Hermiona nieśmiało zapukała do drzwi, mocniej
ściskając w ręku książkę od Obrony przed czarną magią. Nie wiedziała, jak
Malfoy będzie się do niej odnosił po tym, jak „pobłogosławiła” związek Blaise’a
i Ginny. Miała nadzieję, że chłopak zrozumie, że nie może zabronić im się
spotykać. Teraz sama karciła się za to, że taka myśl w ogóle przeszła jej przez
głowę. Działała pod wpływem impulsu, iskierki złości. Teraz, na spokojnie,
wiedziała, że nic nie może zrobić.
Drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem, a za nimi
stanął Malfoy. Malfoy, który z niewidomych dla Hermiony przyczyn był bez
koszulki. Malfoy, którego mięśnie przyprawiłyby o zawroty głowy nawet
McGonagall. Usta Granger otworzyły się delikatnie, a ona oniemiała. Chociaż nie
chciała o tym myśleć, Draco bez koszulki był bardzo ponętny – tak wyrzeźbionej
klatki piersiowej mógł mu pozazdrościć niejeden mężczyzna.
Malfoy zaśmiał się pod nosem.
- Wytrzyj ślinę, Granger – mruknął rozbawiony. –
Zaraz zmoczysz całą podłogę.
Hermina otrząsnęła się z dziwnego amoku, a jej
policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem. Nieśmiało weszła po pokoju, śledząc
chłopaka wzrokiem. Pożądliwie patrzyła, jak zakładał koszulkę, a jakaś jej
część chciała, by przestał. Gryfonka kolejny raz skarciła się w myślach i z
trzaskiem zamknęła za sobą drzwi.
- Jeżeli chodzi o Ginny i Blaise’a… – zaczęła
niepewnie, ale on przerwał jej w pół zdania.
- Wiem, my nie mamy na to wpływu, nie nasza sprawa,
bla, bla, bla. – Draco usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Pierwszy raz
Hermiona widziała go takiego słabego i bezbronnego. Nie wiedziała, że Malfoy aż
tak przejmie się związkiem Zabiniego ze „zdrajczynią krwi”, w środku jednak
czuła, że chodzi o coś większego. Znacznie większego.
Nie wiedząc zbytnio jak ma się zachować, usiadła
obok i spojrzała na niego smutno. Nagle zapragnęła mu pomóc, jakoś go
pocieszyć, przytulić. Wyciągnęła w jego kierunku dłoń, ale zatrzymała ją w pół
drogi i opuściła na miękki materac łóżka.
- Jeżeli chcesz, możemy dzisiaj się nie uczyć,
powiemy McGonagall, że źle się poczułeś… - zaczęła cicho, nadal nie spuszczając
go z oczu.
- Nie – znów jej przerwał i odwrócił się w jej
stronę. Nagle na jego ustach pojawił się uśmiech, jednak nie ten ironiczny,
tylko prawdziwy, szczery. – Chociaż chciałbym zobaczyć, jak okłamujesz
McDziewicę.
Hermiona zaśmiała się na jego słowa, po czym, jak
zwykle usiadła na podłodze i otworzyła książkę. Draco przez chwilę w ciszy jej
się przyglądał. Widząc jej pytające
spojrzenie, uśmiech Malfoya trochę się pogłębił, gdy ten wstawał, żeby przyszykować
się do zajęć.
Ona w ciebie
wierzy. Przemyśl to.
Malfoy nie mógł w
nocy spać. Kręcił się i wiercił, a sen nadal nie przychodził. Tyle działo się
teraz w jego życiu, że nie wiedział, czym martwić się najbardziej. Anabell,
sprawa sądowa, choroba Parkinson, idiota Zabini, a teraz do tego wszystkiego
dochodziła jeszcze Granger. Westchnął i przetarł twarz dłońmi. Dlaczego wszystko
musiało się tak strasznie pokomplikować?
Przekręcił głowę
i spojrzał na szafkę nocną. Zegarek pokazywał drugą trzydzieści pięć. Draco
przeciągnął się i zapalił lampkę. Chwilę mrugał oczami, próbując przyzwyczaić
się do światła. Po chwili leżenia w bezruchu, włożył rękę do wnęki i wyjął z
niej ramkę.
