                           Alan Greensop


Hermiona uśmiechnęła się do Rona, oddając mu Proroka.
- Mam nadzieję, że tacie również w tym roku uda sie zdobyć bilety. Zaraz wyślę do niego sowę, by od razu zapytał o to w Ministerstwie. Szczerze mówiąc, nie przypuszczałem, że nasza drużyna wygra. Przecież Bułgaria ma Kruma na pozycji Ścigającego , a my Josepha Morgona, który jest dużo słabszy. A raczej był. Teraz to my wymiatamy - nawijał całą drogę Ronald, szczerząc się do swojej dziewczyny. Panna Granger westchnęła cicho i przewróciła oczami. Gdy doszli do stołu, dziewczyna usiadła pomiędzy Weasleyami i sięgnęła po tosta.
 - Jutro pierwszy wypad do Hogsmeade. Idziesz? - zapytała Ginny, uśmiechając się delikatnie.
Hermiona spojrzała na nią, a jej ręka z chlebem zawisła na chwilę w powietrzu.
- Dziś jest piątek?
- Tak - odpowiedział Ron zupełnie zaskoczony postawą dziewczyny. - Kochanie, co się dzieje? Z każdym dniem markotniejesz.
- Wydaje ci się - mruknęła, wpatrując się w swój talerz.
Piątek oznaczał kolejną lekcję z Malfoyem. Poprzednia nie była najgorsza, jednak Hermiona nie sądziła, że ta przebiegnie równie spokojnie.  Gryfonka mimowolnie spojrzała w stronę blond Ślizgona. Chłopak nie rozmawiał z nikim i tępo wpatrywał się w swoje jedzenie.  Koło niego siedział Blaise, który dyskutował na jakiś temat z Parkinson. Oboje wyglądali na zmartwionych i co chwila zerkali na blondyna z troską w oczach.
~*~

Draco zatrzasnął drzwi od swojego pokoju i rzucił list na łóżko. Jak najszybciej podszedł do barku, chwycił Ognistą Whiskey i, nie kwapiąc się, by wziąć szklankę, wlał sobie połowę butelki do gardła. Po jego ciele rozniosło się przyjemne ciepło, wypełniające każdą cząsteczkę jego ciała. Malfoy z politowaniem pokręcił głową, zirytowany własną postawą. Przecież on wcale się nie bał. Co ma być, to będzie.
- Smoku? - usłyszał głos Pansy, jednak nie odwrócił się w jej stronę. Nadal wpatrywał się bursztynowy trunek wypełniający butelkę. Pokręcił lekko nadgarstkiem i z rozbawieniem patrzył, jak płyn poruszył się, niby fale na wzburzonym morzu zamkniętym w szklanym naczyniu.
- Draco? - powtórzyła pytanie dziewczyna, powoli podchodząc w jego stronę. - Zaraz lekcje, nie możesz iść na nie pijany. I tak wszyscy pobłażają ci w tym roku, nie nadwyrężaj ich zaufania. Nie wierzę w to, co mówię, ale... twoją nadzieją jest Granger, Draco. To szlama, wiem, ale nie zaprzeczysz, że jej pomoc jest ci potrzebna. Teraz widzisz, że czasu zostało mało. Nie rób głupstw, na ostatnich korepetycjach powstrzymywałeś się od złośliwych komentarzy. I tym razem postaraj się o to.
Malfoy zerknął na nią z politowaniem.
- Sam sobie poradzę - powiedział spokojnie, biorąc kolejny łyk Ognistej.
- Widzę, jak sobie radzisz. Sam nic nie zdziałasz. Ja i Blaise pomożemy ci, oczywiście, jednak ona zmobilizuje cię do działania. Wysuń na przód swoją męską dumę i pokaż jej, że jesteś lepszy...
- Ja jestem lepszy - przerwał jej monolog Draco, uśmiechając się chytrze.
- Chyba tylko w piciu alkoholu.
- Między innymi w tym - zaśmiał się blondyn, po czym złapał torbę, zarzucił ją sobie na ramię i nie oglądając się na Pansy, odwrócił się na pięcie, by wyjść z dormitorium. Po chwili wrócił się i wcisnął w ręce Parkinson butelkę z resztką trunku.
- Z tym przecież nie mogę iść, bo ''nadwyrężę ich zaufanie" - powiedział Draco, uśmiechając się złośliwie. Pansy przewróciła oczami, również rozkładając usta w uśmiechu.


