sobota, 9 sierpnia 2014

Obliviate 02

- Hermiono! – krzyknął Harry, machając do przyjaciółki, która przed chwilą pojawiła się na peronie. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i ruszyła w  stronę Weasleyów szybkim krokiem.
- Cześć – powiedziała, podchodząc do chłopaka i przytulając się do niego mocno. – Hej, Ron – przywitała się z Rudzielcem, również ściskając go z całych sił. Stęskniła się za nimi. Te wakacje przeleciały jej tak szybko, całe dnie spędzała na nauce, zupełnie zapominając o czasie wolnym, który powinna poświęcić dla siebie.
- Gdzie Ginny? – zapytała, rozglądając się na boki, szukając wzrokiem rudej istotki.
Harry wyraźnie speszył się, a jego oczy błysnęły smutno. Opuścił głowę, znajdując coś ciekawego w swoich czarnych trampkach.
- Jest już w pociągu. Z Deanem – odpowiedział, rumieniąc się. Hermiona położyła mu dłoń na ramieniu, chcąc go trochę pocieszyć. Wiedziała, że Wybraniec żywił do Ginny jakieś głębsze uczucia, których ona zdawała się nie zauważać. Spędzała dużo czasu z innymi chłopcami, a Harrego traktowała jak brata, których miała wielu.
- Granger! – Hermiona odwróciła się, od razu rozpoznając znienawidzony głos szkolnego wroga. Blondyn stał tuż za nią, uśmiechając się w ten swój arystokracki sposób.
- Czego, Malfoy? – warknęła, krzyżując ręce na piersi i patrząc mu w oczy. Mogłaby przyrzec, że przez chwilę w tych stalowobłękitnych tęczówkach dostrzegła błysk, jakby bólu i tęsknoty. Jednak w jednej sekundzie to wszystko zniknęło, a na twarzy Ślizgona znów pojawiła się zimna maska. Hermiona uniosła brwi do góry, zastanawiając się, dlaczego on stał i wpatrywał się w nią, jak gdyby robił to na co dzień. Po chwili niezręcznej ciszy, chłopak pochylił się, zbliżając swoje usta do jej. Jego perfumy zawładnęły umysłem Gryfonki, mącąc jej w głowie. Wiedziała, że gdzieś już je czuła, jednak za nic w świecie nie mogła sobie przypomnieć gdzie.
- Torujesz mi drogę, Granger…  – szepnął, uśmiechając się łobuzersko. Hermiona stała jak słup soli, nie wiedząc, jak ma się zachować. Jednak, gdy tylko jej mózg zaczął normalnie pracować, dziewczyna z całej siły odepchnęła od siebie blondyna.
- Co ty wyprawiasz, Malfoy?! – krzyknęła zdziwiona, wytrzeszczając oczy. Szybko złapała za rączkę od swojego kufra i ruszyła, nie odwracając się ani razu. Ron zacisnął pięści, jednak posłusznie ruszył za przyjaciółką. To samo uczynił Harry, który wyglądał, jakby poważnie się nad czym zastanawiał.
~*~
Hermiona siedziała przy oknie, patrząc na mijane góry i pola. W głowie cały czas miała obraz twarzy Malfoy’ a, tak blisko jej ust. Nie rozumiała jego zachowania. Przecież od zawsze nienawidzili się i to właśnie on rozpoczął wojnę między nimi, gdy pierwszy raz nazwał ją szlamą. Brzydził się nią, wiele razy jej to powtarzał. A dziś… Miała ogromny mętlik w głowie. Tyle rzeczy działo się wokół niej, a ona czuła, jakby coś przegapiała, jakby była jeden krok w tyle. Westchnęła cicho, sięgając do torby po „Zaklęcia. Tom VI” i otwierając na pierwszej stronie. Nauka zawsze ją odprężała, przynosiła spokój i pewnego rodzaju ukojenie. Dzięki niej wiedziała, że nie marnuje czasu na głupoty. Przewracając kolejną kartkę Hermiona czuła, jakby czegoś brakowało. Była tego absolutnie pewna. Przyjrzała się nieskazitelnie czystej stronie, szukając czegoś nienormalnego. Wodziła wzrokiem po tekście, jednak wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Uznając, że jest zmęczona i przewrażliwiona, przymknęła oczy, rozkoszując się ciszą. Harry i Ron wyszli z przedziału, szukając pani z wózkiem, więc została sama. Po chwili odpoczynku znów sięgnęła po książkę i otworzyła tam, gdzie poprzednio skończyła. I wtedy ją olśniło. Notatki. Zawsze koło tekstu w podręczniku dopisywała własne uwagi lub dodatkowe informacje, dzięki czemu wszystko miała pod ręką. Ten tom był czysty. Zero śladu ołówka, zero śladu używalności. Hermiona zamknęła księgę, łapczywie nabierając powietrza do płuc. Coś się nie zgadzało. Drżącymi dłońmi wyjęła książkę od transmutacji. Czysta. Numerologii. Czysta. Historii magii. Czysta. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Była jednak pewna, że to nic dobrego.
