poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 9 cz. I

Uciekła. Niczym tchórzy wybiegła z biblioteki, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Serce waliło jej niemiłosiernie, jakby miało zamiar wyskoczyć z klatki piersiowej i jak najszybciej ulotnić się z miejsca zdarzenia. Jej nogi, bez konsultacji z mózgiem, przyspieszyły, zbliżając swoje tempo do biegu. Dlaczego to powiedział? Dlaczego tak właśnie przedstawił zakazaną miłość? Przecież ona w nią wierzyła. Uważała, że nie ważne skąd jesteś, to uczucie może spotkać każdego i spleść najbardziej oddalone od siebie dusze. Dopiero zestawienie jej z Malfoyem uświadomiło Hermionie, że albo ona może poczuć coś więcej do Dracona, albo taka miłość nie istnieje.
To tak, jakbym ja zakochał się w tobie. 
Przystanęła, łapczywie zaczerpując powietrza. Oparła się o zimną, kamienną ścianę, powoli osuwając się po niej na ziemię. Schowała twarz w dłoniach, odgarniając z gorącej twarzy włosy. Czy mogłaby poczuć do niego coś więcej niż nienawiść? Czy jest możliwość, że obdarzyłaby Dracona Malfoya sympatią? Był przystojny, tego nie mogła zaprzeczyć… Pokręciła głową, chcąc odgonić od siebie dziwne myśli. Spojrzała na zegarek. Kolacja już się kończyła, nie było sensu iść do Wielkiej Sali. Podniosła się z ziemi, otrzepując spodnie z niewidzialnego pyłu. Wzięła kilka głębokich oddechów, prostując plecy i przybierając na twarzy radosny uśmiech. Ruszyła w stronę pokoju wspólnego, czasem napotykając się na uczniów i nauczycieli, którzy nie zwrócili na nią najmniejszej uwagi.  Po podaniu hasła Grubej Damie, przeszła przez portret, upewniając się, że w pomieszczeniu nie ma przyjaciół i udała się na górę do swojego dormitorium. Padła na łóżko, zatapiając twarz w pachnącej pościeli.  Kilka minut później leżała pod kołdrą, czytając podręcznik od transmutacji. Czekała na Ginny, chcąc jej o wszystkim opowiedzieć. Nim Ruda zdążyła wrócić do pokoju, Hermiona już oddała się w ramiona Morfeusza, chodź na chwilę zapominając o troskach i o Malfoyu.
~*~
Usiadła na swoim miejscu, nie zwracając uwagi na otoczenie. Posłusznie wyjęła podręcznik i zeszyt, uparcie ignorując palące spojrzenie szarych tęczówek.  Niestety, nie mogła powstrzymać rumieńców, które natychmiast pojawiły się na jej policzkach. Westchnęła cichutko, zasłaniając twarz kurtyną brązowych włosów. Harry szturchnął ją ramieniem, patrząc na nią zdziwiony. Hermiona pokręciła tylko głową, całą swoją uwagę kierując na wchodzącego do sali Snape’a. Mężczyzna przemknął pomiędzy ławkami, a czarna szata powiewała za nim, szeleszcząc złowieszczo.
- Eliksir Łagodzący I stopnia – zaczął, a jego niski głos odbijał się echem od zimnych ścian. Odwrócił się w stronę uczniów, mrużąc niebezpiecznie oczy. – Ma gęstą konsystencję o niebieskawym kolorze. Stosowany jest na lekkie, zamknięte poparzenia – Nietoperz spojrzał po pomieszczeniu, świdrując uczniów czarnymi niczym węgiel tęczówkami. – Ciekawi mnie, dlaczego tego nie notujecie? – warknął, pochylając się nad Nevillem i to na nim skupiając całą swoją uwagę. Longbottom schylił się do torby, jak najszybciej próbując wyjąć zeszyt i pióro. Jak na złość, zahaczyły one o materiał plecaka i nie chciały opuścić bezpiecznego schronienia przed zezłoszczonymi oczami profesora. Gdy chłopak uporał się z pierwszym problemem, od razu pojawił się kolejny. Zrezygnowany Gryfon spostrzegł, że jego kałamarz jest pusty. Spojrzał w stronę Parvati błagalnie. Dziewczyna podsunęła w jego stronę swój,  zakrywając usta dłonią, by na głos się nie roześmiać.
- Ogarnij się, Longbottom – wysyczał Nietoperz, nagle się prostując i poprawiając mankiety czarnej koszuli.
