środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 4

- Myślisz, że Hermiona kiedykolwiek by mnie zdradziła? – zapytał znienacka Ronald, uparcie wpatrując się w kąt pokoju. Harry posłał mu zdziwione spojrzenie. Hermiona? Ich Hermiona? To była za dobra dziewczyna, by kogoś tak zranić. A już w szczególności Rona.
- Niby z kim miałaby to zrobić? – Wybraniec z uwagą wpatrywał się w twarz przyjaciela, szukając choćby cienia zazdrości. Weasley należał do osób porywczych. Wszystko interpretował na odwrót, szukając ukrytego znaczenia. Jednak tym razem jego mina nie wskazywała na nic podobnego. Chłopak był po prostu smutny.
- Z takim Malfoyem na przykład – odpowiedział spokojnie. Brwi Harry'ego schowały się pod jego bujną czupryną. Zakrył usta dłonią, by nie uradzić przyjaciela swoim śmiechem, jednak nie potrafił uwierzyć, że te słowa wyszły z ust Rona. 
- Żartujesz, prawda? – Rudzielec pokręcił przecząco głową. - Zastanów się przez chwilę o czym ty mówisz! Hermiona z tą fretką? To przecież jest niedorzeczne! Po pierwsze, nie ma ona czystej krwi i Malfoy nawet by jej nie tknął koniuszkiem palca. A po drugie, oni się nienawidzą od pierwszego dnia szkoły! Nie sądzisz chyba, że takie uczucie może przerodzić się w miłość? Potrzeba byłoby cudu! – powiedział wzburzony Harry błagając w myślach aby te argumenty przemówiły di rozsądku Rona. Z ulgą spostrzegł, jak rozluźnia się ciało przyjaciela. 
- Masz rację – westchnął cicho. - Wiedziałem, że ten cały powrót do Hogwartu to bardzo zły pomysł. Malfoy źle na mnie wpływa -  to mówiąc uśmiechnął się sam do siebie i zwinnym ruchem wygrał partyjkę szachów. 
~*~
Hermiona opuszkami palców musnęła okładkę starej księgi. Prawa czarodziejów to nietypowa książka i żaden uczeń Hogwartu świadomie nie wziąłby jej do ręki. Jednak ten osobnik chciał przestudiować chyba wszystkie lektury o tej tematyce, jakie znajdowały się w szkolnej, dość obszernej bibliotece. Siła argumentów - poradnik dla młodocianego przestępcy, czy Jak skutecznie zmniejszyć swój wyrok? wskazywały na jedno. Ktoś tu miał poważne kłopoty.
- Nie wiesz, że to niegrzecznie ruszać nie swoje rzeczy? – Usłyszała za sobą stanowczy, zimny głos szkolnego wroga. Dziewczyna szybko odwróciła się stając twarzą w twarz z Malfoyem. Blondyn trzymał w rękach jeszcze jedną księgę.
- To ty czytasz to wszystko?- zapytała zdziwiona, wskazując palcem na stolik za swoimi plecami i tym samym ignorując jego komentarz. 
- Ja pierwszy zadałem pytanie – odpowiedział wymijająco po chwili milczenia. Jednym krokiem wyminął dziewczynę i usiadł przy biurku, wzdychając cicho.  Delikatnie ułożył lekturę na blacie, jakby się bał, że uszkodzi starą okładkę, co oczywiście nie uszło uwadze Hermiony. Gryfonka uśmiechnęła się i zaczęła przeglądać tomy znajdujące się na stole. Draco co chwila patrzył na nią ukradkiem, czując jak wzbiera się w nim irytacja.
- Czegoś tu brakuje – mruknęła pod nosem, dłonią odgarniając włosy z twarzy, z której dało się wyczytać ogromne skupienie.
- Nawet w tej kwestii musisz się wymądrzać? – zapytał kpiąco, odchylając się na krześle. – Znasz wszystkie książki, jakie znajdują się w tej bibliotece, czy co?
- Daj mi się skoncentrować – powiedziała zezłoszczona, na co uśmiech na twarzy Malfoya pogłębił się.
- Czyli przy mnie nie możesz się skupić, tak?
- Och, zamknij się i nie wymyślaj, dobrze? Ciesz się, że w ogóle chcę ci pomóc. 
- Rozpraszam cię, prawda? Każda, nawet najmniejsza cząsteczka twojego ciała, chciałaby się teraz na mnie rzucić – szepnąłą, unosząc się na ramionach i pochylając w stronę Gryfonki. Dziewczyna zrobiła kilka dużych kroków w tył i uniosła obie dłonie jakby w obronnym geście. 
- Co ty pieprzysz!? – oburzyła się, czując, jak złość powoli bierze górę. Nagle wyraz twarzy Hermiony zmienił się diametralnie, jakby zapomniała o całej złości do Malfoya. – Wiem! – krzyknęła radośnie, by po chwili zniknąć między półkami.
Malfoy z powrotem opadł na krzesło, szepcąc przy tym:
- I jak tu zrozumieć kobietę?
Granger wróciła po dwóch minutach bardzo z siebie zadowolona, głowę trzymała dumnie uniesioną  do góry. Jednym ruchem ręki przysunęła sobie krzesło (oczywiście w stosownej odległości od Malfoya ) i usiadła, otwierając przy tym ogromną księgę.