~*~
- Draco? – Pansy patrzyła na blondyna z troską. Martwiła się o niego. Nie wyglądał dobrze, całą podróż wpatrywał się w leżącą na jego kolanach gazetę. – Malfoy! – szturchnęła go w ramię, widząc jak rzeczywistość powoli do niego powraca.
- O co ci chodzi? – zapytał, krzyżując ręce na piersi i wygodnie opierając się o oparcie siedzenia.
- Przez dwa miesiące nie dajesz znaku życia, a gdy wracasz, dziwnie się zachowujesz – powiedziała, wstając z miejsca. Kochała go jak brata i nie chciała, by stała mu się krzywda. A teraz nadeszły mroczne i niebezpieczne  czasy.
- Dziwnie? – prychnął, niewzruszony zachowaniem przyjaciółki.
- Wczoraj pojawiłeś się znikąd, cały posiniaczony, poraniony, nie chciałeś nic mi powiedzieć! Dzisiaj jesteś dziwnie milczący i skryty i co to do cholery miało być na peronie z Granger?! – krzyknęła, a jej oczy zaszkliły się delikatnie. – Zobaczyłam błysk w twoich tęczówkach, znam cię i wiem, kiedy to coś poważnego! Co się stało przez te dwa miesiące, Draco? – skończyła już szeptem, siadając obok niego i kładąc mu dłoń na ramieniu.- Wiesz, że zawsze będę przy tobie, prawda? Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
Malfoy przymknął powieki, rozważając słowa Pansy. Chciał jej powiedzieć, naprawdę chciał, ale coś go blokowało. Co? Sam nie wiedział. Czuł, że powinien pozostawić to dla siebie. Co się stało, to się nie odstanie, musi żyć dalej, zapomnieć. Czy potrafił? Miał taką nadzieję.
Chrząknięcie Parkinson dało mu do zrozumienia, ze siedzi i milczy jak zaklęty, a ona czeka na odpowiedź.
- Nic się nie stało. Wczoraj… jak zwykle Czarny Pan musiał się trochę wyżyć, nic specjalnego, zwykły prezencik z okazji rozpoczęcia roku szkolnego – nie uwierzyła mu. Zobaczył to po jej minie.
- A Granger? – dopytywała zniecierpliwiona i zmartwiona zarazem.
- A co ma być? – odpowiedział pytaniem na pytanie, wzruszając ramionami i dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru ciągnąć więcej tego tematu. Zrezygnowana Ślizgonka opadła na fotel naprzeciwko niego, wyciągając z torby magazyn i zatapiając się w jego treści na dalszą część podróży. Malfoy wiedział, że nie powinien tak postępować. Nie było już bezpiecznie, Czarny Pan snuł poważne plany dotyczące przejęcia władzy nad całym światem i zdawał się nie żartować. Odtrącanie Parkinson i Zabiniego wydawało się najłatwiejszym rozwiązaniem. Według niego, im mniej osób wiedziało, tym bardziej możliwe było wymazanie wspomnień z przeszłości. Głęboko w środku wiedział, że szanse na to są niewielkie, ale żywił się nadzieją, że jest inaczej.
