Uciekła. Niczym tchórzy wybiegła z biblioteki, nie
zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Serce waliło jej niemiłosiernie, jakby
miało zamiar wyskoczyć z klatki piersiowej i jak najszybciej ulotnić się z
miejsca zdarzenia. Jej nogi, bez konsultacji z mózgiem, przyspieszyły,
zbliżając swoje tempo do biegu. Dlaczego to powiedział? Dlaczego tak właśnie
przedstawił zakazaną miłość? Przecież ona w nią wierzyła. Uważała, że nie ważne
skąd jesteś, to uczucie może spotkać każdego i spleść najbardziej oddalone od siebie
dusze. Dopiero zestawienie jej z Malfoyem uświadomiło Hermionie, że albo ona
może poczuć coś więcej do Dracona, albo taka miłość nie istnieje.
To tak,
jakbym ja zakochał się w tobie.
Przystanęła, łapczywie zaczerpując powietrza.
Oparła się o zimną, kamienną ścianę, powoli osuwając się po niej na ziemię.
Schowała twarz w dłoniach, odgarniając z gorącej twarzy włosy. Czy mogłaby
poczuć do niego coś więcej niż nienawiść? Czy jest możliwość, że obdarzyłaby
Dracona Malfoya sympatią? Był przystojny, tego nie mogła zaprzeczyć… Pokręciła
głową, chcąc odgonić od siebie dziwne myśli. Spojrzała na zegarek. Kolacja już
się kończyła, nie było sensu iść do Wielkiej Sali. Podniosła się z ziemi,
otrzepując spodnie z niewidzialnego pyłu. Wzięła kilka głębokich oddechów,
prostując plecy i przybierając na twarzy radosny uśmiech. Ruszyła w stronę
pokoju wspólnego, czasem napotykając się na uczniów i nauczycieli, którzy nie
zwrócili na nią najmniejszej uwagi. Po
podaniu hasła Grubej Damie, przeszła przez portret, upewniając się, że w
pomieszczeniu nie ma przyjaciół i udała się na górę do swojego dormitorium.
Padła na łóżko, zatapiając twarz w pachnącej pościeli. Kilka minut później leżała pod kołdrą,
czytając podręcznik od transmutacji. Czekała na Ginny, chcąc jej o wszystkim
opowiedzieć. Nim Ruda zdążyła wrócić do pokoju, Hermiona już oddała się w
ramiona Morfeusza, chodź na chwilę zapominając o troskach i o Malfoyu.
~*~
Usiadła na swoim miejscu, nie zwracając uwagi na
otoczenie. Posłusznie wyjęła podręcznik i zeszyt, uparcie ignorując palące
spojrzenie szarych tęczówek. Niestety,
nie mogła powstrzymać rumieńców, które natychmiast pojawiły się na jej
policzkach. Westchnęła cichutko, zasłaniając twarz kurtyną brązowych włosów.
Harry szturchnął ją ramieniem, patrząc na nią zdziwiony. Hermiona pokręciła
tylko głową, całą swoją uwagę kierując na wchodzącego do sali Snape’a.
Mężczyzna przemknął pomiędzy ławkami, a czarna szata powiewała za nim,
szeleszcząc złowieszczo.
- Eliksir Łagodzący I stopnia – zaczął, a jego
niski głos odbijał się echem od zimnych ścian. Odwrócił się w stronę uczniów,
mrużąc niebezpiecznie oczy. – Ma gęstą konsystencję o niebieskawym kolorze.
Stosowany jest na lekkie, zamknięte poparzenia – Nietoperz spojrzał po
pomieszczeniu, świdrując uczniów czarnymi niczym węgiel tęczówkami. – Ciekawi
mnie, dlaczego tego nie notujecie? – warknął, pochylając się nad Nevillem i to
na nim skupiając całą swoją uwagę. Longbottom schylił się do torby, jak
najszybciej próbując wyjąć zeszyt i pióro. Jak na złość, zahaczyły one o
materiał plecaka i nie chciały opuścić bezpiecznego schronienia przed
zezłoszczonymi oczami profesora. Gdy chłopak uporał się z pierwszym problemem,
od razu pojawił się kolejny. Zrezygnowany Gryfon spostrzegł, że jego kałamarz
jest pusty. Spojrzał w stronę Parvati błagalnie. Dziewczyna podsunęła w jego
stronę swój, zakrywając usta dłonią, by
na głos się nie roześmiać.
- Ogarnij się, Longbottom – wysyczał Nietoperz,
nagle się prostując i poprawiając mankiety czarnej koszuli.
- Podczas dzisiejszych zajęć uwarzycie wspomniany
przeze mnie eliksir w parach, ale najpierw… - Severus uśmiechnął się mściwie,
szukając wzrokiem swojej ofiary. – Potter, co osłabia lub likwiduje efekty
uboczne eliksiru euforii?