- Gdy na trzecim roku pomagałam Hagridowi w sprawie Hardodzioba, – W tym momencie Hermiona zrobiła dramatyczną pauzę i spojrzała na Draco morderczym wzrokiem, – natknęłam się na to. Tutaj opisane są wszystkie beznadziejne przypadki, analizy procesów, notatki sądowe a nawet wywiady z niektórymi obecnymi na sali sądowej. Zdecydowane powinieneś do tego zajrzeć niezależnie od tego, co  powie twój adwokat.
Draco kiwnął głową, skupiony na jej słowach. Patrzył, jak delikatne dłonie Hermiony muskają pożółknięty pergamin, jak koniuszki jej palców wodzą po stronach szukając odpowiedniego akapitu.  
            - W 1864 roku Nicolaus Garminos z małej Hiszpańskiej wioski został postawiony przed sądem za uprawianie czarnej magii. Regularnie czerpał moc z energii witalnej Mugoli z okolicznej wioski, osłabiał ich a nawet w dwóch przypadkach spowodował tym śmierć. Tłumaczył się, że chciał stworzyć potężne zaklęcie ochronne, które miało uchronić wioskę przed zniszczeniem przez tornado. Nikt nie wierzył, że chciał dobrze a dosłownie wszyscy zeznawali na jego niekorzyść. Nie miał dobrej reputacji, często wszczynał bójki i nie stronił od alkoholu. Chodziły nawet plotki, że gwałcił okoliczne kobiety. Tylko jego córka potwierdziła jego wersję wydarzeń i jak się później okazało, to ona przepowiedziała śmierć tych wszystkich ludzi. Kiedy zostało to potwierdzone i tym samym udowodnione, że Garminos wybrał "mniejsze zło", jego wyrok został zmniejszony z dożywocia do tylko dziesięciu lat w Almas perdidas*.
            - Gdzie? – zapytał Malfoy wyraźnie zaciekawiony. Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Nigdy nie spodziewał się, że zacznie doceniać Granger i jej wiedzę.
            - Czytałam o tym miejscu w jednej z książek… - zaczęła, ale nie dane jej było dokończyć.
            - Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
- Och, zamknij się! – żachnęła się, patrząc na niego ze złością. ­- Almas perdidas jest takim odpowiednikiem naszego Azkabanu. Również położony jest na wyspie, w samym sercu Morza Śródziemnego. Tamtej wieży również strzegą dementorzy, ale z tego co wiem, zdecydowanie łatwiej jest z niej uciec. Może poproś, żeby to tam cię wsadzili, będzie łatwiej twojej mamusie cię stamtąd wyciągnąć. - Kąśliwa uwaga uciekła z ust Hermiony zanim zdołała się powstrzymać. Spojrzała na Malfoya przepraszającym wzrokiem, jednak błękit jego oczu zamienił się w zimną stal. 
           - Dlaczego mi w ogóle pomagasz? – szepnął i chociaż próbował ukryć ból w swoim głosie, ten delikatnie mu się załamał. – Dlaczego mieszasz się w nieswoje sprawy? Bawi cię to, chcesz razem z tymi pożal-się-Merlinie przyjaciółmi się ze mnie wyśmiewać? Dziękuję bardzo za taki altruizm, szlamo. - Draco wzdrygnął się. - Sam sobie poradzę, do tej pory zawsze mi się udawało! Więc spieprzaj stąd, póki masz wszystkie kończyny. – Szept Malfoya szybko przerodził się w krzyk.  Nienawistne uczucie grzało jego organizm, wypełniało każdą cząsteczkę jego ciała.  Nie wzruszyły go nawet zaszklone oczy dziewczyny. Hermiona powoli wstała zabierając przy tym swoje książki. Głowę miała opuszczoną, dzięki czemu włosy skrzętnie zasłaniały jej czerwone policzki.
            - Przepraszam – powiedziała cicho idąc w stronę wejścia. Nagle ktoś zagrodził jej drogę.
            - Co się dzieje, panno Granger?! Słyszałam krzyki i niecenzuralne słowa – zapytała zmartwiona bibliotekarka, delikatnie poprawiając swe okulary drżącą dłonią.
              - Nic się nie stało – odpowiedziała Gryfonka, wymijając bibliotekarkę i szybko opuszczając pomieszczenie.
~*~
              W życiu Hermiony Granger wiele się nie zmieniło. Większość czasu poświęcała nauce, przygotowując się do OWTM – ów, zdarzało się też, że chodziła na treningi, by patrzeć jak Ron lata na miotle. Coraz częściej jednak widywała na trybunach Lavender, która posyłała jej nienawistne spojrzenia. Kilka razy w drodze na stadion wymijała też Malfoya, ale starała się nawet na niego nie patrzeć. W głębi serca żałowała, że czeka go taki los i dzielenie celi razem z własnym ojcem. Może go nienawidziła, może od samego początku uprzykrzał jej życie, jednak nawet jemu nie życzyła  Azkabanu.