- Podczas dzisiejszych zajęć uwarzycie wspomniany przeze mnie eliksir w parach, ale najpierw… - Severus uśmiechnął się mściwie, szukając wzrokiem swojej ofiary. – Potter, co osłabia lub likwiduje efekty uboczne eliksiru euforii?
Harry wzruszył ramionami, hardo utrzymując spojrzenie Snape’a. Ręka Hermiony wystrzeliła w górę niczym z  procy, jednak nie tylko ona zgłosiła się do odpowiedzi.
- Tak, panie Malfoy?
Na to pytanie panna Granger podskoczyła, jednym zwinnym ruchem odwracając się do tyłu. Uniosła brwi do góry, patrząc na blondyna wyczekująco.
- Mięta – odpowiedział, wcale nie zwracając uwagi na nauczyciela. Jego oczy utkwione były w czekoladowych tęczówkach Hermiony. Chłopak  wpatrywał się w  nią intensywnie, nawet nie ważąc się mrugnąć. Ona również niczym zahipnotyzowana, śmiało oddawała spojrzenie. Miał przepiękne tęczówki. Wydawały się być bramą do duszy Ślizgona. Uśmiechnęła się, uświadamiając sobie, że już kiedyś myślała o tym samym.  
- Granger! – usłyszała głos profesora i ocknęła się z dziwnego amoku. Wyprostowała się, podnosząc wzrok na Snape’a. – Minus 10 punktów dla Gryffindoru za pani nieodpowiednie zachowanie na lekcji. – Hermiona już miała się sprzeciwić, jednak zamiast tego opuściła głowę.
- Przepraszam, panie profesorze – mruknęła.
- Jak już wspominałem, dobiorę was w pary… - Severus podawał kolejne nazwiska, a uczniowie przemieszczali się po sali, szukając swoich partnerów. – Pani Granger i pan Malfoy stanowisko numer 7 – usłyszała, podskakując w miejscu.   Jednym ruchem zabrała swoje rzeczy i ruszyła we wskazane miejsce, jednak nie podniosła głowy. Wiedziała, że przyszedł, czując jego drogą wodę kolońską. Wzdrygnęła się, uświadamiając sobie, jak bardzo pociągający jest ten zapach.
- Witaj, Granger – powiedział, pochylając się w jej stronę zadziornie. Kiwnęła głową, a jej policzki przybrały odcień delikatnej purpury.  Wzięła kilka głębokich wdechów, podnosząc wzrok, jednak unikając jego spojrzenia.
- Ty wyciśnij sok z granatów i pokrój suszone figi, a ja zajmę się korą suchego dębu – zarządziła, uświadamiając sobie, że chłopak może mieć jej za złe, że mu rozkazuje. Ku jej zdziwieniu nic takiego nie miało miejsca. Draco podwinął rękawy i bez słowa zabrał się do pracy.  
Byli zgodną parą. Mimo kąśliwych uwag, które co jakiś czas do siebie rzucali, warzenie eliksiru szło bez żadnych większych problemów.  Z zadowoleniem stwierdzili, że skończyli jako pierwsi, a barwa i konsystencja wywaru należała na miano perfekcyjnej. Profesor podszedł do nich, ledwo zaglądając do ich garnuszka.
- Bardzo dobra robota – pochwalił, lecz to raczej skierował do Dracona, a nie do niej. – Możecie już iść – mruknął, wpisując Wybitny przy ich nazwiskach. Hermiona, pakując książki zerknęła w stronę Harry’ego, który razem z Luną zawzięcie o czymś dyskutowali, i w stronę Rona, wymierzającego w stronę Pansy oskarżycielski palec. Uśmiechnęła się i wyszła zaraz za Malfoyem, który szarmancko przytrzymał dla niej drzwi.
- Dzięki – dziewczyna zarumieniła się, a pomiędzy nimi zapadała cisza. Szli ramię w ramię, trzymając miedzy sobą stosowną odległość. Po chwili Malfoy skręcił, rzucając jej ukradkowe spojrzenie. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, żwawym krokiem ruszając w stronę błoni. 
Szła przed siebie, mocniej otulając się szkolną szatą. Rozejrzała się wokoło, szukając dogodnego miejsca. Musiała przemyśleć kilka nurtujących ją spraw, które składały się do jednej osoby. Malfoya. Już miała usiąść na dębowej ławce, gdy spostrzegła Ralpha siedzącego pod wierzbą. Pochylał się właśnie nad jakąś książką, a przydługie blond włosy wyraźnie przeszkadzały mu w czytaniu.