Uśmiechnął się na widok zdjęcia. Zawsze, gdy je
widział, w jego wnętrzu roztaczało się przyjemne ciepło. Ona zawsze wyzwalała w
nim takie uczucia. Była iskierką radości w ponurej rodzinie Malfoyów! Nie
potrafił jej nienawidzić, chociaż tego oczekiwał ojciec. Kochał ją, swoją małą
siostrzyczkę.
Hermiona obudziła się po piątej. Słońce jeszcze nie
wzeszło, nad ziemią rozciągała się mleczna mgła. Cały zamek pogrążony był we
śnie – większość uczniów nie wstawała tak wcześnie rano w weekendy, odsypiała
bowiem ciężki tydzień. Jednak nie panna Granger. Ona nie lubiła spać długo,
uważała to za marnowanie dnia. Poza tym, umówiona była na bieganie z pewnym
bardzo przystojnym blondynem. Oczywiście, on tak naprawdę nic nie zmieniał,
chodziło jej przecież o sam sport, prawda?
Hermiona przeciągnęła się, wydając siebie cichy
pomruk. Szybko przebrała się w dresy i związała włosy w wysoką kitkę.
Na dworze było zimno. Wiał chłodny wiatr,
wprawiając liście w delikatny ruch. Hermiona ruszyła w stronę chatki Hagrida,
jednak idąc przed siebie zauważyła postać siedzącą nad jeziorem. Zmrużyła oczy,
ale z tej odległości nie mogła określić, kto to dokładnie jest.
W miarę jak się zbliżała, dostrzegała coraz więcej
szczegółów – szerokie ramiona, niesforne blond włosy. Uśmiechnęła się i cicho
podeszła do chłopaka.
- Cześć – powiedziała, a on uniósł głowę i skinął
jej na powitanie. Usiadła obok i zaczęła bawić się źdźbłem trawy. Siedzieli w
milczeniu, nie było to dla nich jednak coś niekomfortowego. Dobrze czuli się we
swoim towarzystwie.
- Wiesz… - zaczęła Hermiona, a Draco przeniósł na
nią swój wzrok. Dopiero teraz dziewczyna zobaczyła jego cienie pod oczami i
zmęczone spojrzenie. – Tak sobie pomyślałam…
- No… - zachęcił ją do dalszej rozmowy Malfoy.
- Nasze stosunki nieco się ociepliły i pomyślałam
sobie…
- Nie, Granger, nie zaproszę cię na randkę –
zaśmiał się, a ona szturchnęła go w ramię.
- Głupek – mruknęła. – Chodziło mi o to, że może
byśmy tak oficjalnie zakopali topór wojenny – powiedziała szybko. Malfoy
zamyślił się na chwilę.
- Na serio tego chcesz? – Tym pytaniem zbił ją z
tropu. Zadał je takim miękkim głosem, którego wcześniej u niego nie słyszała.
- Tak – odpowiedziała pewnie i wyciągnęła rękę na
zgodę. Draco uścisnął ją z delikatnym uśmiechem.
- Ale nie oczekuj, że zacznę się do ciebie zwracać
po imieniu – powiedział zadziornie. – Dla mnie na zawsze pozostaniesz Granger.
Tylko Granger.
- I vice versa, Tylko Malfoy.
Po śniadaniu Hermiona wróciła do pokoju. Usiadła na
łóżku, opatuliła się kocykiem i chwyciła książkę od transmutacji. Z uśmiechem
zatopiła się w lekturze, zapominając o świecie. Uczyła się w akompaniamencie
deszczu, który właśnie zaczął padać.
Po dwóch godzinach cała w skowronkach do
dormitorium wróciła Ginny. Wyglądała na przeszczęśliwą.
- Co się tak szczerzysz? – zapytała Hermiona,
odrywając się od czytanej lektury.
- Blaise zaprosił mnie na randkę – prawie wykrzyknęła
i opadła na swoje łóżko. – Dzisiaj jest wyjście do Hogsmeade i idziemy tam
razem. Jako para – Ginny była tak podekscytowana, że nie mogła usiedzieć na
miejscu. Wspólnie podjęli decyzję, że koniec z ukrywaniem się. Postanowili, że
nie będą więcej spotykać się po kątach.
- To cudownie. – Hermiona uśmiechnęła się, widząc
stan, w jakim jest jej przyjaciółka.
- A ty idziesz? – zapytała Ginny, otwierając szafę
i przeglądając ubrania.