~*~
            Severus Snape siedział w gabinecie dyrektora, czytając jedną ze swych ulubionych książek o najtrudniejszych i najmroczniejszych eliksirach. Taki rodzaj relaksu najbardziej lubił a miewał go ostatnio zdecydowanie za mało. Pełnienie obowiązków dyrektora i nauczyciela było jednak ponad jego siły, a wydarzenia minionych miesięcy znacznie osłabiły jego organizm. 
             Za oknem robiło się coraz ciemniej, zaraz miała odbyć się kolacja, jednak Snape nie miał na nią najmniejszej ochoty. Godzinę temu wrócił z Azkabanu gdzie odbył z Lucjuszem bardzo długie spotkanie. Malfoy Senior oczekiwał od niego pomocy w sprawie Dracona. To naturalne, że ojciec nie chciał, by jego dziedzic zmarnował siebie i swoje życie w więzieniu. Jednak jego myśli przestały być racjonalne, przeszłość mieszała mu się z teraźniejszością, czasami nadal myślał, że obaj są sługami Czarnego Pana, który niedługo znowu miał powrócić i to Draco miał być jego prawą ręką. Chwilę później potrafił płakać i pluć na magię, żałować, że nie był wiodącym zwyczajne życie Mugolem. 
            Rozmyślania Severusa przerwało pukanie do drzwi.
            - Proszę wejść! – Jego doniosły, zimny głos rozniósł się echem po gabinecie. Mężczyzna szybko zatrzasnął książkę i wstał, by odłożyć ją na półkę. W tym samym czasie drzwi otworzyły się i stanęła w nich Minerwa. Wyglądała na zmartwioną.
            - Co się stało? – zapytał, jednak jego postawa nie wskazywała na żadne zainteresowanie sprawą. Odwrócił się tyłem do kobiety, wyglądając przez okno.
            - Chodzi o Dracona – powiedziała cicho, na co dyrektor skierował wzrok w jej stronę. Zaczął świdrować ją spojrzeniem, przez co profesorka speszyła się delikatnie. – Jego oceny… Ja rozumiem, że przechodzi teraz trudny okres i ma wiele spraw na głowie, jednak nauka też jest ważna! Zauważyłam również, że na lekcjach jest jakiś nieobecny duchem. Trzeba mu pomóc – zakończyła, podając Snape’ owi pergamin. Faktycznie, stopnie Malfoya Juniora pozostawiały wiele do życzenia.
            - Nie wybiera się swojej rodziny, Minerwo – powiedział ostrożnie Severus, odkładając kartkę na swoje biurko. – Chłopak nie jest zły i nie zasłużył na taki los. To nie jest jego wina, ale musi sobie z tym sam poradzić.
            - Nie musi – rzekła stanowczo McGonagall, uśmiechając się delikatnie. – Jest pewien sposób, bardzo ryzykowny, ale może przynieść spore korzyści dla wszystkich.
~*~
            Tygodnie mijały. Październik przyszedł szybko, przynosząc ze sobą zimne, ciemne dni, częste burze i nieustające deszcze. Jesień tego roku z pewnością nie zaliczała się do tych pięknych.
             Dla Hermiony nie robiło to jednak dużego znaczenia. Z każdym dniem dokładała sobie coraz więcej nauki, tłumacząc wszystkim wokół, że niedługo egzaminy. Każdy machał na to ręką, uznając, że jej odbiło. Co więcej, była to oznaka normalności i braku większych, poważniejszych zmartwień. 
            Ronowi natomiast bardzo to nie odpowiadało. Nie wystarczało mu siedzenie obok niej i patrzenie jak wodzi wzrokiem po tekście, co chwila notując jakieś ważne zdanie. Chciał więcej niż zwykłego buziaka na dobranoc.
             Między Harrym i Ginny również nie układało się dobrze. Dziewczyna coraz częściej gdzieś znikała, tłumacząc się nauką, treningiem, lub zwyczajnym bólem głowy. Harry również potrafił się skarżyć na brak bliskości przez to chłopcy rozumieli się bez słów. Często razem grali w szachy, jeździli na miotłach i próbowali nie myśleć o swoich związkach. Ron z niecierpliwością wyczekiwał półrocza, gdyż wtedy oboje wracali do Londynu, gdzie wszystko miało się ułożyć. Harry również opuszczał szkołę, nie zważając na to co uczyni najmłodsza latorośl Weasleyów.
~*~
              Dracon jak zwykle siedział w dormitorium. Wokół niego porozrzucane były książki, puste paczki po papierosach i butelki z Ognistą Whisky. W całym pokoju śmierdziało papierosami, a widoczność została ograniczona przez gęsty dym.
             Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i stanęła w nich Pansy. Gdy tylko przeszła próg, zakrztusiła się, nie mogąc znieść okropnego smrodu. Odkąd rzuciła palenie i ograniczyła picie, zaczęła wręcz nienawidzić ich odoru. Jej zniszczone chorobą płuca czasem źle radziły sobie ze świeżym powietrzem, a co dopiero dymem. Mimo wielu eliksirów i zabiegów Pansy musiała bardzo na siebie uważać, jednak jej przyjaciele czasami o tym zapominali.
             - Chłoszczyć! – krzyknęła podirytowana dziewczyna, patrząc jak wszystko wraca na swoje miejsce.
             - Czego chcesz? – warknął blondyn, nie siląc się na żadne grzeczności, czy sentymenty.
             - Spójrz na siebie! – krzyknęła brunetka podchodząc do chłopaka. – Co się stało z tym bogiem seksu, którego tak uwielbiamy? 
             - Prawdopodobnie resztę życia spędzi w Azkabanie – odpowiedział, opadając na łóżko i przywołując do siebie kolejną butelkę trunku. Jednak Pansy szybko mu ją zabrała i nie myśląc wiele otworzyła okno i… wyrzuciła ją. Po chwili oboje usłyszeli trzask zbijającej się butelki.
           - Ty idiotko! – wrzasnął. – Coś ty do jasnej cholery zrobiła?! Wiesz ile te butelki mają lat? Ile one kosztowały|? 
           Parkinson uśmiechnęła się chytrze.
           - Zrobię tak z każdą Ognistą, którą weźmiesz do ręki – rzekła wręcz uradowana i zadowolona z siebie. – A teraz Draconie Lucjuszu Malfoyu posłuchasz mnie bardzo uważnie. Masz w tej chwili przestać się mizdrzyć i zaczął podchodzić do tego z dystansem. Co ma być, to będzie! Ja i Blaise pomożemy ci we wszystkim, od tego masz przyjaciół. 
          Blondyn uśmiechnął się, w głębi duszy wiedząc, ze Parkinson ma rację. Chłopak szybko wstał i uścisnął brunetkę.
         - A teraz może opijemy mój wielki powrót do starej formy, co? – szepnął jej do ucha błagalnie.
         - Ale tylko kieliszek – zaśmiała się Pansy, wiedząc, ze nią jednym się nie skończy.  Oj tam, oj tam – pomyślała, biorąc od przyjaciela szklankę z bursztynowym płynem.


