- W jakim sensie? – zapytała lekko zdziwiona. Z
drugiej strony spodziewała się tej rozmowy, wiedziała, że Hermiona zorientuje
się, że parę spraw uległo zmianie.
- Coś się stało i ja to widzę, Gin. Przede mną nie
ukryjesz takich rzeczy, znam cię na wylot i wiem kiedy coś nie gra –
powiedziała panna Granger, siadając na łóżku obok przyjaciółki. Odgarnęła jej
włosy z ramienia i spojrzała na najmłodszą latorośl Weasleyów z wyczekiwaniem.
- Masz rację – westchnęła Ruda. – Już od jakiegoś
czasu między mną a Harry’m nie układa się tak jak dawniej. To nie jest jego
wina, raczej moja. On jest wspaniałym chłopakiem, ale nie dla mnie. Tyle lat
biegałam za nim jak szalona, zakochana byłam po uszy.
- Pamiętam to – zaśmiała się Hermiona, uśmiechając
się ze zrozumieniem do przyjaciółki.
- Wydaje mi się, że moje uczucie wypaliło się i od
początku nie było trwałe. Muszę ci to powiedzieć, Hermiono. Zakochałam się w
kimś innym. On jest dla mnie ogromnym wsparciem, a gdy z Harry’m pokłóciłam
się, właśnie on mnie pocieszał. A od jakiegoś czasu przerodziło się to w coś
więcej, niż koleżeństwo, czy przyjaźń.
- Powiesz mi, kto to jest? – zapytała z nadzieją Hermiona.
- Przepraszam cię, Mionka, ale nie jestem pewna,
czy ten związek ma jakąś przyszłość. Poza tym nie jestem jeszcze gotowa, by
wyjawić to komukolwiek.
Granger pokiwała ze zrozumieniem głową.
Granger pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Powinnaś porozmawiać o tym z Harry’m. Nie możesz
go tak wiecznie zwodzić i oszukiwać. Ja uszanuję każdą twoją decyzję i
poczekam, aż zdecydujesz się mi powiedzieć, kto to jest, ale proszę cię, byś dała znać Harry'emu co się dzieje.
Ginny przytuliła się do panny Granger, wzdychając
przy tym cicho.
- Wiem, to nie jest wytłumaczenie ale najzwyczajniej w świecie się boję. Ale dziękuję ci, że jak zawsze mogłam się tobie wygadać. Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem –
mruknęła.
-Wiem – odpowiedziała Hermiona uśmiechając się przy
tym delikatnie.
~*~
Nadszedł kolejny dzień w Szkole Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nie był on tak słoneczny ani ciepły jak poprzednie.
Słońce całkowicie zniknęło za ciemnymi chmurami i nawet na chwilę nie chciało
pokazać się światu. Po błoniach huczał wiatr poruszając ciemne korony drzew i
sprawiając, że tafla wody na jeziorze delikatnie się marszczyła.
Hermiona zaspanym krokiem weszła do Wielkiej Sali,
w której panował niebywały gwar. Wszyscy krzyczeli, śmiali się i pokazywali
jakiś artykuł w gazecie. Nawet nauczyciele z zadowoleniem kiwali głowami.
- Hermiono!! - usłyszała głos Rona i spojrzała w
jego stronę z lekkim zainteresowaniem. Rudzielec również wymachiwał najnowszym
wydaniem Proroka Codziennego na wszystkie strony.
- Co się stało? -
zapytała, biorąc od niego gazetę.
MISTRZOSTWA ŚWIATA W QUIDDITCHU ZNÓW W ANGLII
Wczoraj, dokładnie o godzinie czwartej trzydzieści cztery rano
brytyjska drużyna Błękitne Jastrzębie wygrała mecz z Bułgarią 330 do 180, co
oznacza, że w czerwcu przyszłego roku zagra z Iralndią o tytuł Mistrza Świata! Ostatnia taka impreza nie skończyła się pomyślnie, dlatego postanowiono
jeszcze raz urządzić ją w Anglii! ,,Teraz, gdy wszyscy najgroźniejsi
Śmierciożercy zostali wyłapani i zamknięci w Azkabanie, nie ma żadnych
przeszkód. Jednakże, biorąc pod uwagę ostatnie mistrzostwa, zamierzamy z
szczególną starannością zabezpieczyć ten teren, co oznacza przesunięcie daty
wydarzenia do czerwca." powiedział Minister Magii w rozmowie z nami. Mamy
nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie po naszej myśli i zwyciężymy!
Alan Greensop
Hermiona uśmiechnęła się do Rona, oddając mu
Proroka.
- Mam nadzieję, że tacie również w tym roku uda sie
zdobyć bilety. Zaraz wyślę do niego sowę, by od razu zapytał o to w
Ministerstwie. Szczerze mówiąc, nie przypuszczałem, że nasza drużyna wygra.
Przecież Bułgaria ma Kruma na pozycji Ścigającego , a my Josepha Morgona, który
jest dużo słabszy. A raczej był. Teraz to my wymiatamy - nawijał całą drogę
Ronald, szczerząc się do swojej dziewczyny. Panna Granger westchnęła cicho i
przewróciła oczami. Gdy doszli do stołu, dziewczyna usiadła pomiędzy Weasleyami
i sięgnęła po tosta.
- Jutro
pierwszy wypad do Hogsmeade. Idziesz? - zapytała Ginny, uśmiechając się
delikatnie.
Hermiona spojrzała na nią, a jej ręka z chlebem zawisła na chwilę w
powietrzu.
- Dziś jest piątek?
- Tak - odpowiedział Ron zupełnie zaskoczony
postawą dziewczyny. - Kochanie, co się dzieje? Z każdym dniem markotniejesz.
- Wydaje ci się - mruknęła, wpatrując się w swój
talerz.
Piątek oznaczał kolejną lekcję z Malfoyem. Poprzednia nie była
najgorsza, jednak Hermiona nie sądziła, że ta przebiegnie równie
spokojnie. Gryfonka mimowolnie spojrzała
w stronę blond Ślizgona. Chłopak nie rozmawiał z nikim i tępo wpatrywał się w
swoje jedzenie. Koło niego siedział
Blaise, który dyskutował na jakiś temat z Parkinson. Oboje wyglądali na
zmartwionych i co chwila zerkali na blondyna z troską w oczach.
~*~
Draco zatrzasnął drzwi od swojego pokoju i rzucił
list na łóżko. Jak najszybciej podszedł do barku, chwycił Ognistą Whiskey i,
nie kwapiąc się, by wziąć szklankę, wlał sobie połowę butelki do gardła. Po
jego ciele rozniosło się przyjemne ciepło, wypełniające każdą cząsteczkę jego
ciała. Malfoy z politowaniem pokręcił głową, zirytowany własną postawą. Przecież
on wcale się nie bał. Co ma być, to będzie.
- Smoku? - usłyszał głos Pansy, jednak nie odwrócił
się w jej stronę. Nadal wpatrywał się bursztynowy trunek wypełniający butelkę.
Pokręcił lekko nadgarstkiem i z rozbawieniem patrzył, jak płyn poruszył się, niby
fale na wzburzonym morzu zamkniętym w szklanym naczyniu.
- Draco? - powtórzyła pytanie dziewczyna, powoli
podchodząc w jego stronę. - Zaraz lekcje, nie możesz iść na nie pijany. I tak
wszyscy pobłażają ci w tym roku, nie nadwyrężaj ich zaufania. Nie wierzę w to,
co mówię, ale... twoją nadzieją jest Granger, Draco. To szlama, wiem, ale nie
zaprzeczysz, że jej pomoc jest ci potrzebna. Teraz widzisz, że czasu zostało
mało. Nie rób głupstw, na ostatnich korepetycjach powstrzymywałeś się od
złośliwych komentarzy. I tym razem postaraj się o to.
Malfoy zerknął na nią z politowaniem.
- Sam sobie poradzę - powiedział spokojnie, biorąc
kolejny łyk Ognistej.
- Widzę, jak sobie radzisz. Sam nic nie zdziałasz. Ja
i Blaise pomożemy ci, oczywiście, jednak ona zmobilizuje cię do działania.
Wysuń na przód swoją męską dumę i pokaż jej, że jesteś lepszy...
- Ja jestem lepszy - przerwał jej monolog Draco,
uśmiechając się chytrze.
- Chyba tylko w piciu alkoholu.
- Między innymi w tym - zaśmiał się blondyn, po
czym złapał torbę, zarzucił ją sobie na ramię i nie oglądając się na Pansy,
odwrócił się na pięcie, by wyjść z dormitorium. Po chwili wrócił się i wcisnął
w ręce Parkinson butelkę z resztką trunku.
- Z tym przecież nie mogę iść, bo ''nadwyrężę ich
zaufanie" - powiedział Draco, uśmiechając się złośliwie. Pansy przewróciła
oczami, również rozkładając usta w uśmiechu.
~*~
To było od niej silniejsze. Jakaś niewidzialna moc
ciągnęła ją w jego stronę. Najpierw, gdy pierwszy raz wymykała się z pokoju,
miała wyrzuty sumienia. Rozsądek podpowiadał jej, że nie powinna dopuszczać się
zdrady. Harry nie zasłużył na takie traktowanie. Był kochany, opiekuńczy i
bohaterski, nie wtrącał się w jej prywatne sprawy i dawał jej własną
przestrzeń. Chociaż czasami powstawał
między nimi maleńki mur, to zawsze udawało im się przez niego przebić.
Teraz rozsądek podpowiadał jej, by była szczęśliwa.
A serce mówiło dokładnie to samo. Wiedziała, że nie może długo ukrywać prawdy,
która kiedyś i tak wyjdzie na jaw. Ale teraz tym sie nie przyjmowała. Liczył
sie tylko on.
- Witaj, moja mała wiewióreczko - szepnął jej do
ucha pewien Ślizgon, chwytając dziewczynę w talii i przyciągając ją mocno do
siebie. Od razu do jego nozdrzy dostał się piękny zapach włosów Gryfonki, który
pachniał dla niego najcudowniej na świecie.
,,Gdy jesteś obok nic się nie liczy
znikają troski, puszcza lęk
mógłbym w twych dłoniach zasnąć na zawsze
nie przypuszczałem, że to spotka mnie "*
- Blasie - szepnęła dziewczyna, uśmiechając się
szeroko. Powoli odwróciła się w jego stronę i zarzuciła ręce na jego szyję,
przyciągając go bliżej siebie. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, a
języki zaczęły swój szalony taniec. Nie trwało to długo, a gdy ich wargi
oderwały się od siebie, Ginny westchnęła cicho.
- Wiem, że chcesz więcej - mruknął jej do ucha
Blaise, wywołując jeszcze większe dreszcze rozkoszy na ciele młodej Gryfonki.
Ginewra odsunęła się od niego i złapała go za rękę.
Ich dłonie pasowały do siebie wręcz idealnie.
- Coś się stało? - zapytał, wpatrując się w twarz
dziewczyny. W jej zielonych oczach widział niepewność, tak bardzo kontrastującą
z jej wybuchowym charakterem.
- Zamierzam rozstać się z Harry’m - powiedziała
jednym tchem. Zabini uśmiechnął się mimowolnie i przytulił Gryfonkę do siebie.
- To dlaczego jesteś smutna? Przecież Potter nie
zasługiwał na ciebie od samego początku. Powinien być ci wdzięczny, że tak
długo z nim wytrzymałaś.
- Nie mów tak - przerwała mu Ginny, wyplątując się
z jego uścisku. - Od ponad miesiąca okłamuję przyjaciół, wymykając się na
spotkania z tobą. To dla mnie trudne, zrozum.
- Nie musimy się widywać, jeśli tego nie chcesz -
powiedział ze spokojną miną, udając, że jest mu to obojętne.
- Przestań, wiesz, że nie o to mi chodzi. - Ginny
przytuliła go do siebie, gładząc go
delikatnie po plecach. - Harry jest dobrym chłopakiem i mimo że łączące nas
uczucie wyparowało dawno temu, nadal liczę się z jego zdaniem. Nie chcę mieć w
nim wroga.
- Jeżeli naprawdę cię kocha, zrozumie, że chcesz
odejść. Ja bym to uszanował, mimo tego, jak bardzo by to mnie bolało.
Ginewra spojrzała na niego, a w jej oczach pojawiły
się radosne iskierki.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała,
czując, jak w jej brzuchu pojawiło się tysiące motylków, które wesoło machały
skrzydełkami.
- Kocham cię - szepnął.
~*~
Panna Granger szybkim krokiem przemierzała
korytarze Hogwartu, kierując się w stronę biblioteki. W ostatniej chwili
przypomniała sobie o tym, że zapomniała wypożyczyć Numerologii dla skrajnie
zaawansowanych. Wiedziała, że coś pominęła, jednak za nic nie mogła sobie
przypomnieć, co to było. Aż do teraz.
Jej kroki echem odbijały się od kamiennych ścian
wiekowej szkoły. Nie chciała się spóźnić na korepetycje z Mafoyem. Nie zależało
jej na nich, jednak jako wzorowa uczennica, wszelkie prośby profesor McGonagall
chciała wykonywać wręcz idealnie. Nie mogła znieść myśli, że zawiodłaby
wicedyrektorkę.
Nagle ciszę przerwał donośny huk i śmiech kilku
uczniów. Mimo że Hermiona nie była Prefekt Naczelną, czuła się odpowiedzialna za bezpieczeństwo
swoich rówieśników. Dlatego, zamiast do biblioteki, dziewczyna skierowała się w
stronę dźwięku.
- Ciota! – krzyknął ktoś. Hermiona uniosła brwi do
góry i wyciągnęła różdżkę. Chciała być przygotowana na konfrontację z
przeciwnikiem.
Panna Granger nie tolerowała żadnej przemocy, ale
szczególnie psychicznej. Może dlatego, że sama była ofiarą przezwisk ze strony
większości uczniów z domu Salzara. Doskonale wiedziała, jak to boli. Zdawała
sobie sprawę z ogromnego cierpienia.
Każde obraźliwe słowo, nawet to najbardziej niewinne, rozrywa duszę
młodego człowieka na kawałki. Sprawia, że on przestaje w siebie wierzyć, traci
wszelką nadzieję na lepsze jutro. Jedni sobie z tym radzą i stawiają czoła problemowi,
dzięki pomocy przyjaciół wzmacniają swoją psychikę na tyle, by nie zwracać
uwagi na bluźnierstwa. Niestety, nie wszyscy mogą znaleźć oparcie w innych.
Czasami przynosi to tragiczne skutki.
Hermiona skręciła, rozglądając się wokół. Na korytarzu, oprócz
leżącego na ziemi chłopca, nie było nikogo.
- Co się stało? – zapytała troskliwie dziewczyna,
podchodząc bliżej. Teraz mogła lepiej się mu przyjrzeć. Chłopak miał krótkie,
potargane blond włosy i szaroniebieskie, smutne oczy. Całą twarz pokrywały liczne
piegi.
- Nic – mruknął, podnosząc się z ziemi i otrzepując
czerwone, brudne spodenki i wygładzając białą koszulkę. Dziewczyna zauważyła, że spojrzenie
młodzieńca cały czas skierowane było na podłogę, jakby widział tam coś ciekawego.
- Jak masz na imię? – zapytała, podnosząc z ziemi
książkę wypożyczoną ze szkolnej biblioteki Historia transmutacji od początku.
Gryfonka uśmiechnęła się delikatnie. Tą lekturę przeczytała na swoim pierwszym
roku, zafascynowana przedmiotem, jakim jest transmutacja.
- Ralph Lewis – odpowiedział cicho, czerwieniąc się
na całej twarzy.
- Ja jestem Hermiona Granger – przedstawiła się,
przyjaźnie wyciągając dłoń w jego kierunku. Chłopak przez chwilę przyglądał się
jej ręce, zastanawiając się, czy to nie jest jakiś podstęp. Jednak szczerość w
czekoladowych tęczówkach dziewczyny oraz piękny uśmiech utwierdziły go w
przekonaniu, że Gryfonka nie ma złych zamiarów.
- Miło mi cię poznać, Ralph. To… w którym domu
jesteś? – zapytała, oddając mu książkę i patrząc na niego przyjaźnie.
- Jestem w Ravenclawie, na szóstym roku – rzekł
cicho, znów spuszczając wzrok.
Hermionie zrobiło się bardzo żal chłopaka. Widać,
że był samotny i zagubiony. Inni uczniowie wyżywali się na nim jak na jakimś
worku treningowym, pomiatając nim i gnębiąc go całymi dniami. A ból w jego
oczach cieszył ich i dawał im chorą satysfakcję. Panna Granger postanowiła mu pomóc uwierzyć w
siebie i stawić czoła rówieśnikom.
~*~
- Granger, myślałem, że jesteś punktualniejsza –
przywitał ją Malfoy, szelmowsko opierając się o parapet w swoim pokoju. Po
porannym załamaniu nie pozostało żadnego śladu.
Ślizgon wiedział, że uda mu się przezwyciężyć przeciwności losu, a
jeżeli miał w bonusie gnębić Wiem – To – Wszystko, to czuł się wręcz spełniony.
- Coś mnie zatrzymało – wysapała, opadając na fotel
i zrzucając przy tym torbę z ramienia na podłogę.
Draco uniósł brwi w geście rozbawienia i zbliżył
się do Gryfonki.
- Jeżeli opowiesz pikantne szczegóły, to nie powiem
McGonagall – szepnął jej do ucha, ukazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
- O jakie pikantne… O ty ZBOCZEŃCU! – wrzasnęła na
całe gardło, odpychając go przy tym od siebie. Na jej twarz wstąpił grymas
obrzydzenia. – PO PIERWSZE TO NIE JEST TWOJA SPRAWA, CO ROBIŁAM PRZED NASZYM
SPOTKANIEM, A PO DRUGIE I TAK BYM CI NIE ZDRADZAŁA SZCZEGÓŁÓW Z MOJEGO ŻYCIA
SEKSUALNEGO!!! - wrzeszczała Hermiona,
biegając po pokoju jak szalona i rzucając w chłopaka różnymi przedmiotami. Nie
sądziła, że Malfoy jest taki bezczelny i podły. A może jednak wiedziała, ale
nie spodziewała się t a k i c h pytań z jego strony.
- Czyli jednak masz jakieś życie seksualne, Granger
– stwierdził blondyn, uśmiechając się szatańsko i sugestywnie poruszając
brwiami w górę i w dół. – A już myślałem, że jesteś taką zakonnicą jak
McGonagall.
Hermiona zarumieniła się jak piwonia, ukrywają swą
czerwoną twarz za kurtyną brązowych włosów. Nienawidziła, gdy ktokolwiek
poruszał t e tematy. Kiedyś Ron napomknął coś w ich rozmowie o „kroku naprzód”.
Panna Granger od razu postawiła sprawę jasno: dla niej to za wcześniej.
- Możemy przejść do lekcji? – zapytała z nadzieją w
głosie, odgarniając włosy z twarzy. Na
jej policzkach tylko jeszcze przez chwile widniały czerwone plamy.
Draco szybkim krokiem podszedł do łóżka i podniósł
jakąś kopertę. Wyciągnął rękę w stronę Hermiony, podając mu pergamin. Gryfonka
spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale posłusznie wzięła list do ręki.
Przyglądała mu się przez chwilę, obracając go i zastanawiając się, czy nie jest
to jakiś głupi Malfoyowski żart. Brązowowłosa podniosła wzrok na Ślizgona, a
ten skinął głową, by otworzyła i przeczytała zawartość.
Do Dracona napisali z Ministerstwa, że rozprawa
odbędzie się dnia 29 listopada o godzinie 12.00. Miał się on stawić
punktualnie, a jakiekolwiek spóźnienie brane będzie na jego niekorzyść.
- Czyli masz jeszcze około półtora miesiąca, by się
przygotować? – upewniła się dziewczyna, czując delikatny zastrzyk adrenaliny.
- Niecałe półtora miesiąca, Granger, naucz się
liczyć – warknął Dracon, podchodząc do fotela i sięgając po torbę Gryfonki. – Ta książka, którą pokazałaś mi ostatnio w bibiotece dała mi wiele do myślenia. Znalazłem jeszcze kilka innych, ale nie wiem czy się na cokolwiek zdadzą, zaraz dam ci ich listę, może kiedyś na nie natrafiłaś. Nie mam dużo czasu i nie chcę go tracić na coś, co w ogóle mi się nie przyda.
Hermiona była tym tak zaszokowana, że nie
zareagowała na to, że Malfoy grzebał jej w torbie. Nie spodziewała się, że blondyn zainteresuje się tą sprawą. Teraz
wiedziała, że mu zależało. I postanowiła mu za wszelką cenę pomóc, mimo ich sporów i nienawiści.
Dziewczyna szybko do niego podeszła i usiadła obok na ziemi.
Dziewczyna szybko do niego podeszła i usiadła obok na ziemi.
- Wiesz w ogóle na czym polega numerologia? –
zapytała, przyciągając do siebie czysty pergamin, atrament i pióro.
- Nie jestem głupi, Granger. Jest to wróżenie za
pomocą liczb. – Chłopak uśmiechnął się, wypinając przy tym pierś.
- Polega na analizie liczb, związanych z życiem
danego człowieka, i czytaniu z nich – dopowiedziała panna Granger, szybko
notując to na kartce.
- A czy ja tego nie powiedziałem? – żachnął się
Malfoy, robiąc obrażoną minę.
- Jeżeli chcesz zdać na Wybitny, lub przynajmniej
na Powyżej Oczekiwań to musisz znać pełną definicję – wyjaśniła, posyłając mu
groźne spojrzenie. Nie chciała kłótni z nim, nie po tym jak obiecała sobie, że
mu pomoże.
- A teraz opisz mi znaczenie liczby… siedem –
rozkazała, patrząc na niego wyczekująco. Takie banały to on na samym początku
przerabiał. Nie musiał sobie tego znowu przypominać. Malfoy westchnął
teatralnie i przewrócił oczami.
- Siódemki mają słabość do ciężkiej pracy i wyzwań.
Często bywają poważne, uczone i ciekawe wszystkiego, co tajemnicze…
Tak spędzili następne godziny. Hermiona zadawała mu
pytania, on na nie odpowiadał, a ona zazwyczaj dodawała jeszcze coś od siebie.
Wybiła 23.00, jednak panna Granger nie miała
zamiaru kończyć. Uznała, że przerobią jak najwięcej materiału, by zając się
studiowaniem prawa czarodziejów.
- Rozumiem, że się angażujesz, ale ja już mam
serdecznie dosyć nauki! Nie rozumiem jak możesz tak siedzieć nad tymi
książkami całymi dniami. To nudne i męczące – powiedział Draco, kładąc się na
podłodze i układając, jakby do snu. Zamknął oczy, a grzywka opadał mu na czoło,
co oczywiście nie uszło uwadze dziewczyny, która uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem, że się na mnie gapisz – mruknął, na co
dziewczyna speszyła się i odwróciła wzrok w inną stronę. Powoli podniosła się
ze swojego miejsca i zaczęła zbierać książki i porządkować zrobione przez
siebie notatki.
- Na tych kartkach pozapisywałam z czym masz
problemy, albo jakich definicji dokładnie nie znasz . Masz to przejrzeć i
napisać mi pełną odpowiedź na każde pytanie na osobnym pergaminie. Na środę –
powiedziała stanowczym tonem, biorąc spakowaną torbę do ręki.
- Dobrze, mamo – odpowiedział Malfoy, uśmiechając
się złośliwie. Hermiona przewróciła oczami i już miała wyjść, ale zatrzymał ją
głos blondyna.
- Idziesz jutro biegać, Granger? – zapytał,
otwierając oczy i patrząc się na dziewczynę z wyczekiwaniem.
- Oczywiście – odpowiedziała. – Jutro o szóstej
przy chatce Hagrida – powiedziała na odchodne, po czym zamknęła za sobą drzwi
od dormitorium Dracona. Chłopka jęknął głośno i zamknął oczy.
Ale on jej
nienawidzi.
*Łukasz Zagrobelny - Jeszcze o nas
Przepraszam, że dopiero teraz dodaje. Trochę mi wstyd, że miesiąc zwlekałam z dodaniem nowego rozdziału. Jeżeli ktoś z Was czytał „Sowią pocztę”, to wie, że miałam mały kryzys rodzinny i nie miałam ani weny ani ochoty, by nawet spróbować. Dopiero na obozie uruchomiła się moja wyobraźnia :)
Mam nadzieję, że Wasze wakacje są lepsze od moich
Pozdrawiam magicznie
Tym rozdziałem zrekompensowałaś nam ten cały miesiąc. Wiedziałam, że Ginny i Blaise, kocham ich <3
OdpowiedzUsuńW twoim opowiadaniu Malfoy jest taki Malfoy'owaty ;D
Naśmiewanie jest naprawdę podłe, u mnie w klasie jest taki chłopak, miły, można z nim pogadać a się z niego naśmiewają. To nie jest fair.
Tak ogólnie to rozdział mi się podoba. Czekam na więcej
Świetne opowiadanie!:) Ciekawi mnie co będzie dalej i nie mogę się doczekać aż Draco zacznie czuć coś do Hermiony:p Życzę weny:))
OdpowiedzUsuń-AGS
Ginny i Blaise <3 Oby Harry nie dowiedział się, zanim ona z nim zerwie... Nie betowałam, ale nie mam się do czego doczepić, przynajmniej na pierwszy rzut oka ;) Czekam na kolejne notki!
OdpowiedzUsuńŻyczę wspaniałej drugiej połowy wakacji!
Pozdrawiam
Earie S.
Cieszę się, że jest już kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że poruszasz takie tematy jak wyśmiewanie innych i gnębienie ich, przemoc fizyczna to jest nic w porównaniu z przemocą psychiczną. Słowa bolą najbardziej.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
Życzę weny, Odiumortis (swag).
Dopiero trafiłam na Twojego bloga więc zabieram się za nadrabianie zaległości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Pożoga
Blaise i Ginny <3 to połączenie już chyba zostanie, tak samo jak Dramione :) rozdział jak zwykle ciekawy i wciągający. Jestem ciekawa jaką rolę odegra Ralph i jak Draco wybrnie z tej całej sytuacji z sądem. Lecę dalej!
OdpowiedzUsuńM.D. (DiaMent.)
Rozdział bardzo ładny. Jestem ciekawa jak przebiegnie to ich wspólne bieganie razem ;) Podoba mi się że zeswatałaś Ginny z Blaisem. Oni do siebie idealnie pasują ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.