- Nie wiem – odpowiedziała szczerze starsza
Gryfonka, wzruszając ramionami. – Pogoda jest okropna, ale powinnam niedługo
iść na jakieś świąteczne zakupy. W końcu już listopad!
- Pogoda z każdym dniem będzie gorsza, Hermiono.
Wydaje mi się, że powinnaś skorzystać z faktu, że temperatura jeszcze jest na
plusie.
Półtorej godziny później Hermiona opuściła dormitorium
zaopatrzona w sporą kwotę pieniędzy i kurtkę przeciwdeszczową. Co prawda,
deszcz już tylko kropił, ale pogoda w Anglii była zmienna niczym rozkapryszona
kobieta – nigdy nie można być pewnym, co przyniesie dzień. W pokoju wspólnym
zastała Harry’ego, który siedział na kanapie z dwa lata młodszą Gryfonką i,
delikatnie mówiąc, obściskiwał się z nią. Hermiona nie wiedziała, że Potter
miał nową dziewczynę. To prawda, ostatnio nie rozmawiali za dużo, ale raczej
nie przeoczyłaby tak istotnego faktu. Wzruszyła jednak ramionami i już miała
wyjść, kiedy drogę zagrodziła jej Lavender.
- Cześć, Hermionko – Landrynka uśmiechnęła się
sztucznie. – Mam do ciebie takie małe pytanko.
- Tak? – zapytała, modląc się w duchu, że nie
zajmie to długo. Perfumy koleżanki były tak słodkie, że aż mdliły.
- Widziałam, że ostatnio nie rozmawiałaś z Ronem…
Aha, czyli o to chodziło. Wygląda na to, że panna
Brown już ostrzy sobie pazurki.
- Jesteśmy dobrymi koleżankami i nie chciałabym
zrobić ci żadnego świństwa. – Hermiona miała ochotę roześmiać się na głos. Gdyby
tylko mogła, Lavender zrobiłaby wszystko, by zniszczyć jej życie. – Ostatnio dużo
czasu spędzałam z Ronem i czuję, że między nami znowu coś zaiskrzyło. Chciałam więc zapytać, czy między wami definitywnie
koniec.
- Tak, Lav, między nami koniec. Jeżeli chcesz, to
weź go sobie. Nasz już nic nie łączy – rzekła oschle, a Landrynka zapiszczała z
radości.
- Tak właśnie myślałam, Hermionko, ale musiałam się
upewnić! – wykrzyknęła i posłała jej całusa. – To papatki!
Panna Granger wywróciła oczami i szybkim krokiem
wyszła z pokoju wspólnego. Jeszcze chwila w pobliżu tej żałosnej dziewczyny, a
zupełnie straci wiarę w ludzkość.
- Mon- Ron! – krzyknęła Lavender podbiegając do
chłopaka. Rudy obejrzał się i nim spostrzegł dziewczyna wskoczyła mu w ramiona.
– Idziemy razem do Hogsmeade?
- Lav, mówiłem ci, że nie mogę. Nadal nie wiem, czy
Hermiona nie żywi do mnie żadnych uczuć.
- Och, Ronuś – monuś, ale ja wiem! Rozmawiałam z
nią przed chwilą – zapiszczała i złożyła soczyste pocałunki na obu policzkach
chłopaka. Ron zacisnął pięści.
- Tak? – syknął, czerwieniąc się.
- Powiedziała, że między wami definitywnie koniec!
Czyż to nie cudownie?!
Weasley poczuł się, jakby dostał w twarz. Nie mógł
uwierzyć, że Hermiona mogła zrobić mu takie świństwo i nie powiedzieć mu prawdy.
Zapewniała go, że potrzebuje czasu, żeby wszystko przemyśleć, a tymczasem
podjęła już decyzję.
- Coś jeszcze mówiła? – warknął.
- Nie, kochanie – zaświergotała. Nagle w jej głowie
pojawiła się „świetna” myśl. – Nie możesz pokazać jej, że jakkolwiek zabolało
cię to, że nie miała odwagi powiedzieć ci tego wprost. Nie jest warta twojej
złości, misiaczku. Udowodnij jej, że sam masz ją gdzieś. Ta wredna suka jeszcze
nas popamięta.
- Lavender?
- Tak?
- Zostaniesz moją dziewczyną? – zapytał, po czym
nie czekając na jej odpowiedź wpił się w jej usta i zatopił dłonie w jej
miękkich włosach.