- Cześć – przywitała się, przybierając na twarzy najpiękniejszy ze swoich uśmiechów. – Mogę?
Ralph pokiwał głową, robiąc dla niej miejsce na purpurowym kocu.
- Co czytasz? – zagadnęła, zaglądając chłopakowi przez ramię.  Lewis zarumienił się delikatnie, patrząc w jej stronę nieśmiało.
- Quidditch przez wieki – odpowiedział, niepewnie pokazując lekko podstarzałą okładkę książki. Hermiona uniosła brwi do góry, zdziwiona.
- Interesujesz się Qudditchem? – zapytała, wygodnie opierając się o szeroki pień drzewa. Ralph nagle ożywił się, a w jego oczach pojawił się radosny błysk.
- Odkąd poznałem ten sport, zawsze chciałem grać w drużynie na pozycji Ścigającego. Od pierwszego roku wiele czytałem na ten temat, jestem też niezły jeżeli chodzi o miotły. Niestety, sama teoria nie wystarcza i nie umiem latać – odpowiedział, nagle markotniejąc. Hermiona położyła mu rękę na ramieniu, uśmiechając się smutno.
- Ja również nie umiem grać, więc w tym ci nie pomogę, ale może mój przyjaciel…
Nie zdążyła dokończyć, gdy przed nią wyrósł Malfoy. Uśmiechał się kpiąco, a jego oczy błyszczały dziwnym, niezrozumiałym dla niej blaskiem.
- Kogo my tu mamy? – zaśmiał się, przechylając głowę w bok. – To twój nowy chłopak, Granger? Przestawiłaś się na młodszych?
- Spadaj, Malfoy – fuknęła, zaciskając dłonie w pięści. Ralph zmieszał się, nie wiedząc, co powinien zrobić.
- Jaka agresywna – skomentował blondyn, opierając się o swoją miotłę.
- Czy to…? – zaczął nagle Lewis, przyglądając się nowemu nabytkowi Ślizgona. Draco uniósł brwi, pochylając się w jego stronę.
- Co? – warknął zniecierpliwiony, poprawiając strój do treningu. Ralph przełknął ślinę, wstając.
- Czy to Błękitna Butla 2000, najnowsza, najszybsza i najlżejsza miotła na świecie, wyposażona w alarm i pozwalająca latać dwóm a nawet trzem osobom na raz? Podobno na razie sprzedano pięćdziesiąt egzemplarzy jako edycję limitowaną, dostępną tylko dla wybranych  –powiedział na wydechu, cały czerwony na twarzy przez buzującą adrenalinę. Malfoy jak i Hermiona stali zaszokowani.
- Tak – odpowiedział po chwili Draco. – To ta sama miotła – uśmiechnął się kpiąco, dumny z własnego sprzętu. – Przynajmniej twój nowy chłopak jest mądry, Granger. Wieprzelej to dopiero był tłumok – zaśmiał się, po czym odszedł, nie oglądając się przez ramię.
Hermiona uśmiechnęła się do Ralpha przepraszająco.
- On tak zawsze, nigdy za sobą nie przepadaliśmy – wytłumaczyła, siadając z powrotem na ciepłym kocu.
~*~
Malfoy wszedł do szatni, rzucając swoją torbę na ławkę. Nott uniósł brwi, po chwili uśmiechając się ironicznie.
- Kłopoty w raju? – zapytał, uważnie obserwując Dracona. Blondyn uniósł brwi do góry w geście zdziwienia.
- O co ci chodzi? – wcale nie silił się na miły ton głosu.
- O Granger.
- Nadal nie wiem, o czym ty pieprzysz – warknął zdenerwowany. Theo stanął z założonymi rękoma, uśmiechając się pod nosem.
- Idąc tutaj, zauważyłeś ją siedzącą z jakimś chłopakiem – brunet uniósł rękę do góry, prosząc, by mu nie przerywać. – Z daleka rozpoznałeś jej brązowe pukle, delikatnie opadające na jej smukłe ramiona. Nie rozpoznałeś jednak towarzyszącego chłopaka. Wrodzona ciekawość nie pozwoliła ci odejść stamtąd, bez upewnienia się, jakie łączą ich stosunki. Im bliżej podchodziłeś, tym coraz większą czułeś potrzebę przeszkodzenia im. Zobaczyłeś jak uśmiecha się i kładzie rękę na ramieniu chłopaka, pochylając się w jego stronę z zainteresowaniem. Przerwałeś im, mimo że wiedziałeś, że mogą być najwyżej przyjaciółmi. Pojawia się pytanie - dlaczego – Nott zmrużył oczy, patrząc przenikliwie na Dracona.
- No? Jaka jest twoja teoria, geniuszu? – warknął Malfoy, niezadowolony ze słów przyjaciela.