~*~

To było od niej silniejsze. Jakaś niewidzialna moc ciągnęła ją w jego stronę. Najpierw, gdy pierwszy raz wymykała się z pokoju, miała wyrzuty sumienia. Rozsądek podpowiadał jej, że nie powinna dopuszczać się zdrady. Harry nie zasłużył na takie traktowanie. Był kochany, opiekuńczy i bohaterski, nie wtrącał się w jej prywatne sprawy i dawał jej własną przestrzeń.  Chociaż czasami powstawał między nimi maleńki mur, to zawsze udawało im się przez niego przebić.
Teraz rozsądek podpowiadał jej, by była szczęśliwa. A serce mówiło dokładnie to samo. Wiedziała, że nie może długo ukrywać prawdy, która kiedyś i tak wyjdzie na jaw. Ale teraz tym sie nie przyjmowała. Liczył sie tylko on.
- Witaj, moja mała wiewióreczko - szepnął jej do ucha pewien Ślizgon, chwytając dziewczynę w talii i przyciągając ją mocno do siebie. Od razu do jego nozdrzy dostał się piękny zapach włosów Gryfonki, który pachniał dla niego najcudowniej na świecie.

,,Gdy jesteś obok nic się nie liczy
znikają troski, puszcza lęk
mógłbym w twych dłoniach zasnąć na zawsze
nie przypuszczałem, że to spotka mnie "*

- Blasie - szepnęła dziewczyna, uśmiechając się szeroko. Powoli odwróciła się w jego stronę i zarzuciła ręce na jego szyję, przyciągając go bliżej siebie. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, a języki zaczęły swój szalony taniec. Nie trwało to długo, a gdy ich wargi oderwały się od siebie, Ginny westchnęła cicho.
- Wiem, że chcesz więcej - mruknął jej do ucha Blaise, wywołując jeszcze większe dreszcze rozkoszy na ciele młodej Gryfonki.
Ginewra odsunęła się od niego i złapała go za rękę. Ich dłonie pasowały do siebie wręcz idealnie.
- Coś się stało? - zapytał, wpatrując się w twarz dziewczyny. W jej zielonych oczach widział niepewność, tak bardzo kontrastującą z jej wybuchowym charakterem.
- Zamierzam rozstać się z Harry’m - powiedziała jednym tchem. Zabini uśmiechnął się mimowolnie i przytulił Gryfonkę do siebie.
- To dlaczego jesteś smutna? Przecież Potter nie zasługiwał na ciebie od samego początku. Powinien być ci wdzięczny, że tak długo z nim wytrzymałaś.
- Nie mów tak - przerwała mu Ginny, wyplątując się z jego uścisku. - Od ponad miesiąca okłamuję przyjaciół, wymykając się na spotkania z tobą. To dla mnie trudne, zrozum.
- Nie musimy się widywać, jeśli tego nie chcesz - powiedział ze spokojną miną, udając, że jest mu to obojętne.
- Przestań, wiesz, że nie o to mi chodzi. - Ginny przytuliła go do siebie,  gładząc go delikatnie po plecach. - Harry jest dobrym chłopakiem i mimo że łączące nas uczucie wyparowało dawno temu, nadal liczę się z jego zdaniem. Nie chcę mieć w nim wroga.
- Jeżeli naprawdę cię kocha, zrozumie, że chcesz odejść. Ja bym to uszanował, mimo tego, jak bardzo by to mnie bolało.
Ginewra spojrzała na niego, a w jej oczach pojawiły się radosne iskierki.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała, czując, jak w jej brzuchu pojawiło się tysiące motylków, które wesoło machały skrzydełkami.
- Kocham cię - szepnął.


~*~

Panna Granger szybkim krokiem przemierzała korytarze Hogwartu, kierując się w stronę biblioteki. W ostatniej chwili przypomniała sobie o tym, że zapomniała wypożyczyć Numerologii dla skrajnie zaawansowanych. Wiedziała, że coś pominęła, jednak za nic nie mogła sobie przypomnieć, co to było. Aż do teraz.
Jej kroki echem odbijały się od kamiennych ścian wiekowej szkoły. Nie chciała się spóźnić na korepetycje z Mafoyem. Nie zależało jej na nich, jednak jako wzorowa uczennica, wszelkie prośby profesor McGonagall chciała wykonywać wręcz idealnie. Nie mogła znieść myśli, że zawiodłaby wicedyrektorkę.
Nagle ciszę przerwał donośny huk i śmiech kilku uczniów. Mimo że Hermiona nie była Prefekt Naczelną,  czuła się odpowiedzialna za bezpieczeństwo swoich rówieśników. Dlatego, zamiast do biblioteki, dziewczyna skierowała się w stronę dźwięku.
- Ciota! – krzyknął ktoś. Hermiona uniosła brwi do góry i wyciągnęła różdżkę. Chciała być przygotowana na konfrontację z przeciwnikiem.
Panna Granger nie tolerowała żadnej przemocy, ale szczególnie psychicznej. Może dlatego, że sama była ofiarą przezwisk ze strony większości uczniów z domu Salzara. Doskonale wiedziała, jak to boli. Zdawała sobie sprawę z ogromnego cierpienia.  Każde obraźliwe słowo, nawet to najbardziej niewinne, rozrywa duszę młodego człowieka na kawałki. Sprawia, że on przestaje w siebie wierzyć, traci wszelką nadzieję na lepsze jutro. Jedni sobie z tym radzą i stawiają czoła problemowi, dzięki pomocy przyjaciół wzmacniają swoją psychikę na tyle, by nie zwracać uwagi na bluźnierstwa. Niestety, nie wszyscy mogą znaleźć oparcie w innych. Czasami przynosi to tragiczne skutki.
Hermiona skręciła, rozglądając się wokół. Na korytarzu, oprócz leżącego na ziemi chłopca, nie było nikogo.
- Co się stało? – zapytała troskliwie dziewczyna, podchodząc bliżej. Teraz mogła lepiej się mu przyjrzeć. Chłopak miał krótkie, potargane blond włosy i szaroniebieskie, smutne oczy. Całą twarz pokrywały liczne piegi.
- Nic – mruknął, podnosząc się z ziemi i otrzepując czerwone, brudne spodenki i wygładzając białą koszulkę.  Dziewczyna zauważyła, że spojrzenie młodzieńca cały czas skierowane było na podłogę, jakby widział tam coś ciekawego.
- Jak masz na imię? – zapytała, podnosząc z ziemi książkę wypożyczoną ze szkolnej biblioteki Historia transmutacji od początku. Gryfonka uśmiechnęła się delikatnie. Tą lekturę przeczytała na swoim pierwszym roku, zafascynowana przedmiotem, jakim jest transmutacja.
- Ralph Lewis – odpowiedział cicho, czerwieniąc się na całej twarzy.
- Ja jestem Hermiona Granger – przedstawiła się, przyjaźnie wyciągając dłoń w jego kierunku. Chłopak przez chwilę przyglądał się jej ręce, zastanawiając się, czy to nie jest jakiś podstęp. Jednak szczerość w czekoladowych tęczówkach dziewczyny oraz piękny uśmiech utwierdziły go w przekonaniu, że Gryfonka nie ma złych zamiarów.
- Miło mi cię poznać, Ralph. To… w którym domu jesteś? – zapytała, oddając mu książkę i patrząc na niego przyjaźnie.
- Jestem w Ravenclawie, na szóstym roku – rzekł cicho, znów spuszczając wzrok.
Hermionie zrobiło się bardzo żal chłopaka. Widać, że był samotny i zagubiony. Inni uczniowie wyżywali się na nim jak na jakimś worku treningowym, pomiatając nim i gnębiąc go całymi dniami. A ból w jego oczach cieszył ich i dawał im chorą satysfakcję.  Panna Granger postanowiła mu pomóc uwierzyć w siebie i stawić czoła rówieśnikom.