Hermiona chodziła po wiosce, oglądając wystawy
różnych sklepów. Spacerując po wąskich alejkach zrozumiała swój błąd – nie powiedziała
Ronowi, co zdecydowała. Była wręcz pewna, że właśnie w tej chwili Landrynka
cytuje jej słowa. Żałowała, ale zadziałała pod wpływem impulsu – niestety,
Lavender irytowała ją tak mocno, że traciła kontrolę nad tym, co mówi.
Westchnęła, stając przed witryną jednego ze sklepów. Zaciekawiona weszła do środka.
Pokój, do którego wkroczyła był bardzo przytulny i pachniał starym pergaminem.
Panna Granger uśmiechnęła się i zaczęła rozglądać. Wokół porozstawiane zostały
stare, antyczne przedmioty i wszystkie przykuwały uwagę dziewczyny. Miała
ochotę dotknąć każdego, przyjrzeć się z bliska nawet najmniejszym detalom.
Pół godziny później spostrzegła cudowną
bransoletkę. Została ona wykonana z jasnych białych koralików przeplatanych małymi
okrągłymi szmaragdami. Na środku przyczepiony był srebrny owalny charms, jednak
nie było na nim nic napisane.
- Piękna, prawda? – usłyszała obok ucha i
podskoczyła. Nie zauważyła, żeby ktokolwiek inny wchodził do sklepu.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
Hermiona odwróciła się. Za nią stał wysoki,
szczupły chłopak o brązowych włosach i czekoladowych oczach. Wyciągnął w jej
kierunku dłoń.
- Theodor Nott – przedstawił się i ukłonił
szarmancko. – A ty musisz być Hermioną Granger, dziewczyną, która uczy naszego
Smoka.
Hermiona kiwnęła głową, ściskając dłoń Ślizgona.
- Zgadza się – uśmiechnęła się przyjaźnie i znów
przeniosła spojrzenie na bransoletkę. – Tak, jest cudowna.
Theo palcem dotknął jednego z koralików.
- Na świecie są tylko trzy bransoletki wykonane w
ten sposób. Jedyne, czym się różnią to kamień szlachetny. Bransoletka z
szafirem znajduje się w Karolinie Północnej w Charlotte, a ta z rubinem
niestety zaginęła. Ostatni raz widziano ją w Moskwie w 1954 roku. Niewiele osób
zdaje sobie sprawę, że ta bransoletka ma dużą moc. Chłopak, który ją kupi, nie
będzie w pełni świadomy tego, co robi. Uzna, że to świetny prezent dla
dziewczyny, którą kocha, ale jeszcze o tym nie wie, albo nie będzie chciał się
do tego przyznać.
Hermiona jak urzeczona słuchała Notta.
- Kiedy delikwent będzie kupował ten prezent i go
dotknie, na charmsie pojawi się imię dziewczyny, do której ta bransoletka ma
trafić. To jest dopiero magia, prawda?
Granger uśmiechnęła się i już miała coś powiedzieć,
kiedy drzwi sklepu otworzyły się i stanął w nich Malfoy. Gdy tylko ich zauważył
podszedł do nich wyraźnie podirytowany.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę, Theo. Nie
pamiętasz, że byliśmy umówieni? – warknął.
- Jakbyś był punktualny, to nie byłoby tego
problemu – odpowiedział chłopak i wzruszył ramionami.
- To ja już lecę – powiedziała Hermiona i zapięła
kurtkę. – Miło było cię poznać, Theodorze – powiedziała i posłała mu ciepły
uśmiech.
- Ciebie również, Hermiono.
Dziewczyna zerknęła jeszcze przelotnie na Malfoya,
po czym szybko opuściła sklep.
- Piękna, prawda? – zapytał Theo i wskazał na
bransoletkę. Draco wzruszył ramionami, jednak zaczął się jej przyglądać. Nott uśmiechnął
się tajemniczo i ruszył w stronę wyjścia. Malfoy, gdy zorientował się, że
przyjaciel wychodzi, ruszył za nim, zastanawiając się, czemu do jasnej cholery
Theo tak się szczerzy. Gdyby tylko wiedział…
EDIT: Aithne
EDIT: Aithne
Witam!