- Jesteś w niej zakochany, Smoku. Tylko jeszcze o tym nie wiesz – powiedział przez ramię i wyszedł z szatni, wchodząc tym samym na boisko. 

Aktualizacja: 14/04/2020

Przepraszam. Rozdział 9 miałam dodać w zeszłym tygodniu, ale nie dałam rady nic dopisać. Postanowiłam podzielić go na dwie części, bo pierwszą miałam napisaną od bardzo dawna. Niestety, mam pomysły, dopóki nie muszę ich napisać. Wtedy pojawia się pustka. Nie mogę podać konkretnego terminu, co do następnej części. Mogę jedynie powiedzieć, że mam teraz dużo wolnego czasu, bo mamy próby do zakończenia roku, wiec raczej uda mi się skończyć drugą część.
Pozdrawiam magicznie
~hope~

niedziela, 15 czerwca 2014

Ostatni taniec

Nie mógł uwierzyć, że widzi ją po raz ostatni. Rok dobiegał końca, tak jak czas z nią spędzony. Przyglądał się jej, jak przechodzi przez pomieszczenie, szukając kogoś wzrokiem. Ubrana w białą, długą suknię prezentowała się przepięknie. Włosy ułożyła w artystycznego koka, a kilka zagubionych kosmyków otulało jej twarz. Poruszała się niczym nimfa, z gracją godną księżniczki. Przez chwilę jej wzrok spoczął na nim. Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, a on odpowiedział tym samym. Trwało to tylko ułamek sekundy, lecz on doskonale zapamiętał ten moment. 
Opuścił wzrok, ręką przeczesując włosy. Podrapał się po karku, znów odnajdując ją w tłumie. Śmiała się, odrzucając głowę do tyłu niczym mała dziewczynka. Zakochał się w niej. Nie wyobrażał sobie kolejnego roku bez jej śmiechu, bez jej wygłupów. Żałował, że wcześniej nic nie zrobił. Nic nie powiedział, nie pokazał swoich uczuć. Jutro już jej nie będzie. Zamknął oczy, upewniając się, że zna jej obraz na pamięć. Gdy znów spojrzał na nią, stała sama, w dłoniach trzymając szklankę z napojem. Rozejrzał się wokół, po czym poprawił krawat koszuli. To była jego ostatnia szansa. Ruszył w jej stronę, przepychając się.  Po chwili już stał przy niej. Z bliska wydawała się jeszcze piękniejsza.  Gdy przeniosła oczy na niego, uśmiechnęła się, a jemu serce zabiło szybciej.
- Zatańczymy? – zapytał, wyciągając dłoń w jej kierunku. Dziewczyna ujęła ją bez wahania, odstawiając szklane naczynie na stojący obok stolik.  Po chwili byli już na parkiecie. Stanowili zgraną parę. On przyciągnął ją do siebie, trzymając rękę na jej talii. Ona odchyliła się do tyłu, by zaraz wrócić z powrotem do pionu. Opuszkiem palców dotknęła jego policzka, patrząc mu głęboko w oczy. Uśmiechnęła się, odwracając się do niego plecami. On nadal trzymał dłonie na jej ciele, czując ciepło od niej bijące. Schował twarz w jej włosach, przymykając oczy. Nie wiedział, że zrobiła to samo, mocno do niego przylegając. Stali tak, aż piosenka dobiegła końca. Po chwili zaczęła się nowa, a ona znów odwróciła się do niego przodem.
- Uwielbiam ten kawałek – powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję. – It’s just another night and I’m staring at the moon. Saw a shooting star and thought of you* – śpiewała cicho, kołysząc się w rytm muzyki.  Po chwili przylgnęła do niego, wtulając się w jego umięśniony tors. On przytulił ją mocno, brodę opierając na czubku jej głowy. Dziewczyna przymknęła oczy, rozkoszując się bliskością. Nie widział  łez, które zebrały się pod jej powiekami. Nie wiedział, że ona również nie chciała rozłąki. Nie wiedział, że ona również żałowała. Dziewczyna oderwała się od niego, gdy rozbrzmiały ostatnie nuty.
- Muszę już iść – szepnęła mu do ucha, szybkim krokiem ruszając w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! – krzyknął, ale ona już zniknęła za drzwiami. Biegł za nią, przepychając się przez tłum. Wypadł na korytarz, rozglądając się wokół. Zobaczył ją opierającą się o ścianę. Podbiegł do niej, a gdy podniosła głowę, złapał jej podbródek, by złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję, wspinając się na palce, a on przyciągnął ją bliżej siebie, chcąc zmniejszyć dzielącą ich odległość. Przyparł ją do ściany, obie dłonie układając obok jej głowy. Ich języki tańczyły szalony taniec, przepełniony namiętnością i pożądaniem. Łzy spływały po jej policzkach i szyi, zmywając makijaż i pozostawiając ciemne smugi. Gdy oderwali się od siebie, ich oddechy były przyspieszone, a serca wybijały szybki rytm.

Następnego dnia dziewczyna siedziała w samolocie, wyglądając przez okno z utęsknieniem. Cały czas czuła na ustach jego pocałunki, czuła jego palący dotyk na skórze. Musnęła palcami wargi, wzdychając cicho. Łza spłynęła po jej policzku, ale ona starła ją szybkim ruchem ręki. Uśmiechnęła się do siebie, przymykając oczy. Wiedziała, że prawdopodobnie nigdy się już nie spotkają. Wiedziała również, że na zawsze go zapamięta.

*Ed Sheeran - All of the stars


To jest tak jakby mój autorski kawałek, nie dramione. Dla głównych bohaterów nie dałam imion, z jakiegoś powodu nie chciałam tego robić. Wiem, że ten tekst może wydawać się dziwny i wyrwany z kontekstu. 

Przepraszam za tak długą przerwę. Wyciągałam oceny ze wszystkich możliwych przedmiotów (mam 5 z geografii :D ) i nie maiłam czasu nic skończyć. W przyszłym tygodniu w czwartek jadę w Bieszczady, więc  skończenie i wstawienie ZH09 planuję na środę. 
 Mogą być gdzieś błędy, bo jeszcze nie sprawdzony

Pozdrawiam magicznie
~hope~