Harry wzruszył ramionami, hardo utrzymując spojrzenie
Snape’a. Ręka Hermiony wystrzeliła w górę niczym z procy, jednak nie tylko ona zgłosiła się do
odpowiedzi.
- Tak, panie
Malfoy?
Na to pytanie panna Granger podskoczyła, jednym
zwinnym ruchem odwracając się do tyłu. Uniosła brwi do góry, patrząc na blondyna
wyczekująco.
- Mięta – odpowiedział, wcale nie zwracając uwagi
na nauczyciela. Jego oczy utkwione były w czekoladowych tęczówkach Hermiony.
Chłopak wpatrywał się w nią intensywnie, nawet nie ważąc się mrugnąć.
Ona również niczym zahipnotyzowana, śmiało oddawała spojrzenie. Miał przepiękne
tęczówki. Wydawały się być bramą do duszy Ślizgona. Uśmiechnęła się,
uświadamiając sobie, że już kiedyś myślała o tym samym.
- Granger! – usłyszała głos profesora i ocknęła się
z dziwnego amoku. Wyprostowała się, podnosząc wzrok na Snape’a. – Minus 10
punktów dla Gryffindoru za pani nieodpowiednie zachowanie na lekcji. – Hermiona
już miała się sprzeciwić, jednak zamiast tego opuściła głowę.
- Przepraszam, panie profesorze – mruknęła.
- Jak już wspominałem, dobiorę was w pary… -
Severus podawał kolejne nazwiska, a uczniowie przemieszczali się po sali,
szukając swoich partnerów. – Pani Granger i pan Malfoy stanowisko numer 7 –
usłyszała, podskakując w miejscu.
Jednym ruchem zabrała swoje rzeczy i ruszyła we wskazane miejsce, jednak
nie podniosła głowy. Wiedziała, że przyszedł, czując jego drogą wodę kolońską.
Wzdrygnęła się, uświadamiając sobie, jak bardzo pociągający jest ten zapach.
- Witaj, Granger – powiedział, pochylając się w jej
stronę zadziornie. Kiwnęła głową, a jej policzki przybrały odcień delikatnej
purpury. Wzięła kilka głębokich wdechów,
podnosząc wzrok, jednak unikając jego spojrzenia.
- Ty wyciśnij sok z granatów i pokrój suszone figi,
a ja zajmę się korą suchego dębu – zarządziła, uświadamiając sobie, że chłopak
może mieć jej za złe, że mu rozkazuje. Ku jej zdziwieniu nic takiego nie miało
miejsca. Draco podwinął rękawy i bez słowa zabrał się do pracy.
Byli zgodną parą. Mimo kąśliwych uwag, które co
jakiś czas do siebie rzucali, warzenie eliksiru szło bez żadnych większych
problemów. Z zadowoleniem stwierdzili,
że skończyli jako pierwsi, a barwa i konsystencja wywaru należała na miano
perfekcyjnej. Profesor podszedł do nich, ledwo zaglądając do ich garnuszka.
- Bardzo dobra robota – pochwalił, lecz to raczej
skierował do Dracona, a nie do niej. – Możecie już iść – mruknął, wpisując Wybitny
przy ich nazwiskach. Hermiona, pakując książki zerknęła w stronę Harry’ego,
który razem z Luną zawzięcie o czymś dyskutowali, i w stronę Rona,
wymierzającego w stronę Pansy oskarżycielski palec. Uśmiechnęła się i wyszła
zaraz za Malfoyem, który szarmancko przytrzymał dla niej drzwi.
- Dzięki – dziewczyna zarumieniła się, a pomiędzy
nimi zapadała cisza. Szli ramię w ramię, trzymając miedzy sobą stosowną
odległość. Po chwili Malfoy skręcił, rzucając jej ukradkowe spojrzenie.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, żwawym krokiem ruszając w stronę błoni.
Szła przed siebie, mocniej otulając się szkolną
szatą. Rozejrzała się wokoło, szukając dogodnego miejsca. Musiała przemyśleć
kilka nurtujących ją spraw, które składały się do jednej osoby. Malfoya. Już
miała usiąść na dębowej ławce, gdy spostrzegła Ralpha siedzącego pod wierzbą.
Pochylał się właśnie nad jakąś książką, a przydługie blond włosy wyraźnie
przeszkadzały mu w czytaniu.
- Cześć –
przywitała się, przybierając na twarzy najpiękniejszy ze swoich uśmiechów. –
Mogę?
Ralph pokiwał głową, robiąc dla niej miejsce na purpurowym kocu.
- Co czytasz? – zagadnęła, zaglądając chłopakowi
przez ramię. Lewis zarumienił się
delikatnie, patrząc w jej stronę nieśmiało.
- Quidditch
przez wieki – odpowiedział, niepewnie pokazując lekko podstarzałą okładkę
książki. Hermiona uniosła brwi do góry, zdziwiona.
- Interesujesz się Qudditchem? – zapytała, wygodnie
opierając się o szeroki pień drzewa. Ralph nagle ożywił się, a w jego oczach
pojawił się radosny błysk.
- Odkąd poznałem ten sport, zawsze chciałem grać w
drużynie na pozycji Ścigającego. Od pierwszego roku wiele czytałem na ten
temat, jestem też niezły jeżeli chodzi o miotły. Niestety, sama teoria nie
wystarcza i nie umiem latać – odpowiedział, nagle markotniejąc. Hermiona
położyła mu rękę na ramieniu, uśmiechając się smutno.
- Ja również nie umiem grać, więc w tym ci nie
pomogę, ale może mój przyjaciel…
Nie zdążyła dokończyć, gdy przed nią wyrósł Malfoy.
Uśmiechał się kpiąco, a jego oczy błyszczały dziwnym, niezrozumiałym dla niej
blaskiem.
- Kogo my tu mamy? – zaśmiał się, przechylając
głowę w bok. – To twój nowy chłopak, Granger? Przestawiłaś się na młodszych?
- Spadaj, Malfoy – fuknęła, zaciskając dłonie w
pięści. Ralph zmieszał się, nie wiedząc, co powinien zrobić.
- Jaka agresywna – skomentował blondyn, opierając
się o swoją miotłę.
- Czy to…? – zaczął nagle Lewis, przyglądając się
nowemu nabytkowi Ślizgona. Draco uniósł brwi, pochylając się w jego stronę.
- Co? – warknął zniecierpliwiony, poprawiając strój
do treningu. Ralph przełknął ślinę, wstając.
- Czy to Błękitna Butla 2000, najnowsza, najszybsza
i najlżejsza miotła na świecie, wyposażona w alarm i pozwalająca latać dwóm a
nawet trzem osobom na raz? Podobno na razie sprzedano pięćdziesiąt egzemplarzy
jako edycję limitowaną, dostępną tylko dla wybranych –powiedział na wydechu, cały czerwony
na twarzy przez buzującą adrenalinę. Malfoy jak i Hermiona stali zaszokowani.
- Tak – odpowiedział po chwili Draco. – To ta sama
miotła – uśmiechnął się kpiąco, dumny z własnego sprzętu. – Przynajmniej twój
nowy chłopak jest mądry, Granger. Wieprzelej to dopiero był tłumok – zaśmiał
się, po czym odszedł, nie oglądając się przez ramię.
Hermiona uśmiechnęła się do Ralpha przepraszająco.
- On tak zawsze, nigdy za sobą nie przepadaliśmy –
wytłumaczyła, siadając z powrotem na ciepłym kocu.
~*~
Malfoy wszedł do szatni, rzucając swoją torbę na
ławkę. Nott uniósł brwi, po chwili uśmiechając się ironicznie.
- Kłopoty w raju? – zapytał, uważnie obserwując
Dracona. Blondyn uniósł brwi do góry w geście zdziwienia.
- O co ci chodzi? – wcale nie silił się na miły ton
głosu.
- O Granger.
- Nadal nie wiem, o czym ty pieprzysz – warknął
zdenerwowany. Theo stanął z założonymi rękoma, uśmiechając się pod nosem.
- Idąc tutaj, zauważyłeś ją siedzącą z jakimś
chłopakiem – brunet uniósł rękę do góry, prosząc, by mu nie przerywać. – Z
daleka rozpoznałeś jej brązowe pukle, delikatnie opadające na jej smukłe
ramiona. Nie rozpoznałeś jednak towarzyszącego chłopaka. Wrodzona ciekawość nie
pozwoliła ci odejść stamtąd, bez upewnienia się, jakie łączą ich stosunki. Im
bliżej podchodziłeś, tym coraz większą czułeś potrzebę przeszkodzenia im.
Zobaczyłeś jak uśmiecha się i kładzie rękę na ramieniu chłopaka, pochylając się
w jego stronę z zainteresowaniem. Przerwałeś im, mimo że wiedziałeś, że mogą
być najwyżej przyjaciółmi. Pojawia się pytanie - dlaczego – Nott zmrużył oczy,
patrząc przenikliwie na Dracona.
- No? Jaka jest
twoja teoria, geniuszu? – warknął Malfoy, niezadowolony ze słów przyjaciela.
- Jesteś w niej zakochany, Smoku. Tylko jeszcze o
tym nie wiesz – powiedział przez ramię i wyszedł z szatni, wchodząc tym samym
na boisko.
Aktualizacja: 14/04/2020
Przepraszam. Rozdział 9 miałam dodać w zeszłym tygodniu, ale nie dałam rady nic dopisać. Postanowiłam podzielić go na dwie części, bo pierwszą miałam napisaną od bardzo dawna. Niestety, mam pomysły, dopóki nie muszę ich napisać. Wtedy pojawia się pustka. Nie mogę podać konkretnego terminu, co do następnej części. Mogę jedynie powiedzieć, że mam teraz dużo wolnego czasu, bo mamy próby do zakończenia roku, wiec raczej uda mi się skończyć drugą część.
Pozdrawiam magicznie
~hope~