~*~
Pociąg z piskiem zatrzymał się na stacji w Hogsmeade. Uczniowie wylewali się z maszyny, a Hagrid jak co roku zbierał w jednym miejscu wszystkich pierwszoroczniaków. Hermiona z zadowoleniem wciągnęła do płuc rześkie powietrze. Zapadł już zmierzch i temperatura nieco spadła, więc dziewczyna opatuliła się mocniej szatą i wcisnęła się między chłopaków.
- Nareszcie w domu, prawda? – powiedziała, uśmiechając się pod nosem. Obaj chłopcy przytaknęli zadowoleni i cała trójka wsiadła do powozu. Zostało jeszcze jedno wolne miejsce, które już po chwili zostało zajęte przez rudą osóbkę.
- Cześć, Ginny! – krzyknęła Hermiona, wtulając się w przyjaciółkę. Dopiero teraz zorientowała się, że nie spotkały się ani na peronie ani w pociągu. Jedyna córka Weasleyów pisnęła z radości, ale po chwili spoważniała.
- Jestem na ciebie obrażona, Hermiono – wyjaśniła, krzyżując ręce na piersi. – W ciągu wakacji napisałaś do mnie raptem dwa listy i to bardzo krótkie. Masz mi teraz wyjaśnić, dlaczego!
- Miałam dużo nauki… - odpowiedziała, jednak w jej ustach te słowa nie zabrzmiały pewnie. Sama nie do końca wiedziała, co się z nią działo. Nie chciała o tym mówić przyjaciołom, niepotrzebnie by się martwili. Teraz, gdy Voldemort powrócił, jej luki w pamięci zdawały się blaknąć i niknąć.  W końcu pewnie to nic poważnego.
- Dużo nauki? – prychnęła Gryfonka, sprowadzając przyjaciółkę na ziemię. – Egzaminy są dopiero za rok,  dziewczyno!
Hermiona pochyliła głowę, pozwalając, by włosy zakryły jej twarz. Nie pamiętała, by wysyłała jakiekolwiek listy ani na cokolwiek odpisywała. Dziewczyna zmarszczyła czoło, mocno się skupiając. Niestety, nic to nie wskórało. Czarna dziura w jej głowie obejmowała całe wakacje. Ostatnie, czego była pewna to wracanie do domu po spotkaniu z przyjaciółmi. Jednak jak i kiedy dotarła do domu? Nie miała pojęcia. Hermiona przygryzła dolną wargę, próbując uspokoić drżenie rąk. Jej oddech stał się nienaturalnie szybki i nie była w stanie go zwolnić. Serce dziewczyny wybijało szalony rytm, jakby za chwilę miało eksplodować,  niszcząc wszystko wokoło.
- Mionka? – usłyszała zaniepokojony głos przyjaciółki i poczuła jej dłoń na ramieniu. – Wszystko dobrze?
Gryfonka delikatnie kiwnęła głową, co nie uspokoiło Ginny.
- Źle się czujesz? – zapytała, łapiąc ją za brodę i patrząc jej prosto w oczy. – Na Merlina, jesteś strasznie blada! – krzyknęła, odgarniając jej włosy z twarzy. – I twoja warga krwawi! Hermiono, co się stało?
Starsza Gryfonka spojrzała na chłopaków, którzy również przyglądali jej się z niepokojeniem.
- Nic - odpowiedziała po chwili milczenia, posyłając przyjaciołom nieśmiały uśmiech. Dłonią starła krew z ust i wygładziła włosy, sprawiając wrażenie jakby nic się nie stało. Jednak w środku nadal czuła niepokój - nie rozumiała, co się z nią działo. Nigdy wcześniej nie zdarzało jej się panikować, a patrząc na jej życiorys, można stwierdzić, że powodów do tego miała już wiele.
-Hermiono, idziesz? - głos Harry’ego sprowadził ją na ziemię. Dziewczyna rozejrzała się wokoło, a jej wzrok spoczął na Wybrańcu - chłopak patrzył na nią z niepokojem i troską wymalowanymi na twarzy i wyciągał w jej kierunku dłoń. Ona ujęła ją z wdzięcznością, a jak się później okazało - dobrze zrobiła, gdyż zachwiała się niebezpiecznie, wychodząc z powozu.
- Martwię się o ciebie, Miono - zagadał, gdy siedzieli już w Wielkiej Sali i czekali na koniec Ceremonii Przydziału.