~*~

- Granger, myślałem, że jesteś punktualniejsza – przywitał ją Malfoy, szelmowsko opierając się o parapet w swoim pokoju. Po porannym załamaniu nie pozostało żadnego śladu.  Ślizgon wiedział, że uda mu się przezwyciężyć przeciwności losu, a jeżeli miał w bonusie gnębić Wiem – To – Wszystko, to czuł się wręcz spełniony.
- Coś mnie zatrzymało – wysapała, opadając na fotel i zrzucając przy tym torbę z ramienia na podłogę.
Draco uniósł brwi w geście rozbawienia i zbliżył się do Gryfonki.
- Jeżeli opowiesz pikantne szczegóły, to nie powiem McGonagall – szepnął jej do ucha, ukazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
- O jakie pikantne… O ty ZBOCZEŃCU! – wrzasnęła na całe gardło, odpychając go przy tym od siebie. Na jej twarz wstąpił grymas obrzydzenia. – PO PIERWSZE TO NIE JEST TWOJA SPRAWA, CO ROBIŁAM PRZED NASZYM SPOTKANIEM, A PO DRUGIE I TAK BYM CI NIE ZDRADZAŁA SZCZEGÓŁÓW Z MOJEGO ŻYCIA SEKSUALNEGO!!!  - wrzeszczała Hermiona, biegając po pokoju jak szalona i rzucając w chłopaka różnymi przedmiotami. Nie sądziła, że Malfoy jest taki bezczelny i podły. A może jednak wiedziała, ale nie spodziewała się t a k i c h pytań z jego strony.
- Czyli jednak masz jakieś życie seksualne, Granger – stwierdził blondyn, uśmiechając się szatańsko i sugestywnie poruszając brwiami w górę i w dół. – A już myślałem, że jesteś taką zakonnicą jak McGonagall.
Hermiona zarumieniła się jak piwonia, ukrywają swą czerwoną twarz za kurtyną brązowych włosów. Nienawidziła, gdy ktokolwiek poruszał t e tematy. Kiedyś Ron napomknął coś w ich rozmowie o „kroku naprzód”. Panna Granger od razu postawiła sprawę jasno: dla niej to za wcześniej.
- Możemy przejść do lekcji? – zapytała z nadzieją w głosie, odgarniając włosy z twarzy.  Na jej policzkach tylko jeszcze przez chwile widniały czerwone plamy.
Draco szybkim krokiem podszedł do łóżka i podniósł jakąś kopertę. Wyciągnął rękę w stronę Hermiony, podając mu pergamin. Gryfonka spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale posłusznie wzięła list do ręki. Przyglądała mu się przez chwilę, obracając go i zastanawiając się, czy nie jest to jakiś głupi Malfoyowski żart. Brązowowłosa podniosła wzrok na Ślizgona, a ten skinął głową, by otworzyła i przeczytała zawartość.
Do Dracona napisali z Ministerstwa, że rozprawa odbędzie się dnia 29 listopada o godzinie 12.00. Miał się on stawić punktualnie, a jakiekolwiek spóźnienie brane będzie na jego niekorzyść.
- Czyli masz jeszcze około półtora miesiąca, by się przygotować? – upewniła się dziewczyna, czując delikatny zastrzyk adrenaliny.
- Niecałe półtora miesiąca, Granger, naucz się liczyć – warknął Dracon, podchodząc do fotela i sięgając po torbę Gryfonki. – Ta książka, którą pokazałaś mi ostatnio w bibiotece dała mi wiele do myślenia. Znalazłem jeszcze kilka innych, ale nie wiem czy się na cokolwiek zdadzą, zaraz dam ci ich listę, może kiedyś na nie natrafiłaś. Nie mam dużo czasu i nie chcę go tracić na coś, co w ogóle mi się nie przyda.
Hermiona była tym tak zaszokowana, że nie zareagowała na to, że Malfoy grzebał jej w torbie. Nie spodziewała się,  że blondyn zainteresuje się tą sprawą. Teraz wiedziała, że mu zależało. I postanowiła mu za wszelką cenę pomóc, mimo ich sporów i nienawiści.