* z hiszpańskiego – potępione dusze

Aktualizacja: 13/04/2020

Udało mi się dodać rozdział!! :) Wiem, że krótki, ale piąteczka już się pisze, pewnie pojawi się za tydzień( na pewno do końca czerwca). Niektórzy mogli zauważyć, że założyłam nowego bloga :
 www.forty-letters.blogspot.com 
na razie nic nie wstawiłam. Zaczynam pisać nową historię. Nie wiem, kiedy pojawi się prolog, ale pewnie dopiero w wakacje :)
A właśnie! Za tydzień koniec roku !!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam magicznie
~hope~ 

13 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobało :), jestem ciekawa co Minerwa wymyśliła :D, więc, proszę wstaw rozdział jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe jak to się potoczy :) czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale fajnie, że na twój blog trafiłam. Aż chce się czytać. :D
    PS A ten drugi blog będzie o Hermionie i Draco z czasów Hogwartu czy po latach? I tak będę czytać.

    http://wbrewwszystkim.blogspot.com/ zapraszam gdybyś miała czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      A akcja drugiego bloga rozgrywa się już po Hogwarcie
      Pozdrawiam magicznie
      ~hope~

      Usuń
  4. "jeździli" na miotłach? xD Bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że Draco zmieni w końcu stosunek do Hermiony. :)
    zapraszam do mnie http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/. :) Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj znalazłam Twój blok i mi sie spodobał :D Świetnie piszesz :D Cudne rozdziały i takie prawdziwe stosunki całej czwórki na początek ;) teraz pewnie Blais zacznie sie spotykać z Ginny Harry z Luna ;) albo kimś tam a Draco oczywiście z Mionka :D czekam tylko na moment w którym ta ostatnia dwojak sie w końcu pogodzi :D Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Długo się czekało, ale to czekanie się opłaciło:) . Pojawiło się kilka nowych wątków, których jestem okropnie ciekawa. Chyba najbardziej interesował mnie fragment z Snape'em. Jest najbardziej intrygujący. Pansy chora? Jeszcze takiego pomysłu się nie doczytałam. Mam nadzieję, że Malfoy naprawdę wróci do fromy.
    Chciałam ci podziękować za komentarze. Nawet nie wiesz z jaką przyjemnością je czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj trafiłam na twojego bloga i muszę przyznać, że zainteresowała mnie ta historia :) Mam nadzieję, że nowy rozdział ukarze się niebawem ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałaś Cię do Liebster Award!! Więcej dowiesz się na http://wbrewwszystkim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana musze spytac, bo rzucilo mi sie to w oczy. Te powielone wykrzykniki i znaki zapytania to maja jakis cel, czy dajesz je tak o? Rozdzial fajny ;) lece dalej

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział bardzo ciekawy. Idealnie oddałaś charakter Dracona. Jestem ciekawa jak ich współpraca będzie przebiegać. Boże Pansy jest normalna?! Nawet nie wiesz, jak się ciesze że nie zrobiłaś z niej kolejnej zakochanej idiotki w Malfoyu ;)
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajnie piszesz, ale masz problem ze składnią trochę i znaczeniem słów... Na miotle się nie jeździ, a mizdrzenie się to nie uzalanie czy złoszczenie :) będę czytać Twojego bloga, masz talent, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń