Londyn o tej porze roku wyglądał przepięknie.
Promyki ciepłego słońca kąpały się w Tamizie i rozświetlały roześmiane buzie
mieszkańców miasta. Po błękitnym niebie swobodnie pływały małe chmurki, a
drzewa poruszały się w rytm delikatnych podmuchów wiatru.
Na przedmieściach również panowała radosna
atmosfera. Dzieciaki biegały po parku, korzystając z ostatniego dnia wakacji,
dorośli z uśmiechem na ustach popijali mrożoną kawę i rozmawiali o błahych
sprawach. Nikt nie zwracał uwagi na samotnie idącego blondyna. Chłopak miał
wysoko uniesioną głowę i pewnym wzrokiem patrzył przed siebie. Nie chciał się
teleportować, chociaż musiał przejść jeszcze spory kawałek drogi. Przez wakacje
przyzwyczaił się do spacerów po tym parku. Uśmiechnął się delikatnie, gdy w jego
głowie pojawiły się wspomnienia z ostatniego miesiąca. Tyle się zmieniło! Nigdy
wcześniej nie przypuszczał, że jedna osoba może tak wpłynąć na jego życie. Zatopiony
we własnych myślach wyszedł z parku. Nagle wokół niego krajobraz zmienił się,
zniknęły śliczne domki, lodziarnie i supermarkety, a pojawiły się starsze domy
i dużo wolnej przestrzeni. Po chwili chłopak skręcił w mroczniejszą ulicę.
Szedł wzdłuż niej, znów przybierając na twarzy maskę obojętności. Z powrotem
stał się niedostępnym arystokratą bez duszy i serca. Z ironicznym uśmiechem
przyglądał się mijanym ruinom, które tak naprawdę były ogromnymi posiadłościami
zacnych czarodziei. Żaden mugol nie zapuszczał się w tutejsze strony, prawdopodobnie przez plotki o licznych
morderstwach i masakrach rozgrywających się w tym miejscu przed wielu laty.
Blondyn zatrzymał się dopiero przy najbardziej
oddalonym domu, za którym rozciągały się puste, górzyste tereny. Rozejrzał się
na boki, uważnie obserwując otoczenie. Zgrabnym ruchem wyciągną różdżkę i
wyszeptał:
- Revealanto* - przed jego oczami pokazał się
ogromny pałac, otoczony metalowym, wysokim płotem. Chłopak szybkim krokiem
podszedł do mosiężnej bramy i pchnął ją lekko. Jej otwarciu towarzyszył
okropny, głośny skrzyp, który niewątpliwie oznaczał protest przed ruszaniem się
z miejsca. Arystokrata skrzywił się
nieznacznie i ruszył przed siebie ku drzwiom. Z każdym krokiem pogłębiał się
jego niepokój i strach. Tak, Draco Malfoy bał się. Nienawidził tego miejsca,
tego życia, chciał, by było inaczej. Niestety istniał w przytłaczającej
rzeczywistości i musiał się z tym pogodzić. Nie miał wpływu na decyzje, które
bezkarnie podejmowano za niego.
Gdy już miał przyłożyć różdżkę do zamka, drzwi otworzyły się, a przed nim
stanęła Krwinka, skrzat domowy Toma Riddle ‘a.
- Witam, paniczu Malfoy – stworzenie ukłoniło się
przed nim nisko, dotykając długim nosem kamiennej podłogi. – Czekają na pana w
Salonie Głównym.
Draco tylko skinął głową i ruszył w dobrze znanym
sobie kierunku. Nie zwracał uwagi na mijane rzeźby i obrazy, znał je bowiem
wszystkie na pamięć. Bez trudu odnajdywał się w tym ogromnym pałacu, w którym
spędzał mnóstwo czasu po odrodzeniu Czarnego Pana.
- Draco – usłyszał za plecami i odwrócił się ze
zdziwieniem. Za nim stał Severus, jak zwykle w swojej nieskazitelnie prostej,
czarnej pelerynie. Nie wyglądał zbyt dobrze. Na twarzy miał wymalowane ból i
zmęczenie. Młody Malfoy mógł się założyć, że to sprawka zacnego Voldemorta.
- Wiesz, jak głupio postąpiłeś? – jego zimny głos
odbijał się od kamiennych ścian, niczym gumowa piłeczka. – Nie spodziewałem się
po tobie takiego zachowania – czarne jak smoła oczy Snape’a niebezpiecznie
błysnęły. – Nie wiem, co się z tobą stanie, ale uwierz mi, na pewno nic
dobrego. Czarny Pan nie toleruje zdrajców, pamiętaj o tym. I może użyj tych
swoich aktorskich zdolności, by przynajmniej udawać skruchę – zironizował i
minął Dracona podchodząc do wejścia do salonu. Ostatni raz spojrzał na niego
krytycznie i otworzył drzwi.
- Ach, Severusie, nareszcie się pojawiłeś -
Voldemort ułożył usta w imitację uśmiechu, ukazując rząd czarnych, brudnych
zębów. – Mam nadzieję, że młody Malfoy również zaszczycił nas swoją obecnością.
Wspomniany blondyn wzdrygnął się na dźwięk własnego
nazwiska, po czym przekroczył próg salonu i posłusznie się ukłonił. Ze
zdziwieniem stwierdził, że na środku nie stał już ogromny stół, przy którym
zawsze zbierali się Śmierciożercy. Zostało tylko jedno krzesło, należące do
Czarnego Pana. W pokoju nie było dużo osób. Lucjusz stał koło Narcyzy i
wyglądał jakby przed chwilą dostał Cruciatusem. Oczy miał zamknięte, a jego
sine usta drgały delikatnie. Jego lekko pomiętoszone szaty nie wyglądały na
świeże. Matka Dracona wcale nie prezentowała się lepiej. Widać było, że
powstrzymywała szloch i co chwila ocierała łzy z bladych policzków. Jej zawsze
nieskazitelnie ułożone blond włosy znajdowały się teraz w wielkim nieładzie.
Kobieta opierała się o stojącą obok kolumnę, jakby bez niej mogła upaść na
ziemię. Malfoy Junior zdziwił się ogromnie, ale nie odezwał się ani słowem. Jego
wzrok dalej błądził po pomieszczeniu, aż natrafił na ciotkę Bellę, która ze
zniecierpliwieniem chodziła wzdłuż ściany. W jej oczach czaiły się obłęd i
ekscytacja. Pomalowane czerwoną szminką usta ułożone były w szaleńczym
uśmiechu. Dopiero po chwili Dracon zauważył skuloną dziewczynę, wokół której
krążyła Bellatrix. Jedyne co widział to burza potarganych, brązowych loków i
posiniaczone, gołe nogi. Nie widział twarzy, którą przykrywały bujne włosy. Na środku pokoju stał Voldemort, a jego
czerwone oczy wpatrywały się w Dracona z oczekiwaniem.
- Wyglądasz dużo lepiej, niż po ostatnim naszym
spotkaniu – głos Czarnego Pana wcale nie był troskliwy, wręcz przeciwnie - zimny
i zły. – Jestem ciekaw, jak sobie sam poradziłeś z tymi ranami. Masz może
jakieś wskazówki? – Malfoy cały zesztywniał, a jego wzrok spoczął na skulonej
pod ścianą dziewczynie. Ona również uniosła głowę, zwracając w jego stronę
przepełnione łzami tęczówki. Stal na chwilę zmieszała się z ciepłym brązem.
Chciał do niej podbiec, chciał powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Chciał…
ale nie mógł. Nie mógł jej jeszcze bardziej narażać!
Czarny Pan obrócił głowę w stronę Granger,
uśmiechając się kpiąco. Szybkim krokiem podszedł do niej i chwycił za włosy,
pociągając ją tym samym do góry. Hermiona zacisnęła powieki, z pod których
wypłynęło kilka słonych łez. Draco drgnął, a jego ręka niebezpiecznie zbliżyła
się do kieszeni, w której spoczywała różdżka.
- Taka ładna dziewczyna – Voldemort przybliżył
swoją twarz do jej, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia. – Szkoda, że
szlama – wysyczał jej do ucha i pchnął ją na ziemię, przez co upadła, w
ostatniej chwili osłaniając głowę przed bolesnym spotkaniem z kamienną
posadzką.
- Hermiona Granger,
wychwalana przez wszystkich Gryfonka, najlepsza przyjaciółka Harrego
Pottera – krzyknął Tom Riddle, wskazując na nią białą różdżką. – Zawiodłeś
mnie, Malfoy – zwrócił się teraz do blondyna, a z jego oczu biła ogromna złość.
– Jesteś zdrajcą. A zdrajcy zasługują na karę! – wrzasną, rzucając w blondyna
niewybaczalnym zaklęciem.
~*~
- Crucio! – usłyszała i od razu uniosła głowę do
góry. Zobaczyła Malfoya, wijącego się na ziemi z bólu. Jego ciało wyginało się
w najróżniejsze strony, a paznokcie wbijały w jego dłoń, tworząc czerwone
półokręgi.
Nie mogła znieść tego widoku. Przez te dwa
miesiące, gdy pomagała mu dojść do siebie, przywiązała się do niego, między
nimi zrodziła się niewidzialna więź. Już nie czuła tej nienawiści, co kiedyś.
- Zostaw go! – nawet nie wiedziała, skąd wzięła się
u niej siła, by krzyknąć. Zaklęcie ustało, a ciało blondyna upadło na ziemię z
cichym klapnięciem. Oczy nadal miał zamknięte, a jego klatka piersiowa unosiła
się w nienaturalnie szybkim tempie, jednak żył.
- Żałosne – skomentował Czarny Pan, zbliżając się
do niej wolno. – Jestem ciekaw, co dokładnie zdarzyło się przez te wakacje, co
zmieniło wasze podejście do siebie… Czyżby miłość?
– zakpił, śmiejąc się groźnie. Kucnął przy niej, odgarniając różdżką kosmyk z
jej twarzy. – Legilimens – szepnął.
Oklumencja nie była sztuką jej obcą, jednak teraz
nie miała siły, by oczyścić umysł. Razem z Voldemortem oglądała wspomnienia
związane z Draconem. Wiedziała, że to prawdopodobnie ostatni raz, gdy je widzi.
Trzask
teleportacji. Ciemna uliczka. Malfoy osuwający się na ziemię.
Krew. Dużo
krwi. Otwarte rany. Przerażenie ogarniające jej ciało, gdy patrzyła na twarz
nieprzytomnego szkolnego wroga.
Przygotowywanie
najróżniejszych eliksirów. Strach. Pośpiech.
Poprawiający
się stan Dracona. Jego twarz, która z każdym dniem wyglądała lepiej.
Gorączka.
Nieprzespane noce. Czuwanie przy jego łóżku.
Okłamywanie
przyjaciół. Zmęczenie. Determinacja.
Obudzenie się
Malfoya. Próba ucieczki. Hermiona krzycząca, że ona mu pomoże i, że tu jest
bezpieczny.
Złość.
Nienawiść. Codzienne kłótnie. Płacz Granger po nocach. Przeprosiny Malfoya.
Cisza.
Zawieszenie broni.
Ich śmiech.
Taniec w
kuchni do znanych piosenek.
Spacery po
parku.
Bieganie nad
Tamizą.
Ich usta
łączące się w namiętnym pocałunku.
Voldemort skrzywił się z obrzydzenia, wstając z
kucek. Z jego twarzy dało się wyczytać zniesmaczenie, złość, ale również
zadumę.
- Moje kochane gołąbeczki – odezwał się w końcu,
przywołując na twarzy ironiczny uśmiech. – Niestety, wasza miłość się kończy. Za chwilę nie będziecie pamiętać o tych
wspaniałych chwilach, które przeżyliście razem podczas wakacji.
Wszystko miało wrócić do normy, znów mieli stać się
wrogami i z całego serca się nienawidzić. Spojrzała na Dracona, który również
przypatrywał się jej z przerażeniem. Nigdy nie powiedziała mu, co czuje. Bała
się jego reakcji, bała się, że to wszystko zniszczy.
Nagle Tom stanął w miejscu, a jego oczy zabłysnęły
złośliwie.
- Mam jeszcze lepszy pomysł – klasnął w dłonie,
niczym uradowane dziecko. – Wymażemy pamięć tylko pannie Granger, co wy na to?
– zapytał, patrząc wyczekująco na dwójkę nastolatków. Hermiona znieruchomiała.
Wiedziała, że już nigdy nie poczuje tego, co teraz. A on… będzie pamiętał. I
nic nie będzie mógł zrobić.
Voldemort wyciągnął różdżkę w jej stronę,
uśmiechając się jak szaleniec. Dziewczyna ostatni raz spojrzała na blondyna i
wiedząc, że to jej ostatnia szansa, szepnęła cicho: Kocham cię. Widziała zdziwienie w jego oczach, przeradzające się w
ogromny smutek.
- Obliviate – usłyszała, po czym ogarnęła ją
ciemność.
* z anielskiego „reveal” – ujawniać się
Wiem, że miałam wstawić rozdział 9. Niestety, dzisiaj mimo wielu prób i godzin spędzonych przed laptopem, nie skończyłam dziewiątki. Uznałam jednak, że wstawić coś muszę. Wylądowało na Obliviate. Będzie to kilkuczęściowa miniaturka, prawdopodobnie 10
Zachęcam do komentowania :)
Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam magicznie
~hope~
Podoba mi się :) Jestem ciekawa jak rozwiążesz do dalej. Przy ostatniej scenie ścisnęło mi się serce - szkoda mi Draco :(
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało :)
Usuń~hope~
Bardzo dobra pierwsza część. Chciałabym żebyś zrobiła z tego dłuższe opowiadanie tak na 30 rozdziałów przynajmniej. Naprawdę świetnie piszesz, już nie mogę się doczekać drugiej części ;)
OdpowiedzUsuń~Odiumortis
Dziękuję <3
UsuńTo będzie kilkuczęściowa miniaturka, tak miałam zaplanowane od początku i przeznaczyłam na nią 10 części.
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Jeju, tylko nie to... W sensie, mogło być gorzej, bo gdyby obydwoje stracili pamięć nie można byłoby niczego zmienić, ale teraz - może Malfoy jej przypomni, może... cokolwiek! Super napisane, świetnie się czytało i czekam na ciąg dalszy, dodaję Twój blog do mojej listy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://precious-fondness.blogspot.com/
Dziękuuuję <3 No tak, gdyby oboje stracili pamięć, nigdy już nie byliby razem, aczkolwiek dla samego Malfoya ta kara jest jeszcze gorsza, bo będzie musiał - jeżeli będzie miał możliwość - od początku budować ich relację. A ona go nienawidzi...
UsuńPozdrawiam magicznie
~hope~
Mam nadzieję, że prędko napiszesz następną część! Naprawdę pierwsza była bardzo wzruszająca... Przynajmniej jest jakaś szansa, że uda mu się przypomnieć coś Hermionie! Może pokaże jej swoje wspomnienia w myślodsiewni (o ile uda mu się ją do tego przekonać) albo po prostu dojdą do tego małymi kroczkami... No cóż, cieszę się niesamowicie, że coś dla nas napisałaś i czekam na dalszy ciąg. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cave Inimicum
PS. Zapraszam na rozdział 5 http://dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com/
Dziękuję i cieszę się, że Ci się spodobało :)
UsuńJuż zaglądam do Ciebie
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Pierwszy raz tu jestem, ale zostaję na dłużej. Zaraz zabieram się za wcześniejsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńA co do tego rozdziału:
Czytając to myślałam że zaraz się popłaczę, wyobraziłam sobie to wszystko.. Nie do opisania.
Przykro że Voldemort odebrał Mionie pamięć, ale ważne że powiedziała Mayfolowi że go kocha.
Pozdrawiam,
opewnejpani.blogspot.com
Cieszę się, że Ci sie spodobało i że zostajesz na dłużej. Już niedługo powinna pojawić się kolejna częśc Obliviate, a co do głownej historii to rozdział 9 jest prawie skończony.
UsuńPozdrawiam magicznie
~hope~
Cudowna !!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuń~hope~
Witam:) Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award i The Liebster Blog Award, szczegóły tutaj: http://ironia-losu.blogspot.com/p/nominacje_14.html
OdpowiedzUsuń