Dziewczyna szybko do niego podeszła i usiadła obok na ziemi.
- Wiesz w ogóle na czym polega numerologia? – zapytała, przyciągając do siebie czysty pergamin, atrament i pióro.
- Nie jestem głupi, Granger. Jest to wróżenie za pomocą liczb. – Chłopak uśmiechnął się, wypinając przy tym pierś.
- Polega na analizie liczb, związanych z życiem danego człowieka, i czytaniu z nich – dopowiedziała panna Granger, szybko notując to na kartce.
- A czy ja tego nie powiedziałem? – żachnął się Malfoy, robiąc obrażoną minę.
- Jeżeli chcesz zdać na Wybitny, lub przynajmniej na Powyżej Oczekiwań to musisz znać pełną definicję – wyjaśniła, posyłając mu groźne spojrzenie. Nie chciała kłótni z nim, nie po tym jak obiecała sobie, że mu pomoże.
- A teraz opisz mi znaczenie liczby… siedem – rozkazała, patrząc na niego wyczekująco. Takie banały to on na samym początku przerabiał. Nie musiał sobie tego znowu przypominać. Malfoy westchnął teatralnie i przewrócił oczami.
- Siódemki mają słabość do ciężkiej pracy i wyzwań. Często bywają poważne, uczone i ciekawe wszystkiego, co tajemnicze…
Tak spędzili następne godziny. Hermiona zadawała mu pytania, on na nie odpowiadał, a ona zazwyczaj dodawała jeszcze coś od siebie.
Wybiła 23.00, jednak panna Granger nie miała zamiaru kończyć. Uznała, że przerobią jak najwięcej materiału, by zając się studiowaniem prawa czarodziejów.
- Rozumiem, że się angażujesz, ale ja już mam serdecznie dosyć nauki! Nie rozumiem jak możesz tak siedzieć nad tymi książkami całymi dniami. To nudne i męczące – powiedział Draco, kładąc się na podłodze i układając, jakby do snu. Zamknął oczy, a grzywka opadał mu na czoło, co oczywiście nie uszło uwadze dziewczyny, która uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem, że się na mnie gapisz – mruknął, na co dziewczyna speszyła się i odwróciła wzrok w inną stronę. Powoli podniosła się ze swojego miejsca i zaczęła zbierać książki i porządkować zrobione przez siebie notatki.
- Na tych kartkach pozapisywałam z czym masz problemy, albo jakich definicji dokładnie nie znasz . Masz to przejrzeć i napisać mi pełną odpowiedź na każde pytanie na osobnym pergaminie. Na środę – powiedziała stanowczym tonem, biorąc spakowaną torbę do ręki.
- Dobrze, mamo – odpowiedział Malfoy, uśmiechając się złośliwie. Hermiona przewróciła oczami i już miała wyjść, ale zatrzymał ją głos blondyna.
- Idziesz jutro biegać, Granger? – zapytał, otwierając oczy i patrząc się na dziewczynę z wyczekiwaniem.
- Oczywiście – odpowiedziała. – Jutro o szóstej przy chatce Hagrida – powiedziała na odchodne, po czym zamknęła za sobą drzwi od dormitorium Dracona. Chłopka jęknął głośno i zamknął oczy.

                Ale on jej nienawidzi.

Aktualizacja: 14/04/2020


*Łukasz Zagrobelny - Jeszcze o nas

Przepraszam, że dopiero teraz dodaje. Trochę mi wstyd, że miesiąc zwlekałam z dodaniem nowego rozdziału. Jeżeli ktoś z Was czytał „Sowią pocztę”, to wie, że miałam mały kryzys rodzinny i nie miałam ani weny ani ochoty, by nawet spróbować. Dopiero na obozie uruchomiła się moja wyobraźnia :)
Mam nadzieję, że Wasze wakacje są lepsze od moich
Pozdrawiam magicznie
~hope~-