- Nie ma takiej potrzeby, naprawdę - zapewniła go, wbijając wzrok w pusty talerz. Całą swoją uwagę skupiła na złoceniach rozciągających się na brzegach oraz na herbie Hogwartu wygrawerowanym na środku. Nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
- Czas na ucztę! - potężny głos Dumbledore'a rozniósł się po sali, odbijając się od kamiennych ścian. Wszyscy uczniowie jak na komendę rzucili się na kusząco wyglądające potrawy. Do takich osób zaliczał się Ronald, który pochłaniając udko kurczaka już nakładał sobie trzy kolejne.
Hermiona jakoś nie była głodna. Martwiła się swoim brakiem pamięci, co powodowało u niej ogromną kulę w gardle, która skutecznie zniechęcała ją do włożenia czegokolwiek do ust.
- Nie jesz? – Ginny patrzyła na przyjaciółkę z coraz większym niepokojem. – Ta sałatka jest naprawdę przepyszna – dodała po chwili widelcem wskazując na swój talerz.
- Może się skuszę – odpowiedziała Hermiona, posyłając Rudej uspokajający uśmiech. Nałożyła troszeczkę dania, które faktycznie wyglądało kusząco. Żeby trochę uspokoić przyjaciół, którzy bacznie się jej przyglądali, włożyła troszeczkę do ust.
Już chwilę później Granger zatopiła się we własnych myślach. Wiedziała, że nie spocznie, póki nie pozna przyczyny swojej niedyspozycji. Gdyby nie ogromne zmęczenie oraz fakt, że w dniu dzisiejszym biblioteka była zamknięta, jeszcze tego wieczoru poszłaby poszperać w książkach. Zdawała sobie sprawę, że mimo wszystko tam może nie otrzymać odpowiedzi na swoje pytanie, więc uznała, że zawsze może pójść do Dumbledore’a. Wiedziała, że dyrektor nie odmówiłby jej pomocy.
~*~
- Malfoy, chyba czeka nas poważna rozmowa – powiedział Blaise, patrząc na Dracona sfrustrowany. Smok przeniósł na niego wzrok, a z jego tęczówek znikało powoli głębokie zamyślenie.
- Co? – zapytał niewyraźnie, przeczesując dłonią platynową grzywkę.
- Co się z tobą do cholery dzieje, człowieku? Nie słuchasz mnie i całą kolację patrzyłeś się w stronę stołu Gryffindoru! Możesz mi to wyjaśnić? – wybuchł Diabeł, stając na środku pokoju z założonymi rękoma.
- Nie spinaj się tak, okay? – mruknął Malfoy, podchodząc do barku i wyciągając butelkę ognistej. – Napijesz się?

- A powiesz mi wtedy o co chodzi? – odpowiedział pytaniem na pytanie Zabini. Malfoy zawahał się przez chwilę, jednak doszedł do wniosku, że to za wcześnie. Znał stosunek Blaise’a do szlam i do całego tematu miłości, więc postanowił zachować to dla siebie. Najpierw postanowił wyrzeźbić odpowiedni grunt i przygotować przyjaciela na tą rewelację. W końcu nie co dzień się słyszy, że Draco Malfoy zakochał się w Hermionie Granger – irytującej Wiem-To-Wszystko szlamie z Gryffindoru. 

Jak widać, jeszcze żyję. Przepraszam, że dopiero teraz i że nie jest to obiecany rozdział 10 ani Magiczne Eastbourne, ale tego po prostu nie dałam rady skończyć. 
Moje życie jest ostatnio pełne wrażeń... Muszę się pochwalić tym:  James Arthur obserwuje mnie na twitterze!! Przepraszam, ale mówię o tym każdemu. A będąc przy temacie Arthura, kupiłam sobie taką samą koszulkę jaką on miał na koncercie w Pradze. Okazało się, że jest z H&M - nie mogłam się powstrzymać xD
A wracając do spraw pisarskich -  byłam na obozie literackim, który szczerze mówiąc dał mi wiele dobrego - w końcu umiem prawie dobrze stawiać przecinki :D Również wpadłam na pomysł własnej powieści, ale nie wiem, czy dojdzie do skutku.
Pozdrawiam magicznie
~hope~