Dzisiaj udało mi się skończyć rozdział i moja beta sprawdziła go w ekspresowym tempie (dziękuję), więc od razu wstawiam. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że dzisiaj napiszę aż tyle. Wczoraj byłam na osiemnastce brata i późno wróciłam do domu, a rano (raczej w południe xD) wstałam tak obolała, że nie chciało mi się nic. Chyba częściej powinnam chodzić na imprezy, bo jak zaczynałam miałam zaledwie stronę. (2020: Chciałabym nadal tak jak w wieku 17 lat móc po imprezie normalnie funkcjonowac. To były czasy xd)
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Yeeey, nowy rodział!
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham :3
Dziękuję <3
Usuń~hope~
Jest swietny ;) Pisz czesciej. czekam z niecoerpliwoscia :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńPowracam do regularnego pisania, więc niebawem coś się ukarze.
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Słodziutko w tym rozdziale! :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę coraz bardziej podoba mi się tutaj relacja Hermiony i Dracona, widać że coś kiełkuje :)
Czekam na trzynastkę!
Buziaki ;*
Tak, Hermiona i Draco zaczynają się trochę do siebie zbliżać, ale zanim między nimi stanie się COŚ jeszcze chwila minie.
UsuńDziękuję za Twój komentarz
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Super rozdział i super że zakopali topór wojenny. Co ten Nott kombinuje hymm. Czekam na kolejny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNott jest zdecydowanie moją ulubioną postacią - właśnie dlatego, że jest taki nieprzenikniony.
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał <3
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Notka powaliła mnie od początku:
OdpowiedzUsuń"- Wytrzyj ślinę, Granger – mruknął rozbawiony. – Zaraz zmoczysz całą podłogę."
Zaśmiałam się na cały głos. :)
Bardzo przyjemny, miły rozdział. Oj, Theodor, uwielbiam Cię! Motyw w bransoletką - świetny.
Życzę dużo weny i pozdrawiam! :)
http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/
Dziękuję <3
UsuńCieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu.
A ten motyw z bransoletką był niezamierzony, w trakcie pisania na niego wpadłam.
Jeszcze raz dziękuję
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Przeglądam sobie blogi, które czytam, żeby sprawdzić czy nikt nic nie dodał, a tutaj miła niespodzianka ;*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, bardzo mi się spodobał motyw z bransoletką. I ten Theodor - taki tajemniczy! Bardzo intryguje mnie jego postać. Nie mogę się doczekać nexta. A tak poza tym, to kiedy planujesz wstawić kolejną część Oblivate?
Życzę weny oraz czasu,
Qeiko
P.S. Zapraszam na nowe miniopowiadanie ,,Wkręceni".
dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com
Cieszę się bardzo, że przypadł Ci do gustu motyw z bransoletką *.*
UsuńSzczerze mówiąc dawno nie zaglądałam do Obliviate. Chyba do tego wrócę nawet dzisiaj i spróbuję coś napisać. Ale trzeciej części nawet nie zaczęłam, więc trochę się zejdzie. Mam nadzieję, że wena mi dopisze :*
Dziękuję za Twój komentarz <3
Pozdrawiam magicznie
~hope~
super rozdział, rozumiem, ze Blondas kupi bransoletkę Mionie? :D
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał :)
UsuńA co do tego, czy kupi jej bransoletkę... nie wiem, może tak, może nie, może on, może ktoś inny...
Who knows?
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Heloł, ale się wciągnęłam, wszystko od początku przeczytałam, nowy szablon jest taki świetny że az brak mi słów, uwielbiam bransoletki więc totalnie trafiłaś w mój gust, Ja myślę, że Nott kupi tą bransoletkę, jakoś mi to do Draco nie pasuje. Ciekawy rozdział, lubię takie opowiadania, które wciągają od samego prologu aż do teraz, a będzie się działo pewnie niejedno. Życzę weny. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńCieszę się, że Ci się podoba. Szablon jest mojej roboty, trochę mało profesjonalny, ale chciałam włożyć cząstkę siebie nawet w to :) Dlatego cieszę się, że przypadł Ci do gustu.
A co do tej bransoletki, cieszę się, że trafiłam w Twój gust. Kto ją kupi i czy ktokolwiek ją kupi... kiedyś w końcu się wyjaśni.
Jeszcze raz dziękuję <3
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Dlaczego skończyłaś w takim momomencie?! Debilim Rona potrafi dobić czczłowieka ;/ Czekam na więcej Dramione i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń